Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rok od śmierci Andrzeja Leppera. To był dobry chłop - mówią w Zielnowie

Rafał Nagórski współpraca: Marzena Sutryk
Grób Andrzeja Leppera na cmentarzu w Zielnowie.
Grób Andrzeja Leppera na cmentarzu w Zielnowie.
W niedzielę minął rok od śmierci Andrzeja Leppera. W jego rodzinnych stronach do dzisiaj nikt nie wierzy w wersję o samobójstwie. Zdecydowana większość bardzo dobrze wspomina byłego ministra rolnictwa.

Tak było

Tak było

Z regionu koszalińskiego Samoobrona szła do wyborów jeszcze przed swoim oficjalnym powstaniem, bowiem już w 1991 roku - jako Wojewódzki Komitet Samoobrony Rolników w Koszalinie z siedzibą w Darłowie. Tutaj też osiągała często najlepsze wyniki w kraju. Największe poparcie Samoobrona miała w 2005 roku - wtedy to w wyborach do Sejmu partia zdobyła w kraju 11,41 procent głosów wyborców. Jednak w regionie koszalińskim, mateczniku Samoobrony, najwięcej głosów oddano w wyborach 4 lata wcześniej - w 2001. Wtedy to na Samoobronę zagłosowało aż 46 863 mieszkańców. Natomiast w 2005 - było ich kilka tysięcy mniej, bo 39 966. Potem było już tylko gorzej. W kraju w wyborach w 2007 wynik spadł aż do 1,53 proc. Samoobrona nie weszła wtedy do Sejmu. W okręgu koszalińskim na partię zagłosowało już tylko 10 440 wyborców. W kolejnych wyborach partia nie zgłaszała już swoich list.

Rafał Nagórski
[email protected]
- Co ty zrobiłeś Andrzej, ja nie mogę w to uwierzyć. Chciałbym zobaczyć tego Ziobro, Kaczyński nasyłał na ciebie agentów. To hańba - to się nie mieści w głowie. Zostawiłeś nas, twój syn się wyleczył, a tu co. Byłeś wierzący, do mszy służyłeś. Musiał ci ktoś pomóc - te słowa wypowiedziane podczas pogrzebu Andrzeja Leppera przez jego brata Antoniego do dzisiaj doskonale oddają atmosferę panującą w rodzinnych stronach założyciela Samoobrony. - Tutaj chyba nikt nie wierzy w to, że Lepper popełnił samobójstwo - można usłyszeć od mieszkańców Zielnowa pod Darłowem, gdzie mieszkał były wicepremier. Podobnie mówią w pobliskich Krupach, gdzie Andrzej Lepper z rodziną chodził do kościoła. Tutaj również mieścił się lokal wyborczy, w którym zawsze głosował.

- U nich było naprawdę źle. Choroba syna, spore długi. Wszyscy o tym mówili, ale ostatnie miesiące przed śmiercią zaczęli wychodzić na prostą. On naprawdę nie miał powodu, żeby odebrać sobie życie - mówi nam jeden z mieszkańców Krup. - Wiem, że w telewizji bez przerwy mówią coś innego, ale jaka jest prawda, sądzę, że nigdy się nie dowiemy. On zabrał ze sobą do grobu tajemnicę swojej śmierci - kręci głową nasz rozmówca wskazując na pobliski cmentarz. Krótko po pogrzebie to miejsce było bardzo często odwiedzane przez turystów wypoczywających w okolicach Darłowa. Były takie dni, że niemal bez przerwy ktoś stał przy grobie.

- To była znana postać. Przyjechaliśmy zobaczyć grób i chwilę się nad nim pomodlić - można było usłyszeć od zaglądających tu ludzi. Z czasem nasilenie "wycieczek" było tak duże, że ktoś postanowił zamontować żółtą tablicę przy wiejskiej drodze - drogowskaz dla gości, którzy nie wiedzą, jak dotrzeć na cmentarz. Dzisiaj wielkich tłumów już nie ma, ale grób często odwiedzany jest przez rodzinę. A i turyści tu nadal zaglądają - szczególnie teraz, gdy są wakacje - mówią ludzie.

Jak radzą sobie w rok po śmierci najbliżsi? - Powolutku dochodzą do siebie. Jest im bardzo ciężko, ale przede wszystkim są razem - mówi nam osoba zaprzyjaźniona z rodziną Lepperów. - Kiedyś gospodarstwo słynęło z hodowli bizonów. Teraz przestawili się na krowy mleczne. Z tego mają niezbyt duże, ale stałe źródło dochodu.

To właśnie gospodarstwo było oczkiem w głowie Andrzeja Leppera i miejscem pracy dla wielu okolicznych mieszkańców. Z czasem stało się jednak wielkim powodem do zmartwień. Przewodniczący często wyrzucał sobie, że zajął się polityką i zostawił syna na gospodarce. Gdy okazało się, że syn Tomek ma problemy ze zdrowiem (od red. bardzo poważna choroba wątroby) Lepper gryzł się tym jeszcze bardziej. - Teraz powoli wszystko wraca do normy - mówi nam przyjaciel rodziny. - Tomek zdaje sobie co prawda sprawę z tego, że czeka go przeszczep wątroby, ale wspólnie z matką starają się normalnie żyć. O tragedii, która ich dotknęła nie da się zapomnieć, ale muszą jakoś na nowo wszystko poukładać.

- Zdajemy sobie sprawę z ciężkiej sytuacji tej rodziny. Dobrze znałem się przecież z Andrzejem - mówi wójt gminy Darłowo Franciszek Kupracz. - Pomagamy Tomkowi jak możemy, choćby w kwestii podatków - dodaje. Mimo że od śmierci założyciela Samoobrony minął już rok, rodzina nie ma całkowitego spokoju od polityki.

- Do żony Andrzeja dzwonią politycy i to nawet tacy z pierwszych stron gazet. Liczą na to, że ona będzie popierać ich polityczne wizje, a dzięki jej nazwisku oni zbiją jeszcze w Polsce kapitał polityczny - mówi jeden z naszych rozmówców. - Tacy ludzie zupełnie nie mają wyczucia, bo zapominają, że to właśnie polityka zniszczyła Andrzeja - dodaje.

Samoobrona bez Andrzeja Leppera

Rocznica

Szef Samoobrony, były wicepremier rządu PiS-LPR-Samoobrona Andrzej Lepper został znaleziony martwy 5 sierpnia 2011 roku w warszawskiej siedzibie partii. Jak ujawniła prokuratura, Leppera - powieszonego w łazience na sznurze przymocowanym do worka bokserskiego - znalazł ok. godz. 16.20 jego zięć. Pogrzeb Leppera odbył się 11 sierpnia w Krupach, w gminie Darłowo.

Miejsce Andrzeja Leppera w fotelu przywódcy partii zajął Andrzej Prochoń, pochodzący z powiatu piotrkowskiego. Ze strony internetowej partii dowiadujemy się o nim, że w strukturach Związku i partii Samoobrona jest od wiosny 1992 roku. A także, że "czynnie uczestniczył w akcjach protestacyjnych, blokadach. Zaangażowany w wiele akcji pomocowych: między innymi dla powodzian, osób w potrzebie, a także współorganizator kolonii dla wiejskich dzieci. Doskonale rozumie stan polskiej wsi, gdyż sam jest rolnikiem, a jako ojciec czwórki dzieci wie, jak trudno jest je nakarmić i wychować biorąc pod uwagę nasze realia socjalno-ekonomiczne". Czy jest w stanie dorównać Andrzejowi Lepperowi, powszechnie uznawanego za trybuna ludowego i polityka z charyzmą?

