- Ja i Rafał nie mieliśmy z tym nic wspólnego - kategorycznie stwierdził wczoraj Marek H., oskarżony o to, że 13 lat temu razem z kuzynem zgwałcił i zabił Sylwię D. Tragedia wydarzyła się w lesie pod Bobolicami. Policjanci na trop H. wpadli po latach dzięki anonimowej informacji.
Na sali sądowej nie było wczoraj nikogo z rodziny zamordowanej Sylwii. Nie było również nikogo z bliskich oskarżonego. Być może dlatego, że to m.in. zeznania ojca przyczyniły się do jego zatrzymania.
Prokurator Jerzy Sajchta ze szczecineckiej prokuratury, oskarżając 36-letniego obecnie mężczyznę, przypomniał okoliczności tragedii. Sylwia D., uczennica VI klasy podstawówki w Bobolicach, zaginęła 4 kwietnia 1997 roku. Jej koleżanka widziała mężczyznę, z którym rozmawiała przy szkole.
Prawdopodobnie znała go i dlatego poszła z nim dobrowolnie. Dzień później matka zgłosiła zaginięcie dziewczynki.
Okrutną prawdę odkryto przypadkowo 4 miesiące później. W lesie, około 2 km od miasteczka, pod stertą świerkowych gałęzi odnaleziono szkielet dziewczynki i resztki odzieży. W tym miejscu do tej pory stoi krzyż.
Jak po latach ustaliła prokuratura, Sylwia została najpierw trzykrotnie zgwałcona przez swojego chłopaka Rafała B. i jego kuzyna Marka H. Potem, żeby uciszyć wołania o pomoc, uderzyli ją kilkakrotnie ciężkim kamieniem w głowę, gruchocząc czaszkę. Prokurator opisał wczoraj przed sądem, jak oskarżony tragicznego dnia wrócił zakrwawiony do domu i powiedział do ojca: "Zrobiłem głupstwo". Kiedy odkryto tragedię, ojciec skojarzył oba fakty i od tej pory, szczególnie podczas awantur domowych, wyzywał go od morderców. Musiało jednak upłynąć wiele lat, żeby nowe, anonimowe informacje dotarły do policjantów i pozwoliły zatrzymać jednego z podejrzanych. W tym czasie drugi z domniemanych sprawców, Rafał B., popełnił samobójstwo. Marka H. zatrzymano w dniu, w którym miał stanąć przed sądem pod zarzutem znęcania się nad rodzicami.
- Po zatrzymaniu opowiadałem to, co mi ślina na język przyniosła i co wydawało się najbardziej prawdopodobne. Policjanci pokazywali mi zdjęcia, więc znałem sporo szczegółów. To jednak nieprawda - wczoraj Marek H. przed sądem odwołał wcześniejsze zeznania. Tłumaczył to biciem i poniżaniem przez policjantów. Mieli go straszyć tym, co go spotka w więzieniu, bić i grozić bronią, by w końcu częstować go koniakiem i piwem w zamian za zeznania. - Przesłuchanie odbyło się w obecności psychologa i było nagrywane - zaprzeczał prokurator Sajchta.
Zaś psycholog, który obserwował wtedy przesłuchanie, podkreślił wczoraj w sądzie, że Marek H. składał je swobodnie i bez jakiegokolwiek przymusu. - Relacjonował przebieg tragedii konsekwentnie i z zaskakującymi szczegółami - stwierdził biegły. Jego zdaniem odwołanie zeznań było wynikiem "szkoleń" innych osadzonych w areszcie śledczym.
Rozprawę przerwano do 14 stycznia. Tego dnia zeznawać będą najbliżsi ofiary, jej koleżanki, nauczyciele oraz rodzina oskarżonego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?