Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rak czai się w genach

Rozmawiała: Anna Miszczyk
Prof. Jan Lubiński jest szefem Międzynarodowego Centrum Nowotworów Dziedzicznych w Szczecinie.
Prof. Jan Lubiński jest szefem Międzynarodowego Centrum Nowotworów Dziedzicznych w Szczecinie. Fot. Marcin Bielecki
Prof. Jan Lubiński, światowej sławy genetyk, opowiada o przełomowym odkryciu, które może skutecznie ograniczyć zachorowalność na raka.

- Nieźle pan namieszał. Pana koledzy mówią, by nie palić, dobrze się odżywiać, być aktywnym fizycznie, żeby uchronić się od zachorowania na raka, a pan udowadnia, że za nowotwory odpowiadają przede wszystkim geny. Jednym słowem - siła wyższa...
- Nigdy tak nie mówiłem. To nieporozumienie. My pokazaliśmy, po raz pierwszy w świecie, że jak się rozwija nowotwór, to te wszystkie czynniki środowiskowe, które są niezbędne do tego, by powstał, muszą paść na podatny grunt. Nie można ich w żadnym razie bagatelizować. Jednak w każdym nowotworze punktem wyjścia, warunkiem startowym, jest to, czy odziedziczyliśmy zmiany w genach, które predestynują do jego powstania. Zawsze są dwa komponenty: geny i środowisko. Musimy być predestynowani genetycznie, by środowisko na nas zadziałało. Czyli informacja płynąca z badania genów, to jest informacja bazowa: że należymy do ludzi, którzy mogą zachorować. A potem już od nas samych będzie zależało, czy się odpowiednio zachowamy i czy na predyspozycje genetyczne nałożą się inne czynniki.

- A jak ktoś tych genów nie ma, to może sobie robić, co chce?
- Prawda jest taka, że najpewniej tak. W naszej przełomowej pracy pokazaliśmy, że u ludzi, którzy nie mają zmian w genach, ryzyko zachorowania na raka jest kilkadziesiąt razy zmniejszone. Ryzyko zachorowania na raka piersi u przeciętnej Polki jest 5-6-procentowe. U osoby bez predyspozycji genetycznych wyniesie mniej niż pół procenta. Tak więc to jest ta sytuacja, która uspokaja część osób, że są odporne na raka. Ale nie wyklucza tego ryzyka do końca! Jesteśmy więc zwolennikami tego, że zdrowy styl życia zawsze obowiązuje. Natomiast dzięki naszemu odkryciu można zróżnicować opiekę medyczną dla osób, które zmiany genetyczne mają. Dostosować do nich profilaktykę, badania kontrolne i leczenie.

- Ile tych zmian genetycznych odkryliście?
- Jeśli chodzi o raka piersi, to 20 zmian w 12 genach. Dało to nam wiedzę, że niemal wszystkie raki piersi mają uwarunkowanie genetyczne. Ktoś, kto tych zmian nie ma, ma bardzo niskie ryzyko zachorowania. Dla raka jelita grubego mamy dziś markery dla prawie 80 procent. Dla raka prostaty - ponad 50 procent, a dla czerniaka - ponad 70. Inne nowotwory mamy na razie słabiej przebadane.

To powiedzmy czytelnikom, co to jest ten marker?
- Dla nas, ludzi zajmujących się testami DNA, "marker" oznacza zmianę w genie, którą dziedziczymy. To znacznik, który mówi, czy osoba jest w grupie ryzyka zachorowania na raka.

- Dlaczego genetycy kładą duży nacisk na przeprowadzanie u kobiet chorych na raka piersi testu na BRCA 1?
- Bo od tego zależy, czy będą dobrze leczone. Już od paru lat wiadomo, że kobiety, które mają raka piersi i mutację BRCA 1, najczęściej umierają na raka jajnika. Dlaczego? Bo wszyscy leczą raka piersi, a ten drugi się w tym czasie spokojnie rozwija. U osób ze zmienionym BRCA 1 wysokie jest ryzyko i raka piersi, i raka jajnika. Dlatego jest ważne, by profilaktycznie usuwać jajniki i jajowody u kobiet, które mają raka piersi z powodu mutacji BRCA 1. To zwiększa dwukrotnie przeżycia 10-letnie. Druga prawidłowość: u kobiety mającej raka piersi i nieprawidłowe BRCA 1, występuje 10-krotnie większe ryzyko raka drugiej piersi. Można je obniżyć podając tamoxifen. To jest wskazane tylko u kobiet z BRCA1. Trzecia sprawa: w maju 2007 roku ukazała się pierwsza na świecie analiza, która pokazała, że leki najbardziej popularne w leczeniu raków piersi, tak zwane taksany, nie działają u większości pacjentek z mutacją w genie BRCA 1. Natomiast świetnie sprawdza się inny lek, znany od 30 lat. Tak więc każdą kobietę z rakiem piersi należy koniecznie poddać testowi genetycznemu na BRCA1, żeby leczyć ją optymalnie.

