Daniel Michalski, gej ze szczecińskiego oddziału Kampanii Przeciw Homofobii, zorganizował pierwszą edycję Queer Festiwal, który odbył się przed tygodniem.
- Festiwal poświęciliśmy kobiecie queer, czyli innej, inaczej postrzeganej, transseksualnej, widzianej w kontekście homofobicznych zachowań - wyjaśnia. - Skoro to miasto afiszuje się hasłem otwartego i pretenduje do miana Europejskiej Stolicy Kultury, uznaliśmy, że to właściwe miejsce, by głośno mówić, iż kobiety transseksualne, lesbijki, geje także stanowią tę kulturę, są jej częścią.
Nie tylko seks nam w głowie
Daniel nie kryje, że jest gejem.
- Ujawniłem się, żeby pokazać, że biorę udział w karaoke, bawię się na dyskotece, piję alkohol na imprezie - mówi. - Nie jesteśmy inni, tylko orientacja nas różni. Wiem, że homoseksulność sprowadza się w naszym myśleniu tylko do seksu. To krzywdzące myślenie. Seks w związkach homoseksualnych zajmuje tyle samo miejsca, co w heteroseksualnych.
Zobacz zdjęcia i wideo z Festiwalu Queer >>> KLIKNIJ TU
Dodaje jednak, że nie jest im łatwo. Czują się piętnowani przez polityków, katolickich publicystów, homofobów, którzy tworzą ich fałszywy wizerunek.
- Niektórym ludziom trudno jest wyjść poza stereotyp mama-tata-dziecko - kontynuuje Daniel. - Związków osób tej samej płci w ogóle nie dopuszczają do myśli. Obrażają nas. Są zaściankowi. Celują w tym liderzy LPR. To przecież jeden z nich użył określenia "dwa pedały i pies".
- W polityce europejskiej jest wielu zdeklarowanych homoseksualistów - zaznacza Daniel. - Premier Irlandii jest lesbijką, mer Berlina jest gejem. Nic na tym nie stracił, że się ujawnił. W Polsce politycy homoseksualiści "chowają się w szafie".
On chciałby, żeby homoseksualni mogli manifestować swoją miłość tak jak heteroseksualni, którzy noszą obrączki, przytulają się, trzymają za ręce. - Dlaczego nam tego nie wolno? - pyta.
I opowiada, jak ujawnił się w jednym z portali społecznościowych. - Zaraz pojawiły się obraźliwe komentarze, sprośne, seksistowskie, homofobiczne - mówi. -Lista znajomych zmniejszyła się o kilkadziesiąt osób, łącznie z rodziną. Nie szczędzili mi niewybrednych określeń.
Jego wyjście z szafy
Mimo wszystko Daniel zachęca do coming out-u (wyjścia z szafy - dop. red.), czyli ujawnienia swojej orientacji. Uczynił to przed trzema laty. I nie żałuje.
Najgorzej zniósł to ojciec, który do tej pory nie utrzymuje z nim kontaktu.
- Niestety, mężczyzna najbardziej przeżywa homoseksualizm swojego syna - mówi Daniel. - Wynika to właśnie ze stereotypowego przekonania, iż można tworzyć tylko związki heteroseksualne.
- Tak jesteśmy edukowani - przyznaje. - Ja sam, zanim odkryłem w sobie geja, myślałem, że jestem chory. Tak mnie uczyła katechetka. Mówiła, że gej to człowiek niebezpieczny, chory, ma HIV-a.
Matka zaakceptowała go od razu. Wiedziała wcześniej, czekała jednak, kiedy to powie. Rodzeństwo też nie traktuje go jak odmieńca. Podobnie przyjaciele, znajomi.
Nie walczyłam z sobą
Yga Kostrzewa od 15 lat jest w stałym związku z tą samą kobietą. Dziesięć lat temu wymieniły się obrączkami w nadziei, że to na całe życie. Była kameralna uroczystość.
Yga, rzeczniczka Lambdy Warszawa, przeszła długą drogę, nim osiągnęła dającą spokój otwartość.
- Byłam niezwykle zdeterminowana, dość szybko w gruncie rzeczy uświadomiłam sobie, że to moje życie, ja je kształtuję i ja za nie odpowiadam - opowiada. - Nie będę kłamała, zdecydowałam.
Swoją inność zauważyła pod koniec szkoły podstawowej. Koleżanki interesowały się chłopcami, a ona wolała obcować z dziewczynami. Były bardziej atrakcyjne, wzbudzały większe emocje.
- Nie toczyłam z sobą żadnej walki, ale chciałam wiedzieć, co się dzieje. Nie myślałam, że minie, po prostu zaakceptowałam sytuację. Dużo czytałam, szukałam informacji. Na szczęście dla mnie nie uwikłałam się w kłamstwo. Nie oszukiwałam siebie, znajomych, rodziny, nawet w pracy nie udaję, że jest inaczej. Ale to była długa droga.
Rodzina zaakceptowała
Najpierw rozmowa z mamą. Otwarta, szczera, choć podszyta lękiem. Obyło się bez szlochów, dramatycznych scen i słów, których później się żałuje. Mama domyślała się, co się dzieje.
- Co prawda próbowała przekonać mnie, że to stan przejściowy, że zakocham się w chłopaku i wszystko będzie normalnie - wspomina. - Wiedziałam jednak, że tak się nie stanie. Ojciec nie podejmował tematu, ale jakby hurtem zaakceptował moje preferencje i sposób na życie. Najszybciej zrozumienie znalazłam u brata. Nie muszę niczego udawać przyjeżdżając z moją partnerką do mojej rodziny.
Yga jest zwolenniczką jawności i otwartości. Uważa, że to jedyna droga do normalnego życia.
Mimo nietolerancji wobec inności
- Co życie, to scenariusz - komentuje Yga. - Są osoby, które z obawy przed odrzuceniem czy napiętnowaniem pojawiają się na przykład podczas imprez rodzinnych z osobą wprawdzie płci przeciwnej, ale orientacji homoseksualnej. Strach przed odkryciem prawdy czy zawodem jest silniejszy niż chęć pokazania prawdy o sobie.
Yga mieszka w Warszawie, pracuje w firmie reklamowej
- Ale jest to firma polska - podkreśla i odpiera zarzut, że w wielkim mieście łatwiej. - To pewnie prawda, że Warszawa daje większe możliwości, ale podkreślam, wiele zależy od determinacji, z jaką kształtuje się własne życie, od wypracowania kontaktów z innymi.
Co w tej chwili przeszkadza jej szczególnie oprócz "ludzkich języków"?
- Przepisy prawne - pada odpowiedź. - Jako para nie mamy do niczego prawa. Na przykład kwestie spadkowe. Razem mieszkamy, razem inwestujemy. W przypadku śmierci jednej z nas, ta druga nie ma do niczego praw. Spisałyśmy testamenty, ale podatek, który obowiązywałby jedną z nas, jest najwyższy. Czy to sprawiedliwe? Podobnie sprawy zdrowia. Lekarz w szpitalu odmówi mi rozmowy na temat choroby partnerki, ponieważ formalnie jestem obcą osobą.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?