Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ratownik medyczny z Koszalina: - Falę wsparcia zastąpiła fala hejtu

Joanna Boroń
Joanna Boroń
Dla niektórych ratownicy medyczni stali się wrogami publicznymi
Dla niektórych ratownicy medyczni stali się wrogami publicznymi archiwum
Dwa lata temu gdy dopiero uczyliśmy się znaczenia słowa COVID-19, medycy byli bohaterami. Stali na pierwszej linii frontu, nieprzygotowani do walki z nowym zagrożeniem. Szyliśmy im maseczki, piekliśmy ciasta i przynosiliśmy posiłki. Po dwóch latach pandemii medycy nie są już bohaterami. Dla niektórych stali się wrogami publicznymi.

Grzegorz Chylak, ratownik medyczny z Koszalina, mówi, że wszystko zaczęło się zmieniać po trzeciej fali pandemii. Dlaczego? - Myślę, że przestaliśmy się bać. Zmęczenie nową pandemiczną rzeczywistością dołożyło swoje i antyszczepionkowcy, których może nie ma wielu, ale potrafią narobić zamieszania – komentuje.

- Pamiętam początki pandemii. Byliśmy zmęczeni, przerażeni, ale czuliśmy, że nie jesteśmy w tym sami. Stali za nami ludzie. Doceniali nas. To było dla nas naprawdę ważne – opowiada. - Dziś jesteśmy opluwani w mediach społecznościowych. Zarzuca nam się, że jesteśmy mordercami. Że sobie tą pandemię wymyśliliśmy. Niestety i w „realnym” życiu mierzymy się z atakami, które może nie przybrały formy ataków fizycznych, ale wiemy, że w innych rejonach i tak się działo.

- Na początku pandemii ratownicy medyczni otrzymywali laurki od dzieci, ludzie zawsze przekazywali miłe słowa wsparcia, ale teraz więcej jest momentów, kiedy szczególnie idąc w kombinezonach, spotykają się z obraźliwymi i kąśliwymi uwagami. Zdarzają się takie gesty jak pokazywanie środkowego palca, czy też pukanie się w głowę – przyznaje Paulina Heigel, rzeczniczka prasowa Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego.

Chęć zrobienia przykrości zespołom medycznym wykracza często poza granice bezpieczeństwa. W mediach społecznościowych WSPR możemy przeczytać o sytuacjach, w których kierowcy wyprzedzali jadący na interwencję ambulans, żeby pokazać ratownikom w kombinezonach obraźliwe gesty.

- Nie prowadzimy statystyki takich zdarzeń, ale rzeczywiście ratownicy zgłaszają nam różne nieprzyjemne sytuacje. Są to przykre momenty, ale na szczęście nie dochodzi do bezpośrednich ataków. Ludzie twierdzą, że pandemii nie ma i wymyślili ją sobie ratownicy medyczni – podsumowuje Paulina Heigel.

- Staramy się ignorować takie incydenty, nie wdajemy się w dyskusję z tymi, którzy uważają, że pandemii nie ma, a szczepionka przeciwko covidowi to eksperyment medyczny. Ale to nie jest proste, proszę mi wierzyć. Ufam nauce. A nawet gdybym nie ufał, to praca którą wykonuję dostarcza mi dowodów na to jak groźna to choroba i jak skuteczną bronią są szczepienia – komentuje.

Pan Grzegorz jest ratownikiem, który jeździ do pacjentów z podejrzeniem koronawirusa: - Są sytuacje bardzo trudne. Osoby w bardzo ciężkim stanie, które dawno powinny trafić do szpitala, ale zbagatelizowały sytuację. Często to chorzy niezaszczepieni, w starszym wieku. Gdy pytami, dlaczego się nie zaszczepili to słyszmy: „tak wyszło”, „jakoś się nie złożyło”, „nie było czasu”, albo „nie wiedzieliśmy, że to taka groźna choroba”. Pamiętam wezwanie do 75-latki. Jej stan był bardzo zły. Już przy nas zatrzymało się jej serce. Udało nam się przywrócić jej funkcje życiowe. Trafiła na OIOM. Myślę, że już z niego nie wyszła. Nie była zaszczepiona. Takich sytuacji było więcej – pacjenci, których wieziemy do szpitala z myślą, że już tego szpitala nie opuszczą. A ich sytuacja mogłaby wyglądać inaczej. Gdyby uwierzyli w naukę, gdyby znaleźli czas na szczepienie – mówi.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera