Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radny ze Szczecinka straci mandat przez lustrację?

Rajmund Wełnic
Postępowanie lustracyjne dotyczące współpracy radnego Janusza Leszko z organami bezpieczeństwa PRL toczyło się od jakiegoś czasu.
Postępowanie lustracyjne dotyczące współpracy radnego Janusza Leszko z organami bezpieczeństwa PRL toczyło się od jakiegoś czasu. Rajmund Wełnic
Janusz Leszko, radny miejski Platformy Obywatelskiej ze Szczecinka, miał złożyć niezgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne. Najpewniej straci mandat.

Postępowanie lustracyjne dotyczące współpracy radnego Janusza Leszko z organami bezpieczeństwa PRL toczyło się od jakiegoś czasu. W lutym Sąd Okręgowy w Koszalinie orzekł, że jego oświadczenie iż nie pełnił służby ani nie był współpracownikiem organów bezpieczeństwa PRL, jest nieprawdziwe. Radny od wyroku się odwołał i w czerwcu Sąd Apelacyjny w Szczecinie utrzymał go w mocy. Orzeczono zakaz pełnienia funkcji publicznych i kandydowania w wyborach powszechnych przez 3 lata.
Co na to radny? Zapowiada, że będzie się odwoływał (zostaje mu kasacja, ale biuro lustracyjne nie potwierdza, że kasacja wpłynęła). - Na przełomie lat 70. i 80. prowadziłem osiedlowe ognisko TKKF przy ulicy Myśliwskiej, gdzie działała świetlica - mówi Janusz Leszko. - Po sąsiedzku, za płotem znajdował się garnizon, polska jednostka wojskowa. Kiedyś przyszli to mnie jacyś wojskowi, powiedzieli, że żołnierze radzieccy chcieliby skorzystać ze świetlicy. Zgodziłem się, dałem im klucze i tyle. Niczego nie podpisywałem, na nikogo nie donosiłem i nic nie podpisałem, nie współpracowałem z żadną bezpieką. Na rozprawie w sądzie na moją korzyść zeznawało dwóch świadków, oficerów Wojska Polskiego, ale sąd nie dał wiary ich słowom.

Prokurator Andrzej Pozorski, szef oddziałowego biura lustracyjnego Instytutu Pamięci Narodowej w Szczecinie, mówi, że nowe obowiązki pełni od maja, więc nie zna szczegółów sprawy, a akta są jeszcze w sądzie. - System generuje nam losowo numery oświadczeń lustracyjnych do weryfikacji - mówi, że co roku w całym kraju sprawdza się około 10 tysięcy oświadczeń, średnio 800 na każdy oddział. - W trakcie weryfikacji zasobów archiwalnych pod kątem prawdziwości oświadczenia, które budzi wątpliwości, występujemy z wnioskiem do sądu o wszczęcie postępowania lustracyjnego. I tak było w tym wypadku.

Co dalej? Przewodnicząca Rady Miejskiej wystąpi do sądu o informację i na tej podstawie przygotuje projekt uchwały o wygaśnięciu mandatu, który radni przegłosują na jednej z najbliższych sesji. Zarządzone zostaną także przedterminowej wybory, bo radnych wybiera się od zeszłego roku w okręgach jednomandatowych. Opozycja z Razem dla Szczecinka już szykuje kandydata.

Lustracja obejmuje każdą osobę urodzoną przed sierpniem 1972 roku, która m.in. ubiega się o mandat radnego lub parlamentarzysty. Janusz Leszko oświadczenie, że nie współpracował z organami bezpieczeństwa PRL złożył w styczniu 2008 roku. Był już wówczas radnym powiatowym. Od jesieni zeszłego roku jest radnym miejskim. To zresztą samorządowiec z najdłuższym stażem - był jednym z radnych wybranych do pierwszej, wolnej Rady Miasta Szczecinka w roku 1990. W przeszłości miał bogatą karierę sportową, jako bramkarz grał m.in. w Darzborze Szczecinek czy Gryfie Słupsk. Trenował także seniorskie i juniorskie zespoły piłkarskie. Ma 62 lata.
To nie pierwszy taki przypadek w Szczecinku. W roku 2010 mandat radnego powiatowego stracił Henryk Siegert z Sojuszu Lewicy Demokratycznej. W jego wypadku zlustrowano oświadczenie złożone w roku 2007, jako kandydat na posła.

IPN twierdził, że od 1973 do 1979 roku H. Siegert współpracował z II Wydziałem KW Milicji Obywatelskiej w Koszalinie jako tajny współpracownik o pseudonimie "Tomaszewski" i zachowały się dokumenty potwierdzające tajną i świadomą współpracę. - O tym, że jest moja teczka dowiedziałem się w grudniu 2008 roku, gdy pani prokurator z IPN zaprosiła mnie na rozmowę - H. Siegert zapewnia, że nigdy wcześniej nawet nie wiedział, że SB go gdzieś zarejestrowała. - Na nikogo nie donosiłem, w mojej teczce nie ma żadnych moich raportów, bo ich po prostu nigdy nie było. Esbecy zaczęli się nim interesować w latach 70., gdy jego matka starała się o paszport, aby odwiedzić siostrę w Republice Federalnej Niemiec. - Ciotka odwiedziła nas w 1973 roku, była u nas ze 2 godziny, a 15 minut po jej wyjściu wpadł do mieszkania tajniak - wspominał. - Chciał mnie namówić na współpracę z kontrwywiadem, żebym zbierał jakieś informacje z wyjazdów do Niemiec, ale stanowczo odmówiłem. Kazał mi tylko podpisać oświadczenie, że rozmowę zachowam w tajemnicy.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!