- Będzie mu trudno. Powiedzmy sobie szczerze: Andrzeja Leppera nikt nie jest w stanie zastąpić, to była postać nie do podrobienia, postać wybitna, człowiek jedyny w swoim rodzaju, który potrafił pociągnąć tłumy za sobą. Na swoją pozycję pracował latami, konsekwentnie parł do przodu, nie poddawał się - mówią lokalni działacze Samoobrony z regionu. A tych jest naprawdę niewielu. Robią dobrą minę do smutnej gry. Bo tak trzeba chyba mówić o obecnej sytuacji Samoobrony, która jest schedą po Andrzeju Lepperze. Partia nie ma biur w terenie. W województwie zachodniopomorskim szacuje się, że członków z legitymacją, którzy jawnie działają w partyjnych strukturach, jest około stu. Pozostali to ewentualnie sympatycy, którzy głośno raczej nie przyznają się, że po drodze im z Samoobroną.

- A dziwi się pani? - mówi Ryszard Krzyśków, który jest przewodniczącym zachodniopomorskiej Samoobrony.

Jest ze Szczecina, związany z przemysłem rolno-spożywczym. - Nasi ludzie mówią, że często słyszeli w pracy ultimatum, że musieli się wycofać z partii, bo inaczej straciliby pracę. Bycie w Samoobronie nie jest dziś modne. Co innego na wsi - tam rolnicy za nami stoją i nas popierają, ale nie mają legitymacji partyjnych. Ryszard Krzyśków twierdzi, że ludzie już od nich nie odchodzą. - Bo kto miał odejść, to zrobił to, gdy przekalkulował sytuację po przegranych wyborach parlamentarnych. Wtedy najwięcej od nas uciekło, niektórym woda sodowa uderzyła do głowy.

Brakuje pieniędzy

Największym problemem partii jest brak funduszy na funkcjonowanie.

- Trudno jest działać bez budżetowych dotacji, gdy do tego panuje powszechny monopol partyjny i trudno przebić się w mediach - mówi Ryszard Krzyśków. - My przecież działamy, spotykamy się, uczestniczymy w życiu publicznym, ale nikt tego nie zauważa. Media nas omijają, a my nie dostajemy ani złotówki z budżetu państwa, no i jest ciężko. Co innego, gdybyśmy byli w parlamencie... Ryszard Krzyśków zapewnia, że to się zmieni, że jego partia nie odpuści.

- Po tych wszystkich uroczystościach upamiętniających Andrzeja Leppera, spotkamy się jesienią na zjazdach i będziemy ustalać dalszą taktykę - mówi. - Program partii? Wymaga aktualizacji. Mamy w Radzie Krajowej fachowców - czterech naukowców, których nazwisk nie chcę podawać, i oni nam w tym pomogą. Ale wiele rzeczy, jak problemy z dopłatami dla rolników, czy bezrobocie - to tematy z naszego programu, które mimo upływu lat, wciąż są aktualne. I będziemy startować w każdych wyborach, i samorządowych, i tych parlamentarnych. Nie damy za wygraną! Plan jest taki: utrzymać partię i startować w wyborach. Praca cały czas idzie, zbieramy pieniądze i działamy.

Nie wierzą w samobójstwo
- Ja za wiele mówić nie mogę, bo śledztwo w sprawie jego śmierci jeszcze trwa, i ja też byłem przesłuchiwany - mówi Krzyśków. - Ale czy pani, gdyby wygrała walkę o zdrowie syna i nie miała długów - bo prawda jest taka, że Lepper nie miał długów - popełniłaby samobójstwo? U nas w partii, jakby pani zapytała, to 9 na 10 osób mówi, że to nie było samobójstwo. Andrzej Lepper szykował się do nowej polityki, polityki otwarcia na społeczeństwo. Mówił nam o tym, miał wielkie plany, nie zamierzał się poddawać. To był silny człowiek i nie wyglądał na załamanego, wypalonego. Poza tym pamiętajmy o jeszcze jednej rzeczy: tuż przed jego śmiercią zdarzyła się seria innych niewyjaśnionych zdarzeń - poprzedziła ją śmierć kolejno czterech różnych osób, m. in. został znaleziony nieżywy bliski doradca - to nie mogły być samobójstwa. Ale trwa śledztwo, a skoro tak długo trwa, to znaczy, że śledczy dokładnie wyjaśniają wszystkie wątpliwości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!