Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa: W Polsce straszy się uchodźcami, choć ich na razie nie ma

Piotr Polechoński
- To nie islam jest tutaj problemem, bo nie brakuje przykładów, gdy przez całe wieki chrześcijanie i muzułmanie żyli obok siebie bez żadnych konfliktów - przypomina ks. biskup Krzysztof Zadarko
- To nie islam jest tutaj problemem, bo nie brakuje przykładów, gdy przez całe wieki chrześcijanie i muzułmanie żyli obok siebie bez żadnych konfliktów - przypomina ks. biskup Krzysztof Zadarko Radek Koleśnik
Grzechem kanclerz Merkel było to, że narzucała liczby uchodźców krajom bez pytania o zdanie nie tylko tych, co mieli tych ludzi przyjąć, ale także tych, którzy mieli do tych krajów trafić. Tymczasem tutaj nie może być żadnego przymusu. Mówi ksiądz Krzysztof Zadarko, biskup pomocniczy w diecezji koszalińsko--kołobrzeskiej, przewodniczący Rady ds. Migracji, Turystyki i Pielgrzyme.

Paweł Kukiz chce referendum w sprawie uchodźców. To dobry pomysł?

Fatalny. Czy można poddać pod referendum sprawę pomocy ludziom żebrzącym o uratowanie ich życia? Jak pytać o coś ludzi, którzy nie są merytorycznie przygotowani do odpowiedzi? Wiadomo jaka będzie odpowiedź w chwili, gdy politycy pokroju Pawła Kukiza robią niewiele, aby oprócz społeczeństwa wyedukować też samych siebie w kwestii uchodźców. Wyedukować przede wszystkim w tej kwestii, co możemy dzisiaj mądrze zrobić, wiedząc już znacznie więcej niż pół roku temu, aby przygotować się na przyjęcie uchodźców. Tymczasem bez przygotowania społeczeństwa, które non stop karmione jest stereotypami i emocjami, lansuje się absurdalny pomysł z referendum. Jednym słowem pchamy ludzi w uliczkę, która za chwilę okaże się katastrofą. I jeden najważniejszy błąd: dowolne, zamienne używanie pojęć uchodźcy z imigrantem. Zgodziłbym się z pytaniem o politykę migracyjną państwa. Chyba nie trzeba referendum i nikt nie ma wątpliwości, że trzeba np. nadrobić sprawę sprowadzania ze Wschodu ludzi polskiego pochodzenia.

Co będzie tą katastrofą? Przyjęcie uchodźców? Rację mają ci, którzy mówią, że przed islamskimi imigrantami nie należy otwierać nawet najmniejszej furtki, że każda ich liczba jest groźna?

Ale jaka liczba? W Polsce mamy do czynienia z manipulacją, bo na razie żadnej liczby uchodźców u nas nie ma, a cały czas się nimi straszy. Poza tym oczywistym jest to, że nie jest dla Polski i Polaków groźne to, że imigranci islamscy do nas trafią, ale to, ilu ich do Polski przyjedzie. Nie mam żadnych wątpliwości, że kilkadziesiąt tysięcy nie będzie dla naszego kraju żadnym problemem, że ich odmienność kulturowa nie będzie dla nas niczym groźnym. Jesteśmy krajem europejskim jak Austria, która choć trzy razy mniejsza od Polski przyjęła już na swoje terytorium kilkaset tysięcy imigrantów, a w tym roku chce przyjść 37, 5 tysiąca kolejnych. Tymczasem tworzy się wrażenie, że nie poradzimy sobie z 7 tysiącami przez najbliższe cztery lata. To pokazuje, że poważniejszym naszym problemem jest brak sensownej, mądrej polityki migracyjnej i integracyjnej. A nie mamy jej, bo do tej pory nie było takiej potrzeby, aby ona była. Teraz to się jednak zmienia i najgorsze, co można w tej sytuacji zrobić, to udawać, że ten problem nas nie dotyczy. Otóż dotyczy i powinniśmy, póki czas, do tego wyzwania się przygotować. Dlatego znacznie byłoby lepiej, gdyby pieniądze, które pan Kukiz chce wydać na referendum przeznaczyć na konkurs na najlepszy program integracyjny z ludźmi, którzy do Polski już przyjeżdżają. Czy i jak interesuje polskie społeczeństwo los poważnie u nas obecnych Wietnamczyków, Chińczyków, Koreańczyków, Ukraińców. Jak się tu czują i jakie mają oczekiwania? Bo ważne jest to, aby w tym całym polityczno-ekonomicznym zamieszaniu wokół emigrantów nie zniknęła w nas wrażliwość na bliźniego, abyśmy w uchodźcach cały czas wdzieli ludzi, którzy potrzebują naszej pomocy. Niestety, coraz częściej słychać, szczególnie po takich dramatycznych wydarzeniach w Kolonii, określenia „dzicz”, „dzikusy”, „inwazja”, które uprzedmiotowiają całe zjawisko, a my w uchodźcy przestajemy widzieć człowieka. I to jest coś, z czym zgodzić się nie mogę.

