Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąd Okręgowy przyznał rację działkowcom z ul. Łukasiewicza

Rajmund Wełnic [email protected]
Andrzej Krawczyk nie kryje satysfakcji z wyroku sądu w Koszalinie. To on wraz ze swoim ojcem byli pozwani przez władze Szczecinka w sprawie działek przy ul. Łukasiewicza.
Andrzej Krawczyk nie kryje satysfakcji z wyroku sądu w Koszalinie. To on wraz ze swoim ojcem byli pozwani przez władze Szczecinka w sprawie działek przy ul. Łukasiewicza. fot. Rajmund Wełnic
Wyrok nakazujący działkowcom z ulicy Łukasiewicz w Szczecinku wynieść się ze swoich ogródków uchylony! Sprawa wraca do sądu, ale działkowcy do ogródków nie wrócą.

Sąd Okręgowy w Koszalinie uchylił kluczowe punkty majowego wyroku Sądu Rejonowego w Szczecinku, w tym ten nakazujący działkowcom z ulicy Łukasiewicza natychmiast wydać miastu sporne nieruchomości. Teraz sprawa wraca do ponownego rozpatrzenia przez szczecinecki sąd.

Andrzej Krawczyk wraz z ojcem Czesławem uprawiali swoje działki kilkadziesiąt lat. To oni zostali pozwani przez miasto i po przegranej pierwszym procesie odwołali się od wyroku.
- Cieszę się, że sąd przychylił się do naszych argumentów w apelacji - mówi Andrzej Krawczyk. - Teraz zobaczymy, jak do sprawy jeszcze raz podejdą sędziowie w Szczecinku.

Spór jest faktycznie skomplikowany. Według ksiąg wieczystych właścicielem kilkudziesięciu kilkuarowych ogródków jest miasto. Działkowcy twierdzą jednak, że to wcale nie chodzi o te grunty, ale o ziemie za proszkownią mleka (dzisiejszy Elmilk), a więc w nieco innym miejscu niż działki. Na dodatek pozwani twierdzą, że ogród "Słonecznik" należał do Polskiego Związku Działkowców, choć ten teraz tego się wypiera, mimo że jeszcze do niedawna inkasował od działkowców składki członkowskie.

To ważne, bo w razie, gdy miasto przeznacza tereny ogródków PZD na inne cele, to powinno ich użytkownikom wypłacić rekompensaty za nasadzenia i altanki. Prawnik ratusza przekonuje, że nic płacić nie trzeba, bo ogródki nie należą formalnie do PZD.
I o to toczy się batalia, bo działkowcy nie mają złudzeń, że na Łukasiewicza jeszcze kiedykolwiek coś zasieją. Ratusz urządził bowiem w tym rejonie specjalną strefę ekonomiczną, która zahacza o ogródki.

- Już teraz rozkradziono tu co się da, murowaną altankę sąsiada złodzieje zburzyli, aby wyciągnąć metalowe ościeżnice na złom - załamuje ręce Andrzej Krawczyk. - Serce się kraje, jak na to patrzę, przecież to kilkadziesiąt lat naszej pracy i należy nam się za to jakieś odszkodowanie.

Mecenas Wojciech Litorowicz, pełnomocnik działkowców: - Podnosiliśmy w apelacji, że sąd pierwszej instancji nie sprawdził, o jakie tereny dokładnie chodziło. Uważamy też, że jeżeli przez kilkadziesiąt lat działkowy korzystali z tych terenów, a nikt się tym nie interesował, to miasto w tzw. dorozumiany sposób wyraziło na to zgodę.

- Nie znam motywów wyroku, sąd zastanawiał się, czy nie doszło do użyczenia tych terenów w sposób dorozumiany, skoro tyle czasu ani Skarb Państwa, ani miasto nie próbował ich odzyskać - odpowiada mecenas Czesław Podkowiak, prawnik ratusza. - Dla nas najważniejsze jest, iż sąd nie uznał, że doszło do zasiedzenia, a w nowym procesie będziemy dowodzić, że nie doszło do zawarcia dorozumianej umowy użyczenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!