Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rowerem po polskim wybrzeżu i wokół Australii. Tak wygrywa się z rakiem

Rafał Nagórski [email protected]
- Na razie trenujemy w Polsce, ale już wkrótce wyjeżdżamy do Australii. Dlaczego akurat tam? - Bo tam jest przestrzeń - mówi Joachim na zdjęciu z towarzyszącym mu podczas wyprawy tatą Robertem.
- Na razie trenujemy w Polsce, ale już wkrótce wyjeżdżamy do Australii. Dlaczego akurat tam? - Bo tam jest przestrzeń - mówi Joachim na zdjęciu z towarzyszącym mu podczas wyprawy tatą Robertem. Radek Koleśnik
Najpierw 1.000 kilometrów polskim wybrzeżem. Potem 10.000 kilometrów wokół Australii. W Mielnie i Darłowie gościł 22-latek, który wsiadł na rower, by pokazać, że można wygrać z rakiem.

- Jazda rowerem to doskonała forma rehabilitacji - przekonuje Joachim Czerniak, 22-letni mieszkaniec Poznania, który niemal przez cały lipiec pokonuje trasę wiodącą polskim wybrzeżem. Chce tak przejechać tysiąc kilometrów, po to, by potrenować przed wyprawą jego życia - do Australii, gdzie na rowerze chce przejechać aż 10 tysięcy kilometrów.
Plan niecodzienny nawet dla w pełni zdrowej osoby. Tymczasem wyjątkowości całej tej akcji dodaje fakt, że jeszcze kilkanaście miesięcy temu Joachim leżał przykuty do szpitalnego łóżka, z podejrzeniem, że nigdy może nie odzyskać sprawności w nogach.

- Kiedy na początku sierpnia 2009 zdiagnozowano, że jestem chory na nowotwór mózgu (guz szyszynki), w jednej chwili zawalił się mój cały dotychczasowy świat - pisał na swoim blogu. Nie dość, że przytrafił mi się nowotwór, to jeszcze nietypowy. Bowiem był on zlokalizowany w bardzo trudnym do operowania miejscu, czyli tuż pod oczami. Cudem znalazłem miejsce w szpitalu w Sosnowcu. Rozpoczęły się badania, obserwacja i podawanie sterydów, od których puchłem jak bania. Z początku myślałem, że w tydzień po operacji wrócę do domu. Na moje nieszczęście lekarze gremialnie orzekli, że podczas operacji doszło do niedokrwienia w rdzeniu kręgowym. Z tego powodu utraciłem zupełnie władzę w nogach i leżałem sparaliżowany jak przysłowiowa kłoda. Było wysoce prawdopodobne, że już nigdy więcej nie będę chodził - opowiada.

Pod koniec piątej doby, licząc od operacji, drgnęła mu jedna stopa. - Minimalny ruch sprawił, że nadzieja wstąpiła w nasze serca. Nasze, bo cały czas był przy mnie mój tata. Codziennie przychodził do szpitala na 14 godzin - relacjonuje.

Ćwiczyliśmy nie tylko nogi, ale też i ręce, które w pewnym stopniu miały mi zastąpić siłę nóg. Motywował mnie do ciężkiej pracy i mówił, że kiedyś wszystko będzie OK. Żelazna dyscyplina jaką mi narzucił przynosiła efekt - dodaje nasz rozmówca. Joachim nie tylko podniósł się z łóżka, ale wrócił do aktywności.

"Właśnie zwyciężam ze swoim rakiem - czyli 10 000 kilometrów na rowerze przez Australię" - pod takim hasłem młody mieszkaniec Poznania przygotowuje się nad Bałtykiem do wielkiej rowerowej wyprawy. 5 lipca wyruszył w trasę. Był już w Golczewie i Międzyzdrojach. Potem dojechał do Kołobrzegu i Ustronia Morskiego. W czwartek i piątek gościł w Mielnie i Darłowie, a dalsza trasa wiedzie przez Jarosławiec, Ustkę, Rowy i Łebę.

Wsiadanie na rower i codzienne pokonywanie dziesiątek kilometrów ma wzmocnić wiarę we własne siły i pokazać osobom, które znalazły się w podobnej sytuacji, że nigdy nie wolno się poddawać.

Termin rozpoczęcia zmagań w Australii został zaplanowany między 10 a 15 sierpnia. - Przez pół roku mam zamiar przejechać 10 000 kilometrów. Wyprawa ma mieć charakter etapowy i wieloosobowy. Zespół będzie się składał z dwóch głównych uczestników, czyli mnie i mojego Ojca, lekarza oraz wolontariusza - mówi z dumą 22-latek.
A plany na przyszłość? - Na razie cieszę się każdym dniem, ale chciałbym dokończyć edukację, którą przerwała mi choroba. Próbuję sił w grafice komputerowej. Wspólnie z tatą opracowałem nawet znak graficzny naszej wyprawy do Australii. To jest chyba to, co chciałbym robić dalej w życiu - uśmiecha się Joachim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!