W jednym z wywiadów ksiądz biskup powiedział, że „Byłoby fatalnie, gdyby nie doświadczyli od nas chrześcijańskiej postawy. Byłby to cios w serce”. Tymczasem najnowsze badania pokazują, że zdecydowana większość Polaków myśli inaczej: boi się imigrantów i mówi im „nie”.

Boimy się, bo, niestety, wiedzę na ten temat czerpiemy głównie z telewizji, czy internetu, gdzie jest ona z reguły drastycznie upolityczniana. Co ciekawe, kilka lat wcześniej, gdy nikt o masowym napływie imigrantów nie słyszał, przetoczyła się przez Polskę fala uchodźców z Czeczeni w liczbie ok. 100 tysięcy i nikt jakoś tego nie zauważył. Dlaczego? Bo my jako społeczeństwo jesteśmy z natury życzliwi wobec tych, którzy potrzebują pomocy, nawet jeśli pochodzą z innego niż nasz kręgu kulturowego. To prawda, że oni nie kojarzyli się z islamem, ale to nie zmienia faktu, że jesteśmy w stanie na widok takiej nędzy, takiego nieszczęścia uruchomić w sobie wielkie pokłady współczucia. Problem zaczyna się wtedy, gdy cynicznie budzi się w Polakach demony, aby tylko zbić kapitał polityczny. Trudno mieć pretensje do Polaków o to, że się boją tego, czego nie znają i nie rozumieją, a w mediach widzą świat, który te lęki jeszcze pogłębia.

To kto powinien Polaków wyedukować w tej kwestii? Państwo? A może Kościół katolicki w Polsce powinien przemówić jednym, mocnym głosem i dać czytelny sygnał katolikom, jak powinni podchodzić do tej kwestii?

- Na razie jest na to za wcześnie i to z bardzo prostego powodu. Na razie uchodźców u nas po prostu nie ma. Stoimy w miejscu od pół roku, nie wiemy do końca, ilu uchodźców w ogóle będziemy mieli. Dlatego na tę chwilę skupiamy się głównie na tym, aby pomagać tym uchodźcom, głównie przez Caritas, Stowarzyszenie „Kościół w Potrzebie”, jezuickie JRS (Jesuit Refugee Service) i różnego rodzaju zbiórki, którzy są w różnych obozach poza Europą, na przykład w Syrii, Jordanii, Libanie, gdzie warunki są po prostu straszne. To nie oznacza, że takiego sygnału, o którym pan mówi, takiej wskazówki jak postępować katolicy nie mają. Tym podstawowym sygnałem, dla każdego zresztą człowieka, jest wrażliwość moralna. Dla wierzącego katolika bierze się z Ewangelii, gdzie Jezus mówi jasno - „Byłem przybyszem, a przyjęliście mnie”. W greckim oryginale brzmi to jeszcze mocniej, bo występuję tam sformułowanie „Byłem obcy”. To dość istotna różnica, bo słowa „obcy” określa ludzi z innej kultury, z innej przestrzeni geograficznej, z innej rasy. Tym samym pokazuje, jak bardzo powinniśmy być otwarci jako chrześcijanie na tych, którzy nie są z naszego kręgu kulturowego, a potrzebują naszej pomocy.

Ale jak pokazują badania otwarci jesteśmy w niewielkim stopniu.