- Załóżmy, że wykrywacie mi tę mutację genu. Co mam z tą wiedzą zrobić?
- To się we wszystkim przydaje. I w leczeniu, jak mówiłem przed chwilą, i w badaniach kontrolnych, i w profilaktyce. Odkryto, że jak pani robi mammografię, a ma mutację BRCA1, to szansa na wykrycie nowotworu nie przekracza 20 proc. Czyli na 100 wczesnych raków piersi wykryje się mammografią 20. W tym przypadku metodą bardziej skuteczną, pozwalającą wykryć 90 proc. wczesnych raków, jest rezonans magnetyczny piersi.

Druga rzecz jest taka: na dziś badania kontrolne dotyczące narządów rodnych też nie działają. Jak pani robi usg dopochwowe, by wykryć zmiany, to ma pani mniej niż 10 proc. szans, by wykryć wczesnego raka jajnika. Dlatego kobiety, które mają BRCA1, muszą mieć profilaktycznie usunięty jajnik i jajowód. Trudno. Jak się ten zabieg przeprowadza, to u blisko 10 proc. kobiet nie widać w tym czasie zmian klinicznych, a potem pod mikroskopem w pobranym materiale zauważa się wczesne raki.

- A co z profilaktyką?
- Są osobne zalecenia dla kobiet z BRCA 1. Po pierwsze: przed 30. rokiem życia w ich przypadku ryzykowne jest stosowanie doustnych środków hormonalnych. Powyżej 30. natomiast powinny stosować antykoncepcję, bo ryzyko raka piersi już znika, a antykoncepcja obniża ryzyko raka jajnika.

Ważne dla tych kobiet jest karmienie piersią. Jeden miesiąc karmienia obniża ryzyko raka piersi o 2 proc., czyli rok karmienia to z grubsza o 25 proc. mniejsze ryzyko zachorowania.

Kobietom po 35. roku życia proponujemy profilaktyczne usunięcie jajnika z następowym podaniem hormonalnej terapii zastępczej. Dochodzi jeszcze profilaktyczne podawanie tamoxifenu, by obniżyć ryzyko raka piersi.
No i zachęcamy młode dziewczęta z rodzin z BRCA 1 do ćwiczeń, by opóźnić pierwszą miesiączkę, bo jak opóźnimy ją o rok, to ryzyko zachorowania na raka piersi obniżymy o 10 proc.

Te wszystkie zalecenia profilaktyczne każda pacjentka dostaje na piśmie. Ich stosowanie powoduje, że ryzyko raka piersi czy jajnika z 80 proc. spada do 10.
Potencjalnie bardzo atrakcyjne dla kobiet z BRCA 1 jest suplementowanie diety specjalnym preparatem z selenem, który opracowaliśmy. W lipcu zakończą się trzyletnie badania. Przeprowadzaliśmy je na 1400 kobietach. W lipcu odkodujemy dane i zobaczymy, czy selen obniża ryzyko raka. To jest pierwsza taka próba w świecie.

- Czy pana koledzy lekarze chętnie korzystają z pana odkryć?
- W naszym szpitalu na Pomorzanach od lat pacjentki są świetnie leczone. Także w Golęcinie. W Polsce, niestety, tak nie jest. Tylko pojedyncze oddziały chirurgii onkologicznej korzystają z postępu. Trzeba to trochę zrozumieć. Nieskromnie powiem, że jesteśmy liderami w skali światowej. Jest zrozumiałe, że jak jest coś zupełnie nowego, to potrzebny jest czas, by to dotarło. Dramat polega na tym, że pacjenci nie są optymalnie leczeni. Blisko 2 tys. młodych dorosłych co roku zachorowuje na raki dziedziczne, którym można zapobiec.

- Kiedy pan zaczynał, mówiono, że nie ma genetycznych predyspozycji do raka. Były problemy z pracą, lokalem do badań genetycznych. Właściwie mógłby pan się zniechęcić, wyjechać z kraju. Skąd pan czerpał siłę do walki?
- Uważam się za człowieka niezależnego. Mówiono mi też zawsze, że jestem osobą nie za bardzo pokorną. Może i tak. Ale jak bym miał powiedzieć do końca, jak to jest, to nie wiem. Zawsze byłem sprawnym uczniem. Z dużą łatwością się uczyłem. Ale też byłem pracowity. I może dlatego, że to się udawało, to chętnie coś budowałem, tworzyłem. Mam wewnętrzną potrzebę pogłębionego studiowania. I potem, jak się cały czas tak robi, to się gromadzi potencjał. W którymś momencie ci, co naprawdę coś studiują, są w sytuacji wygranej. Jak ktoś wykona dużo badań, to potem się robi bardziej niezależny. Dlaczego pani nie zapyta: a ile pan popełnił błędów? Tu by było sporo do opowiadania. Błąd na błędzie. Bez przerwy. Tylko tyle, że się trzeba na nich uczyć. Jako młody badacz miałem naiwne zaufanie do starszych. Jak ktoś chce tylko funkcjonować w środowisku, które ma dobry tytuł, to to wystarczy. Ale jeśli chce się być twórcą, to nic bardziej zgubnego. Nie mówię, że nie trzeba pracować w dobrych warunkach, ale to nie jest żadna recepta. To, co robię, jest oparte o pomysł, organizację. I sprzyjające warunki: Pomorska Akademia Medyczna i polska homogenna populacja, która jest doskonałym miejscem do badań genetycznych. Wiele prawidłowości łatwiej jest tu wychwycić, bo my, Polacy, jesteśmy do siebie bardzo podobni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!