Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Franciszkiem Kupraczem: Czasami błądzę [wideo]

Rafał Nagórski
Wójt gminy Darłowo Franciszek Kupracz ma 63 lata. Zapowiedział, że ponownie wystartuje w wyborach samorządowych.
Wójt gminy Darłowo Franciszek Kupracz ma 63 lata. Zapowiedział, że ponownie wystartuje w wyborach samorządowych. Radek Koleśnik
Rozmowa z Franciszkiem Kupraczem, wójtem gminy Darłowo.

- Czy z biegiem lat wójt Kupracz jest coraz mniej odporny na krytykę?
- Absolutnie, ale boję się krytyki, a najgorsze, że się nią przejmuję teraz. Kiedyś się nie przejmowałem, bo miałem tyle sił i energii w sobie, że jak upatrzony kierunek obrałem to szedłem po linii prostej. A dzisiaj trawię to wszystko.

- Skąd ta zmiana?
- Doświadczenie życiowe... Ale z drugiej strony nawet w złej woli nieraz odrobina dobroci jest.

- A może po prostu gorzej Pan rządzi, skoro krytyka jest coraz większa?
- Nie wiem, to ocenią wyborcy czy rządzę dobrze, czy źle. Ja zawsze spokojnie śpię i grzechów staram się jak najmniej popełniać. Błądzić nieraz błądzę, bo natura ludzka taka jest, ale uważam, że w takiej małej gminie, to nie jest łatwo posklejać to wszystko do kupy, żeby ten dzień następny był lepszy od poprzedniego.

- Krytyka nie bierze się znikąd. Choćby sprawa szkoły w Dąbkach. Dlaczego zabrakło spokojnej rozmowy, przed kluczowymi decyzjami? Dlaczego nie przyjeżdżał Pan na spotkania z mieszkańcami?
- Bo na tych spotkaniach nie chodziło o szkołę. To były spotkania wyborcze. Dalej tę krytykę robią ci sami ludzie. Oni nie mogą jakoś zrozumieć, że wybory są, kogoś tam wybiorą i trzeba czasu na to, żeby następne wybory były.

- Nie lepiej było - mimo pańskich zastrzeżeń - pojechać tam i ludziom spokojnie wytłumaczyć dlaczego chce Pan przekształcać tak dużą szkołę w społeczną?
- Ale ja byłem tam kilkanaście razy w innych sprawach ważnych nie tylko dla Dąbek, ale i dla całej gminy. I z reguły posłuchu nie było, bo nastawienie pana sołtysa było takie, że co bym nie powiedział, to było źle.

- Ale nigdy nie wykorzystał Pan okazji, by publicznie powiedzieć po co zamieszanie z tymi szkołami. W świat poszedł za to przekaz, że wójt likwiduje szkołę, chce ją przekształcić, a nigdy nie pojawiło się wyjaśnienie, dlaczego?
- Bo każdy ma swoją określoną rolę i funkcję. Porządek jakiś musi być. Nie da rady zatrzymać czasu, bo zamiast łatwiej jest coraz gorzej. Między innymi ta oświata - ponad połowa budżetu gminy idzie na to. I trzeba szukać sposobu, żeby to dalej funkcjonowało. Takie sposoby ujęte są w prawie. Mam tu protokół pokontrolny NIK-u, który zaleca, żeby zdecydować się na inną formę zarządzania szkołami. Za dużo mniejsze pieniądze i dużo łatwiej te placówki mogą funkcjonować jako społeczne. I nawet dzieci się nie zorientują czy to taka szkoła czy inna. Zmiany zaczęliśmy w gminie od trzech szkół, teraz przyszła kolej na Dąbki, a oni są w szczególnym położeniu. Oni są w stanie osiągać dochody bez gminy. Inni robią interesy życia w tym miejscu.

- A nie uważa Pan, że to gmina powinna jednak trzymać pieczę nad szkołami?
- Gmina wszystkiego nie utrzyma. Trzeba się dzielić tą władzą. Popatrzmy na Słowino, na Dobiesław. Szkoły skazane na niebyt, dziś rozwijają się i przyciągają do siebie.

- Szkoły nie powinny być na pierwszy miejscu w obowiązkach gminy?
- Na pierwszym zdrowie. A szkoły na drugim.

