To już zakrawa na absurd. Sędziowie, zamiast przesłuchiwać świadków, dzwonią do nich, by nie przyjeżdżali na rozprawę. W ten sposób starają się ograniczyć dodatkowe koszty sprawy, bo przecież każdemu z wezwanych trzeba zwrócić za dojazd. A proces znów się nie mógł rozpocząć, bo wciąż nie ma zwrotnego potwierdzenia odbioru zawiadomienia od pokrzywdzonych w tej sprawie.
Czytaj też TUTAJ >>> Sąd w Koszalinie. Pokrzywdzeni nie wiedzieli o terminie rozprawy?
O sprawie informowaliśmy już wczoraj. Przed Sądem Okręgowym w Koszalinie miał ruszyć proces Roberta L., który stanie pod zarzutem usiłowania zabójstwa. - Do sądu nie wpłynęły zwrotne poświadczenia odbioru od pokrzywdzonych w tej sprawie - poinformował sędzia Robert Mąka, przewodniczący składu orzekającego. - Zgodnie z przepisami Kodeksu Karnego pokrzywdzony musi zostać poinformowany o pierwszym terminie rozprawy. Nie wiemy, czy obowiązek ten został dopełniony - tłumaczył sędzia.
Dziś również akt oskarżenia Robertowi L., który został przywieziony przed sąd z aresztu, nie został odczytany. Na darmo stawili się w sądzie prokurator z Białogardu i obrońca. A że przesłuchanych miało być 13 świadków, część z nich telefonicznie powiadomiono, żeby pozostali w domach.
Sprawa zakończy się reklamacją u operatora pocztowego. I, oczywiście, wyznaczeniem kolejnego terminu rozprawy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?