Jak argumentuje prezes Kołobrzeskiej Lokalnej Grupy Rybackiej, Ryszard Klimczak, jeśli nie będzie reakcji na problem "chudego dorsza", pod znakiem zapytania stanie rentowność armatorów nie tylko znad ujścia Parsęty. Z tego powodu, w poniedziałkowe przedpołudnie na kołobrzeskiej redzie zaroiło się od kutrów. 35 załóg przez godzinę manifestowało między wejście do portu a molo.
Wszystko dlatego, że wydajność ryby, z której niegdyś 50 proc. stanowiło mięso, spadła niemal o połowę. Równocześnie koszt utrzymania kutrów jest coraz większy. Jak sugerują rybacy odpowiedzialność za to, że dorsz jest niedożywiony ponoszą między innymi duże jednostki, tzw. "paszowce", przez połów masowy rujnujące ekosystem Bałtyku. Z drugiej strony, by wspomóc zwłaszcza mniejszych armatorów, państwo mogłoby udzielać dopłat na przykład na paliwo. Poza tym środowisko rybackie czeka na ekspertyzy Morskiego Instytutu Rybołówstwa, który prowadzi aktualnie badanie nad "chudym dorszem".
Kołobrzeska manifestacja stanowiła element ogólnopolskiej akcji. 28 października protestowali też rybacy z Darłowa, Łeby, Ustki i Władysławowa.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?