- Wyzbywa się Pan drugiego najważniejszego zadania?
- Nie wyzbywam się, bo rola będzie podzielona. Rola gminy nadal będzie sprowadzała się do spraw finansowych, a nie do tego, co dzieje się tam w szkole. Nauczyciele i rodzice te sprawy sami załatwią, bo to dla nich jest przecież. Nie dla gminy. I to zdaje egzamin. A w Dąbkach nie chodziło o szkołę, tam chodziło o sprawy osobiste. Polityczna sprawa. Do dziś ona trwa.

- I nie ma Pan sobie nic do zarzucenia? Wystarczy przypomnieć, że opisywał Pan protestujących na stronie internetowej gminy ujawniając szczegóły z ich życia prywatnego.
- Nie ja zacząłem tę grę. Zaczęli to inni, bo to co pisali oni w internecie, łącznie z pogróżkami, to wiem kto stał za tym. Z imienia i nazwiska. Ja prawdy się nie boję. I może jestem ze wsi, ale mnie zawsze uczono, choćby była gorzka prawda, to trzeba ją mówić. I jeśli ktoś o coś walczy, to najpierw powinien zacząć od siebie.

- A nie lepiej było być ponad to wszystko i używać tylko argumentów merytorycznych, a nie wyciągać publicznie sprawy prywatne?
- Jestem też człowiekiem błądzącym, grzeszącym. Ja uważam, że nikomu krzywdy nie zrobiłem. Prawda powinna być podana, a jeśli ludzie mówią nieprawdę, no to trzeba zareagować. Gdyby oni byli w porządku, to ja bym ich nie ruszał.

- Dlaczego na początku tego roku szkolnego zapowiadał Pan, że sprawa szkół w Dąbkach przynajmniej do wyborów będzie zawieszona, po czym zajął się Pan na nowo przekazaniem gimnazjum?
- Tak mówiłem i to potwierdzam. Ale miałem też kontrolę z NIK-u i postawiono mi zarzut, dlaczego ja proponuję radzie gminy projekty uchwał najpierw o likwidacji, a później o przekształceniu szkoły w społeczną, a nie korzystam z krótszej drogi. Bo jeśli jest mniej niż 70 dzieci, to można przekształcić szkołę bez konieczności likwidacji.

- Ale przecież to mniej niż 70 uczniów zostało wskutek pańskich wcześniejszych pomysłów...
- Nie, nie, nie. Powoli. Moje działania są takie, że szkoła dalej istnieje. Działania innych, którzy myśleli, że najmądrzejsi są, doprowadziły do tego, że są dwie szkoły.

- Nie, to pańskie działania doprowadziły do tego, że są dwie szkoły. Skoro wojewoda uchylił uchwały likwidacyjne dotyczące podstawówki i gimnazjum, a nie zajął się uchwałą o likwidacji całego Zespołu Szkół, wystarczyło, by Pan sam złożył projekt o jej wycofaniu i nie byłoby całego zamieszania z podziałem na podstawówkę i gimnazjum.
- No i co? Dalej brnąć? Wydawać 2 miliony 300 tysięcy na szkołę w Dąbkach? A pieniędzy nie byłoby na nic, bo trzeba na szkołę w Dąbkach.

- Ale to znów wracamy do pytania o to, co powinno być obowiązkiem gminy. Sądzę, że o te wydatki akurat nikt by się do wójta nie przyczepił.
- A jakby zabrakło na inne szkoły?

- Zawsze można było szukać oszczędności gdzie indziej.
- Ale dlaczego nie było takiej dyskusji przy Dobiesławiu, Słowinie, Jeżyczkach?

- To były małe szkoły.
- Jak małe? Ale bardzo istotne dla środowiska, bardziej istotne niż w Dąbkach, bo w Dąbkach szkoła została stworzona na złość mieszkańcom Słowina. Taki układ polityczny był w gminie, że wójt był stamtąd i tam powstała szkoła. Teraz jest tam określone grono ludzi, którym stoi na drodze Kupracz. Chcieliby całą gminą rządzić. Wtedy ich perełką byłyby Dąbki. Reszta gminy byłaby praktycznie zaorana. Kiedyś zresztą było już to ćwiczone w tej gminie. A ja chcę postawić na równowagę. Takie miejscowości jak Porzecze, o których kiedyś nikt nie pamiętał, dzisiaj takie dochody osiągają z wiatraków, że Dąbki się niech schowają przy tym. Oni myśleli, że są ostoją tej gminy. A tu wszyscy są ważni. Dąbki, nawet Palczewicie, Wicie, które nas też nie chciało.

