Takie procesje odbywały się przed wiekami, a zgodnie z tradycją burmistrz i rada miasta niosła piękną świecę woskową i rozdawała jałmużnę, prosząc o to, żeby podobne klęski jak powódź sprzed 518 lat nie nawiedzała już nigdy więcej Darłowa. - Na nowo ten zwyczaj wprowadził w 1991 roku franciszkanin Janusz Jędryszek - mówi Leszek Walkiewicz z Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Darłowskiej. - To świetny sposób na promowanie historii naszego grodu - dodaje.
Na czele procesji przed rycerzami konnymi i pieszymi niesiony jest krzyż, dalej figura Matki Boskiej, a świecę niesie burmistrz Darłowa. Nie inaczej było i w tym roku. Procesja przeszła z kościoła świętej Gertrudy ulicami: Wieniawskiego, Rynkową, M.Curie-Skłodowskiej - przez dziedziniec zamkowy - Zamkową, Podzamczem, Morską, Wenedów i dotarła do kościoła Mariackiego, gdzie odprawiono mszę.
Zawsze jest to okazja do przypomnienia, jak wydarzenie z 1497 roku opisywane było w dawnych kronikach: "Ranek tego pamiętnego dnia był podobny do innych dni, tylko znacznie bardziej wietrzny. Ósmego dnia po Narodzinach Maryi, roku 1497, w piątek w południe, zerwał się sztorm z północnego zachodu i trwał do późnego wieczora wywołując powódź. W Darłówku zostały całkowicie zniszczone nabrzeża portowe, paraliżując na długi czas handel. Ich odbudowa pociągnęła za sobą wysokie koszty. Prawie wszystkie domy zostały rozmyte. Cztery cumujące w porcie statki, zostały wyrzucone na ląd. Jeden koło Żukowa Morskiego, dwa koło klasztoru kartuzów, jeden aż w pobliżu kaplicy św. Gertrudy".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?