Bo tutaj pojawia się pytanie, jak wywiązujemy się z tego obowiązku? Na pewno ta wrażliwość moralna nie jest kwestionowana, bo ona jest. Nie wierzę, że znajdzie się w Polsce ktoś, kto z moralnego puntu widzenia powie „nie” biednym uchodźcom uciekającym przed śmiercią. I to jest według mnie potężny wkład chrześcijaństwa w kształtowanie się cywilizacji europejskiej. Polega on na tym, że istnieje w chrześcijaństwie wielki potencjał uruchomienia w człowieku możliwości duchowych, które pomagają mu zmierzyć się z wyzwaniem. Wrażliwość na drugiego człowieka, miłość do nieprzyjaciół, to nie są tylko hasła. To jest wielki potencjał do rozwiązywania konfliktów. Rezygnacja z tego duchowego kapitału powoduje, że człowiek zostaje sam, skazany na samego siebie i na wpływ politycznych demonów i wszelkiego rodzaju ekstremizmów. I wtedy właśnie mamy problem z uchodźcami, gdy wkracza w to polityka. Pojawia się bowiem pewien interes, nie tylko politycznych ugrupowań w Polsce, ale także w innych krajach europejskich. Bo wielu naszych rodzimych polityków nie wie za bardzo jak się w takiej sytuacji zachować, aby czuć się Europejczykami: czy wyskoczyć z tego peletonu, który problem uchodźców rozwiązuje zupełnie inaczej niż my, czy też w nim zostać. Wyraźnie brakuje w naszym kraju woli politycznej, aby tematem uchodźców zająć się na poważnie. Bo gdyby ona była to, byśmy dzisiaj już mieli kampanie społeczne, spotkania, konferencje, medialne akcje. Tego nie mamy, a w zamian mamy gadające głowy w telewizji, które straszą nas obrazkami z Kolonii.

To powtórzę pytanie: kto powinien przygotować nas na przyjazd uchodźców i zająć się nimi już na miejscu?

Oczywiście najpierw państwo, bo ma wszelkie środki, potencjał. To przecież państwo realizuje przepisy zarówno polskie jak i unijne. Potem jest samorząd, bo pamiętajmy, że ci ludzie po wyjściu z przejściowych obozów pójdą na garnuszek samorządów i teraz jest pytanie, kto ma te przygotować samorządy? Oczywiście, że też państwo. Przecież samorządy nie wiedzą same, jak się przygotować. Tu jest potrzebna, o czym już mówiłem, mądra polityka migracyjna i nic jej nie zastąpi. Na trzecim miejscu są organizacje samorządowe, w tym także i Kościół. My będziemy pomagać głównie poprzez Caritas, który działa w każdej parafii.

Jeżeli mówimy o lękach to Polacy - i pewnie nie tylko oni w Europie - boją się głównie islamu, to nim są głównie straszni. Że jest to religia, która zwyczajnie nie poddaje się integracji z demokracjami w stylu zachodnim.

W Polsce straszenie islamem jest nośne, bo Polska jest państwem katolickim. Ale prawdą jest też i to, że islam jest religią, która na dłuższą metę nie jest w stanie poddać się standardom europejskim, czyli racjonalnemu myśleniu i gotowości do dialogu. Ale to nie islam jest tutaj problemem, bo nie brakuje przykładów, gdy przez całe wieki chrześcijanie i muzułmanie żyli obok siebie bez żadnych konfliktów. Tak właśnie było np. w Syrii, kolebce chrześcijaństwa. Problemem jest gigantyczna skala ostatniego napływu islamskich emigrantów, na co Unia Europejska nie była kompletnie gotowa, oraz to, jak przez ostatnie dekady państwa europejskie podchodziły do imigrantów przybyłych wcześniej. W Europie nie mamy do czynienia z wojną cywilizacji, czy wojną religijną. Mamy bardziej do czynienia z wojną między ludźmi, którzy znaleźli się w obcej dla siebie cywilizacji, gdzie są traktowani jako druga kategoria. Tutaj kłopot polega na tym, że ten drugi jest obcy, nie nasz. A to, że jest on innej rasy, czy wyznania jest już czynnikiem wtórnym, drugorzędnym. Wśród imigrantów, skąd by oni nie pochodzili, tylko nielicznym udaje się odnieść finansowy, czy zawodowy sukces. A reszta to ludzie, którzy zawsze odczuwają, że są nie u siebie, że są tymi drugimi. Tak dzieje się na przykład we Francji, czy po części też w Niemczech, gdzie najwyraźniej zawiodły programy integracyjne. To bycie tymi drugimi w społeczeństwie jest przekazywane z pokolenia na pokolenie, a to prowadzi do otwartego buntu i ulicznych zamieszek, lub do stworzenia świetnego, ludzkiego materiału do werbowania terrorystów.

Polska może uniknąć tego rodzaju problemów? Wystarczy pamiętać, że błędem nie jest przyjęcie uchodźców, ale przyjęcie ich bez przygotowania?

