Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prochy Dawida z Borzytuchomia w piątek wracają z Anglii do kraju. Polski konsulat, mimo zapowiedzi, nie pomógł rodzinie zmarłego

Andrzej Gurba
Halina Serwecinski i Halina Redlarska podczas niedzielnej zbiórki pieniędzy przed polskim kościołem w Londynie.
Halina Serwecinski i Halina Redlarska podczas niedzielnej zbiórki pieniędzy przed polskim kościołem w Londynie. Fot. Adam Skorupiński (Goniec Polski - Londyn)
Wczoraj w podlondyńskim Reading skremowano ciało Dawida Miszka z Borzytuchomia. Dzięki pomocy angielskiej Polonii matka i siostra tragicznie zmarłego mężczyzny będą mogły przewieźć jego prochy do kraju.

O dramacie rodziny napisaliśmy w ostatni czwartek. Dawid był w Londynie rok. Pracował jako elektryk. 31-latek zaginął 8 czerwca ubiegłego roku. Jego ciało powieszone na drucie znaleziono 17 listopada w lasku w Pangbourne niedaleko Reading. Według policji było to samobójstwo. Halina Redlarska, jego mama, nie chce w to wierzyć.

- Wczoraj skremowali Dawida. Była krótka ceremonia pogrzebowa. Nie otrzymałam urny z prochami. Dzisiaj pojadę do konsulatu po specjalne zaświadczenie, wrócę do Reading i wtedy otrzymam urnę - powiedziała nam wczoraj pani Halina. Ciało Dawida leżało w kostnicy blisko trzy miesiące. Tak długo, bo rodziny 31-latka nie było stać na kremację i transport prochów do Borzytuchomia (powiat bytowski).

Polski konsulat w Londynie pomagał, ale tylko w przekazywaniu informacji o wyjaśnianiu okoliczności śmierci mężczyzny przez brytyjską policję. Kiedy zainteresowaliśmy się trudną sytuacją pani Haliny, konsul - po naszej interwencji - obiecała zabiegać, aby Brytyjczycy pokryli koszty kremacji. Nic z tego nie wyszło.

- To zależało tylko od ich dobrej woli - tłumaczyła wczoraj konsul Monika Panasiuk.
Nie zawiodła za to angielska Polonia, który wrzucała do puszek pieniądze potrzebne na opłacenie kosztów kremacji i transportu prochów. Akcją kierowała Halina Serwecinski, u której zresztą Halina Redlarska wraz córką teraz przebywa.

- Chętnie pomogliśmy. To odruch serca. Dlaczego jednak konsulat nie wsparł matki Dawida? Chcieli prosić o pokrycie kosztów Brytyjczyków, a to był przecież polski obywatel - komentują Polacy w Londynie.

- Nie pozwalają nam na to przepisy. W Polsce pani Redlarska otrzyma zasiłek pogrzebowy, stąd takie zasady. Zwolniliśmy mamę Dawida z konieczności zapłacenia 53 funtów za zaświadczenie potrzebne do wywozu prochów z Anglii. To jedyne, co mogliśmy zrobić - oznajmia Panasiuk.

To zwolnienie nastąpiło po naszej interwencji. Koszty kremacji i ceremonii pogrzebowej wynoszą prawie 1400 funtów. Zasiłek pogrzebowy w Polsce pójdzie na koszty pochówku w rodzinnym Borzytuchomiu.

Polski konsulat wbrew wcześniejszym publicznym deklaracjom nie wykazuje inicjatywy, aby pomóc matce Dawida w innych ważnych sprawach. Mimo że pani Halina jest w Londynie od niedzieli, nikt z konsulatu nie skontaktował się z nią, choć wiedzą, że kobieta liczy na ich pomoc.

Halina Redlarska wraca do kraju z prochami syna w piątek. Ma trzy dni na dotarcie do brytyjskiej policji, pracodawcy syna, banku - gdzie miał konto, zabranie jego rzeczy. Wygląda na to, że uda jej się to tylko przy pomocy londyńskich przyjaciół, a nie urzędników konsulatu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!