Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąd: Sylwię zgwałcili a potem zabili

Cezary Sołowij [email protected]
Rozprawę przerwano do 14 stycznia. Tego dnia zeznawać będą najbliżsi ofiary, jej koleżanki, nauczyciele oraz rodzina oskarżonego.
Rozprawę przerwano do 14 stycznia. Tego dnia zeznawać będą najbliżsi ofiary, jej koleżanki, nauczyciele oraz rodzina oskarżonego. archiwum
Brutalna zbrodnia sprzed lat znalazła finał w Sądzie Okręgowym w Koszalinie - wczoraj ruszył proces.

- Ja i Rafał nie mieliśmy z tym nic wspólnego - kategorycznie stwierdził wczoraj Marek H., oskarżony o to, że 13 lat temu razem z kuzynem zgwałcił i zabił Sylwię D. Tragedia wydarzyła się w lesie pod Bobolicami. Policjanci na trop H. wpadli po latach dzięki anonimowej informacji.

Na sali sądowej nie było wczoraj nikogo z rodziny zamordowanej Sylwii. Nie było również nikogo z bliskich oskarżonego. Być może dlatego, że to m.in. zeznania ojca przyczyniły się do jego zatrzymania.
Prokurator Jerzy Sajchta ze szczecineckiej prokuratury, oskarżając 36-letniego obecnie mężczyznę, przypomniał okoliczności tragedii. Sylwia D., uczennica VI klasy podstawówki w Bobolicach, zaginęła 4 kwietnia 1997 roku. Jej koleżanka widziała mężczyznę, z którym rozmawiała przy szkole.

Prawdopodobnie znała go i dlatego poszła z nim dobrowolnie. Dzień później matka zgłosiła zaginięcie dziewczynki.
Okrutną prawdę odkryto przypadkowo 4 miesiące później. W lesie, około 2 km od miasteczka, pod stertą świerkowych gałęzi odnaleziono szkielet dziewczynki i resztki odzieży. W tym miejscu do tej pory stoi krzyż.

Jak po latach ustaliła prokuratura, Sylwia została najpierw trzykrotnie zgwałcona przez swojego chłopaka Rafała B. i jego kuzyna Marka H. Potem, żeby uciszyć wołania o pomoc, uderzyli ją kilkakrotnie ciężkim kamieniem w głowę, gruchocząc czaszkę. Prokurator opisał wczoraj przed sądem, jak oskarżony tragicznego dnia wrócił zakrwawiony do domu i powiedział do ojca: "Zrobiłem głupstwo". Kiedy odkryto tragedię, ojciec skojarzył oba fakty i od tej pory, szczególnie podczas awantur domowych, wyzywał go od morderców. Musiało jednak upłynąć wiele lat, żeby nowe, anonimowe informacje dotarły do policjantów i pozwoliły zatrzymać jednego z podejrzanych. W tym czasie drugi z domniemanych sprawców, Rafał B., popełnił samobójstwo. Marka H. zatrzymano w dniu, w którym miał stanąć przed sądem pod zarzutem znęcania się nad rodzicami.

Interwencje policji. Więcej na www.gk24.pl/997

- Po zatrzymaniu opowiadałem to, co mi ślina na język przyniosła i co wydawało się najbardziej prawdopodobne. Policjanci pokazywali mi zdjęcia, więc znałem sporo szczegółów. To jednak nieprawda - wczoraj Marek H. przed sądem odwołał wcześniejsze zeznania. Tłumaczył to biciem i poniżaniem przez policjantów. Mieli go straszyć tym, co go spotka w więzieniu, bić i grozić bronią, by w końcu częstować go koniakiem i piwem w zamian za zeznania. - Przesłuchanie odbyło się w obecności psychologa i było nagrywane - zaprzeczał prokurator Sajchta.

Zaś psycholog, który obserwował wtedy przesłuchanie, podkreślił wczoraj w sądzie, że Marek H. składał je swobodnie i bez jakiegokolwiek przymusu. - Relacjonował przebieg tragedii konsekwentnie i z zaskakującymi szczegółami - stwierdził biegły. Jego zdaniem odwołanie zeznań było wynikiem "szkoleń" innych osadzonych w areszcie śledczym.

Rozprawę przerwano do 14 stycznia. Tego dnia zeznawać będą najbliżsi ofiary, jej koleżanki, nauczyciele oraz rodzina oskarżonego.

Udostępnij

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!