Na pewno wyjściem nie jest zamknięcie i odmowa pomocy. Wyjściem dla Polski jest wsłuchać się w głosy tych, którzy są w naszym kraju imigrantami, mniejszościami - i to czasem od wieków, jak polscy Tatarzy - czyli tymi drugimi. Porozmawiać z nimi, jakie oni mają doświadczenia, refleksje. A potem przygotować, między innymi na podstawie tych rozmów, mądry program integracyjny. Bo proszę też pamiętać, patrząc właśnie na te mniejszości, że migracja - oprócz tego, że jest potężnym wyzwaniem i obciążeniem - zawsze jest też, przy mądrej polityce, szansą na wzbogacenie danego społeczeństwa o nową, piękną kulturę. W sprawie uchodźców na pewno wiele jest jeszcze do zrobienia; nie tylko w polityce, czy społeczeństwie, ale też w Kościele. Bo także i my księża musimy zrozumieć na czym polega to imigracyjne wyzwanie, przed którym stanęliśmy i zobaczyć, że dziś - jak to podpowiada papież Franciszek - Jezus ma twarz uchodźcy.

Obecny rząd zapowiada, że imigranci zanim trafią na na teren Polski będą dokładnie sprawdzani, kim są. Takie kontrole są konieczne?

Tak. Trzeba zrobić wszystko, aby do Polski przyjąć pokojowo nastawionych, chcących u nas mieszkać i zwyczajnie lepiej żyć. Dlatego powinni trafiać do nas uchodźcy uciekający przed wojną i jeżeli można takie kryterium stosować to w pierwszej kolejności powinni to być chrześcijanie. Bardzo ważne jest to, aby przed osiedleniem się w Polsce tym ludziom postawić pytanie: „Czy chcesz mieszkać w katolickiej Polsce”? Bo ci wszyscy, którzy chcą do nas przyjechać i u nas żyć muszą zdawać sobie sprawę, dokąd jadą i kim jest gospodarz. Musi zostać im jasno powiedziane, jakie zasady będą musieli szanować i w jakiejś mierze będą też musieli im się podporządkować. Oni muszą wiedzieć, że gdy skończy się wojna, pomożemy im wrócić. Grzechem kanclerz Angeli Merkel było to, że narzucała liczby uchodźców krajom bez podania rozmiarów problemu, oczekiwań, sprawdzenia potencjału, nie tylko ekonomicznego i logistycznego, ale społecznego, bez pytania o zdanie nie tylko tych, co mieli tych ludzi przyjąć, ale także tych, którzy mieli do tych krajów trafić.

Coraz wyraźniej też widać, że europejski kłopot z imigrantami także wynika z tego, jak współczesna Europa wygląda. Z tego, że traci ona swoją tożsamość.

To prawda. Odejście od pojęcia Europy ojczyzn i pójście w kierunku federacji państw różnie siebie definiujących powoduje, że bez wspólnej wizji, fundamentu, kim jesteśmy i kim chcemy być mamy do czynienia z takim tyglem, w którym ścierają się tylko różne interesy ekonomiczne, gospodarcze, i w którym nikt nie mówi o europejskiej tożsamości wyrosłej przecież na chrześcijańskich fundamentach. Obecna polityka migracyjna w Unii nie sprawdziła się się do tego stopnia, że rodzi się pytanie o dalszy los UE. I w takiej sytuacji przyjęcie tak wielkiej liczby osób z zupełnie innej kultury jest dla nas bez wątpienia bardzo ryzykowane. Problemem nie są jednak ci w większości biedni ludzie szukający ratunku dla siebie i swoich rodzin, ale Europa, która traci swoją tożsamość.

________________

O zasadach przyjęcia uchodźców i imigrantów na terytorium danego kraju

Katolicka wykładania w tej kwestii mówi jasno i nie zostawia miejsca na żadne niejasności:, to dwie strony muszą się dobrowolnie zgadzać na to, nie może być tutaj żadnego przymusu. Przybysze muszą uszanować prawo gospodarzy, ale i gospodarze muszą być otwarci na gości. Obowiązki powinny być po obu stronach. Dopiero wówczas byłaby sensowna jakaś forma debaty. Tymczasem jak dotąd nikt nie pytał i jednych i drugich, czy chcą ze sobą mieszkać. To jest jeden z fundamentalnych błędów polityki europejskiej.

O uchodźcach i imigrantach

Nieszczęściem dla całej sprawy uchodźców w naszych rozmowach jest mieszanie ich z imigrantami różnych motywacji. Z obecnej fali w Europie jedynie 6-10% to ludzie uciekający przed śmiercią, prawdziwi uchodźcy, reszta szuka lepszego życia, niekoniecznie szanując gospodarzy. I na to trzeba reagować. Mamy prawo powiedzieć migrantom awanturnikom, potencjalnym terrorystom, nawet uchodźcom łamiącym prawo i porządek, nie szanującym naszej kultury - musicie szukać miejsca gdzie indziej.Albo zostajecie i szanujecie naszą społeczność, albo jedziecie do innego kraju, albo wracacie, skąd przyszliście. To nie jest niechęć do islamu.

Popularne na gk24:

Gk24.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!