Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proces grupy przestępczej w Kołobrzegu. Oskarżony "Gronek" obciąża jedenastu

ima
Archiwum
- Chcę wychowywać córkę, której dotąd nie widziałem i zacząć wszystko od nowa - tak zeznający przed kołobrzeskim sądem Robert G. pseudonim Gronek, uzasadniał pójście na współpracę z policją.

Takie słowa znalazły się w odczytanym przez sędziego Marka Grzymkowskiego oświadczeniu, jakie oskarżony o 35 przestępstw Robert G. złożył w 2009 r. w szczecińskiej prokuraturze. Robert G. zapytany o powód, dla którego zdecydował się mówić.

Powiedział wtedy m.in.: - Prawie całe swoje dorosłe życie uczestniczyłem w grupie przestępczej. Najważniejszym powodem jest moje 2-letnia córeczka, której jeszcze nigdy nie widziałem chciałbym zająć się jej wychowaniem po wyjściu z zakładu karnego. Przez okres pobytu w Wielkiej Brytanii (ścigany listem gończym za liczne przestępstwa, "Gronek" został zatrzymany w Wielkiej Brytanii i przekazany do kraju - przyp. red.) zobaczyłem, że można żyć uczciwie. Chcę zacząć wszystko od nowa.

Po tych słowach dało się usłyszeć syknięcie, któregoś z pozostałych 11 oskarżonych. Emocje puszczały im dotąd również po wielu innych wypowiedziach, w których Robert G. ich obciąża. Przypomnijmy, wszystkich zarzutów. Dotyczą przestępstw, których oskarżeni mieli dopuszczać się z udziałem Roberta G., lub Robert G. o nich usłyszał.

Wiele przestępstw, o których informował Robert G. nie trafiło do aktu oskarżenia, bo prokuratura albo nie potwierdziła, że miały miejsce, albo nie znalazła wystarczająco mocnych dowodów do postawienia komuś zarzutów, np. o wysyłanie do więzienia narkotyków w… zafoliowanych rybach.

Zgodnie z oświadczeniami Gronka, gdy przestępcy z kołobrzeskiej grupy (miał szefować Stanisław K., oskarżony m.in. o oblanie kwasem biznesmena), chcieli kogoś zastraszyć lub wyrównać rachunki, wywozili go do Charzyńskiego Lasu. Tak miało być i z … kontrolerem biletów komunikacji miejskiej w Kołobrzegu, który wystawił dziecku jednego z członków grupy mandat za przejazd bez biletu. Do lasu mieli go wywieźć Gronek i Stanisław K. Ten ostatni miał zaatakować mężczyznę gazem, a potem okładać pięściami, krzycząc: "Co ty k…., nie wiesz, że dzieciom się nie wystawia mandatów?!"

Kolejnego dnia zeznań Roberta G. oskarżeni i ich obrońcy mogli zadawać Robertowi G. pytania. Padł ich cały grad. Zadawał je m.in. 33 - letni Marcin G. , oskarżony o podpalenie lombardu przy ul. Wojska polskiego w Kołobrzegu. Robert G. twierdzi, że podpalenie zlecił Marcinowi G. współwłaściciel lombardu, Jarosław N., odpowiadający teraz z wolnej stopy.

Gronek miał tylko pośredniczyć w zleceniu i podwieźć Marcina G. w okolice miejsca przestępstwa. Marcin G. i jego obrońca starali się wykazać, że Robert G,. kłamie, bo m.in. nie był w stanie opisać szczegółów późniejszej wyprawy przestępców na dyskotekę, lub wiejską zabawę, chwilę po przestępstwie. Jej potwierdzenie Robert G. nie wiedział w jakim bawili się lokalu, w jakiej znajdował się on wiosce. - To było w 2004 r., byłem pijany.

Najwięcej pytań do Roberta G. miał Adam M. kiedyś właściciel agencji towarzyskiej przy ul. Świerkowej. Oskarżany m.in. o handel znaczną ilością narkotyków i podpalenie salonu gier w Ustroniu Morskim (znów na zlecenie Jarosława N.). Przestępstwo miał popełnić z Robertem G., Tomaszem K. i Stanisławem K. Gdy po długiej litanii pytań, m.in.o to jakim samochodem miał kierować podwożąc mężczyzn na miejsce przestępstwa (Robert G. twierdził, że nie pamięta marki) zapytał, czy silnik samochodu chodził głośno czy cicho i czy z miejsca przestępstwa odjeżdżali z piskiem opon, cała sala wybuchła niepohamowanym śmiechem.

- Panie M., co ma wyjaśnić to pytanie? - pytał sędzia. - No czy jego zdaniem to był stary czy nowy samochód… - odpowiedział niepewnie Adam M.

Swoją serię pytań tłumaczył, że chce dowieść, że Robert G. był z nim i z pozostałymi oskarżonymi skonfliktowany i konfabuluje z zemsty.

Stanisław K., który w chwili podpalania salonu miał zdaniem Roberta G. opalić sobie brwi, rzęsy i włosy, wykrzyczał triumfalnie, przekonany, że wreszcie przyłapał Roberta G. na ewidentnym kłamstwie: - Spójrzcie na mnie! Przecież ja jestem łysy! Teraz nawet mniej niż wtedy, bo nie mam się czym golić w więzieniu! Ale wtedy byłem ogolony na łyso!

Przed nami jeszcze wiele rozpraw. Gdy składanie wyjaśnień zakończy Robert G. przyjdzie pora na jego 11 "kolegów". Dopiero potem sąd przystąpi do przesłuchiwania świadków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!