- Dziś gospodarze mieli swój 6 grudnia, a my byliśmy świętymi Mikołajami - gorzko ironizował po końcowym gwizdku Tomasz Chrupałła, trener Leśnika. - Po dobrej pierwszej połowie, pełnej walki i zaangażowania, w drugiej coś musiało się chłopakom poprzestawiać w głowach, skoro tak bezmyślnie zagrali. Brak słów - dodał.
Wynik otworzył Mateusz Myśliński uderzeniem z rzutu wolnego. Pierwsza odsłona, którą goście rozstrzygnęli na swoją korzyść, była jednak wyrównana, a akcje toczyły się po obu stronach boiska. Po zmianie stron zaczął się niewytłumaczalny festiwal błędów manowian. Najpierw zawodnika bez piłki (już po oddaniu strzału) faulował w polu karnym Adrian Szatkowski, a arbiter wskazał na wapno. Szansy z jedenastu metrów nie zmarnował Adrian Nagórski. Następnie, po stracie piłki przez Piotra Jakubowskiego, faulem ratował się Marek Zdanowicz. I znów sędzia musiał odgwizdać rzut karny, który ponownie wykorzystał Nagórski. Leśnik próbował odrabiać straty, ale ani Piotr Sulima (dwukrotnie z dystansu), ani Paweł Rakowski (jego strzał z wolnego świetnie wybronił golkiper) nie zdołali odmienić losów spotkania.
Vineta Wolin - Leśnik Manowo 2:1 (0:1)
0:1 Myśliński (25.), 1:1 i 2:1 Nagórski (70. i 83. karne).
Leśnik: Tkacz - Szostak, Zdanowicz, Więckowski, Maciukajć, Jakubowski, Myśliński (75. Bober), Rakowski, Szatkowski (80. Gniadek), Bać, Sulima.
Zobacz także Gwardia Koszalin - Bałtyk Gdynia 1:0
POLECAMY:
Zachęcamy również do korzystania z prenumeraty cyfrowej Głosu Koszalińskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?