27 czerwca 1978 roku sowiecka rakieta wyniosła na orbitę Ziemi statek Sojuz 30. Na jego pokładzie znalazł się radziecki kosmonauta Piotr Klimiuk i Mirosław Hermaszewski, polski lotnik wojskowy. Był to pierwszy Polak w kosmosie. I do tej pory jedyny, zanosi się zresztą, że długo tak jeszcze pozostanie.
CZYTAJ TEŻ:
Sam lot był rutynowy, w ciągu 8 dni Sojuz 30 – po zacumowaniu do stacji orbitalnej Salut 6 - pokonał ponad 5 milionów kilometrów okrążając naszą planetę 126 razy. Na jej pokładzie wykonano serie eksperymentów i 5 lipca 1978 kosmonauci wylądowali na stepach Kazachstanu.
Jedyny Polak w kosmosie
Mirosław Hermaszewski z miejsca stał się niemal bohaterem narodowym. Ustanowił kilka rekordów Polski – wysokości lotu – 363 kilometrów oraz prędkości – 28 tys. km/h. Dla władz PRL „Polak w kosmosie” był to powód do dumy i dowód na potęgę bankrutującej powoli Polski Ludowej oraz współpracy z ZSRR. Rosjanie zresztą w tym właśnie czasie z powodów propagandowych słali w kosmos więcej misji z przedstawicielami krajów socjalistycznych, aby podkreślić internacjonalistyczny wymiar podboju kosmosu. Niezależnie od tego warto docenić wyczyn Mirosława Hermaszewskiego.
Oczywiście w zbiorach szczecineckiego pasjonata aeronautyki Jarosława Brancewicza, najwierniejszego z wiernych uczniów astronoma-amatora Adama Giedrysa ze Szczecinka. – Mam dwa zdjęcia z osobistymi dedykacjami Mirosława Hermaszewskiego, zdobyte na początku XXI wieku – Jarosław Brancewicz mówi, że wcale nie było o nie łatwo, bo polski kosmonauta raczej niechętnie odpowiada na podobne prośby kolekcjonerów. – Ale na szczęście mam znajomego, który o Hermaszewskim wie chyba więcej niż on sam, który ma świetne z nim relacje i dzięki jego dojściom udało mi się zdjęcia z autografami zdobyć.
W kolekcji pana Jarka są także unikatowe koperty z podpisami kosmonauty wydane z okazji lotu przez Pocztę Polską.
Kolekcja pasjonata
Jarosława Brancewicza od zawsze pasjonowały loty kosmiczne. Jako, że miał niewielkie szanse, aby zostać kosmonautą, postanowił poświecić się zbieraniu pamiątek – głównie zdjęć z autografami ludzi, którzy polecieli w kosmos. O astronautyce wie niemal wszystko. A zaczęło się od listu do Sally Ride, pierwszej Amerykanki w kosmosie. I prośby o zdjęcie z podpisem.
Ku jego zdumieniu, odpowiedź przyszła. – Była to dla mnie także motywacja do nauki angielskiego – uśmiecha się pan Jarek, który z czasem stał się niemal domownikiem na szczecineckiej poczcie śląc setki i tysiące listów do astronautów, kosmonautów i agencji badań kosmicznych. W ten sposób zdobył większą część swojej imponującej kolekcji.
Dziś jego zbiory liczą tysiące eksponatów, choć z czasem kolekcjonowanie utrudniło pojawienie się aukcji internetowych, na których zaczęto handlować autografami astronautów. To wielu z nich zniechęciło do wysyłania swoich zdjęć kolekcjonerom – co innego. Naszemu rozmówcy oferowano wielkie kwoty za szczególnie unikatowe zdjęcia, ale dla niego nie mają one wartości materialnej. Poza tym trzyma się zasady, że żadnego nie kupuje – to podarunki i odpowiedzi na prośby o przesłanie zdjęć.
Zresztą jak się rozstać z taką relikwią jak absolutnie unikatowe ujęcie członków lotu wahadłowca Columbia, wykonane i podpisane przed ich tragicznym lotem? Jedno z niewielu na świecie, bo znalazła się na nim Stefania Turner, opiekunka misji.
Jarosław Brancewicz ma fotografie członków misji amerykańskich – Merkury, Gemini, Apollo, załogi wahadłowców. Są także zdjęcia radzieckich kosmonautów, choć wbrew pozorom zdobycie ich nawet dla kolekcjonera z Polski będącej w bloku demoludów było trudniejsze niż od Amerykanów. Ma autograf Neila Armstronga, pierwszego człowieka na Księżycu. Ma i podpis Jurija Gagarina, pierwszego człowieka, który poleciał w przestrzeń kosmiczną (choć akurat w tym wypadku są wątpliwości co do autentyczności). Notabene to jedyne zdjęcie, za które pan Jarek zdecydował się zapłacić na aukcji. Nie mogło także zabraknąć pierwszej kobiety w kosmosie – Walentyny Tiereszkowej. Jest i pamiątkowy wpis od Mirosława Hermaszewskiego, jedynego jak na razie (poza panem Twardowskim) Polakiem w kosmosie.
Są także pamiątkowe, okolicznościowe koperty, znaczki pocztowe, stemple, dokumenty, plakietki poszczególnych misji. A także prywatne list od astronautów. W sumie grubo ponad 2,5 tysiąca eksponatów.
To także Jarosław Brancewicz doprowadził do tego, że do Szczecinka ponownie w roku 1998 i 2010 udało się sprowadzić na wystawę skałę z Księżyca. Wypożyczenie jej od Amerykanów nie jest proste, ale pan Jarek miał i ma takie zaufanie NASA, że udało się to zorganizować. – Ekspozycja z roku 1998 miała przypomnieć tę z 1971, gdy to panu Adamowi Giedrysowi udało się sprowadzić okruch z Księżyca, szkoda, że tego nie doczekał… - mówi kolekcjoner.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?