- A po tym wszystkim jest Pan zdziwiony krytyką za przyznanie medalu Komisji Edukacji Narodowej?
- Mnie na tym medalu nie zależało. To jest niespodzianka. Niech pan spojrzy tam na półkę, ile stoi pucharków za warcaby, którym tak nie chwaląc się przyłożyłem palec i pomogłem.

- Ale znowu Pan się przejął krytyką, bo domaga się sprostowań od prezesa Związku Nauczycielstwa Polskiego. Po co to wszystko?
- Bo nieprawdę pisze. Taki człowiek to powinien prawdę podawać. Jeszcze napiszę do pani Pitery, bo mam tutaj pismo od niej. Taka osoba to powinna trochę ważyć słowa.

- Nie szkoda czasu na takie przepychanki? Jest dużo ważniejszych spraw w gminie.
- Takie życie jest. Przyziemne sprawy nieraz mogą kogoś drażnić.

- Znowu wracamy do punktu wyjścia. Kiedyś był Pan odporny na krytykę.
- Teraz też, tylko piłkę odbijam.

- Powtórzę pytanie: nie szkoda na to czasu?
- Tu znowu wdarła się polityka, musiałem zareagować. Ale powtarzam: medale są mi niepotrzebne w życiu. Mi zdrowie jest potrzebne.

- Skoro jesteśmy przy zdrowiu - ma Pan jeszcze siły, żeby stratować w kolejnych wyborach?
- Ozdrowiałem i czuję się na siłach. Nie chciałbym też zmarnować tego, co udało się zrobić, bo jeśli czterokrotnie budżet gminy zwiększono w ciągu 10 czy kilkunastu lat...

- Nie czuje Pan rosnącej liczby przeciwników?
- Ale ja też czuję drugą stronę. Niektórzy byli przeciwnikami, a dzisiaj mówią co innego. Weźmy na przykład Słowino, gdzie zdobyłem mało głosów. Tłumaczyłem, że trzeba przekształcić tam szkołę. Przekonałem ich do tego, pomagamy sobie nawzajem i pokazałem, że mam rację.

- Podobno startuje Pan również w wyborach do Rady Powiatu?
- Ponoć to moje nazwisko, które jest kontrowersyjne, też stanowi jakąś ofertę, kapitał wyborczy i może głosy przyciągnąć. Była tak prośba, żeby wspomóc pewien komitet.

- Czyj komitet?
- A nie powiem, bo się zastanawiam nad tym. Poza tym trochę zdradziłbym swoje wzory i ideały.

- A politycznie do której partii Panu jest najbliżej?
- Do partii z żoną. Rozumiemy się nawet czasami. Teraz obchodzimy 43-lecie znajomości naszej.

- A tak na poważnie?
- Mam szacunek do tych co rządzą już drugą kadencję. Mam na myśli Platformę i PSL. Chodzi mi o to, że w tym całym bałaganie, jeśli innej alternatywy nie ma, to trzeba wspomagać ich w tym rządzeniu, a nie szukać dziury w całym. I chciałbym, żeby tak było w naszej gminie, żeby zajmować się sprawami ważnymi, a nie tym, jaki jest wójt: że kulawy jest, kłóci się. To tematy zastępcze.

- Na koniec pytanie osobiste: niech pan powie, jaki jest stan pańskiego zdrowia?
- Kilka lat temu okazało się, że zaatakował mnie nowotwór. Złośliwy na nerce. Wszystko mi tam wycięli jak trzeba, ale z czasem pojawiły się przerzuty na kości nogi. Ja już nawet się pogodziłem z tym, że trzeba będzie ją amputować. Pojawiła się jednak szansa na to, żeby poddać się jakiejś nowatorskiej terapii. Zacząłem przyjmować chemię w tabletkach. I choroba się zatrzymała. A było ze mną już naprawdę kiepsko. Teraz mówię, że jestem królikiem doświadczalnym, ale przynajmniej żyję. Dlatego też ta praca jest mi tak potrzebna. Nie mam czasu, by myśleć o chorobie.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!