Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

- Schizofrenia żony niszczy życie - mówi mąż. Ona wciąż oskarża, on wciąż się broni

Katarzyna Piojda
Katarzyna Piojda
Małżonkowie od paru lat nie mogą się ze sobą porozumieć. Ona oskarża go o stosowanie przemocy. On czuje się pokrzywdzony.
Małżonkowie od paru lat nie mogą się ze sobą porozumieć. Ona oskarża go o stosowanie przemocy. On czuje się pokrzywdzony. Mikołaj Nowacki / zdjęcie ilustracyjne
Żona choruje na schizofrenię, ale lekarstw nie bierze - opowiada mąż. - Odrywa się od rzeczywistości do tego stopnia, że wzywa policję, oskarżając mnie o przemoc. Bezpodstawnie.

Zobacz wideo: 500 plus. Od lutego 2022 nowy nabór - wnioski tylko online

od 16 lat

Małżeństwo z kilkunastoletnim stażem i kilkunastoletnim synem mieszka w Bydgoszczy. Dobrze było do czasu. W 2017 roku pojawiła się choroba. - Schizofrenia paranoidalna żony - zaczyna mąż.

37-latek opowiada: - Niezależni lekarze potwierdzili diagnozę. Nie jest to najgorsza postać schizofrenii, więc żona nie wymaga pobytu w szpitalu. Przyznano jej rentę z tytułu choroby. Powinna systematycznie brać lekarstwa. Wtedy ciągle byłaby sobą.

A, jak twierdzi małżonek, również rencista (zaznacza, że z zupełnie innego powodu, niż żona), kobiecie zdarza się sobą nie być. - Bo odstawiła lekarstwa. Lekarzom, którzy teoretycznie mają ją pod kontrolą, wmawia, że jest na lekach. Mnie nie okłamie. Tabletki wyrzuca albo chowa.

Dobre i złe czasy

- Małżonka, gdy ma dobry czas, dba o dom, robi zakupy, interesuje się szkołą syna. Potem następuje okresowe, trwające kilka tygodni, oderwanie od rzeczywistości - dodaje bydgoszczanin.
- Gdy u żony nastają gorsze dni, biega i krzyczy. Wydaje się jej, że ją zastraszam i biję. Chodzi wtedy na komisariat. Opowiada, jak ją osaczam. Policja za każdym razem przyjmuje zgłoszenie i przyjeżdża mnie skontrolować. Przesłuchują mnie policja i prokuratura. Ani razu zarzuty się nie potwierdziły. Kolejne postępowania są umarzane. Nigdy nie byłem karany. Człowiek niekonfliktowy jestem.

Doszło i tak do tego, że człowiekowi niby niekonfliktowemu założono tzw. niebieską kartę. To procedura działań w domach, w których występuje przemoc albo podejrzewa się, że ta przemoc istnieje. - Nie wiem, kto za tym stoi, ale przez to policja może składać mi niezapowiedziane wizyty - zaznacza mężczyzna. - Na początku nie miałem nic przeciw temu, ale na dłuższą metę to męczące. Powołałem się na art. 50 Konstytucji RP, ten o zasadzie nienaruszalności mieszkania. Każde wtargnięcie służb z nieuzasadnionych przyczyn traktuję jako naruszenie miru domowego. Dzielnicowy zrozumiał, ale panie z opieki społecznej się oburzyły. W domu chcę mieć normalnie.

Rozpad rodziny

Normalnie nie ma. Krewni małżeństwa się podzielili. Rodzina kobiety wierzy jej i już dawno skreśliła jej męża. Ów mąż teoretycznie ma poparcie wśród swoich bliskich, ale nikt bardziej nie angażuje się w sprawy pary. - Zespół Interdyscyplinarny ds. Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie, działający przy prezydencie Bydgoszczy, zajął się przypadkiem mojej żony i moim - mówi 37-latek. - Jego przedstawiciele nie skupiają się na zagrożeniach ze strony mojej chorej żony, lecz wierzą w jej fałszywe zeznania. Przewodniczącego zespołu wielokrotnie prosiłem o skierowanie żony na kolejne przymusowe badania psychiatryczne. Zero reakcji.
W zespole twierdzą, że z mężczyzną współpraca jest utrudniona, a on nastawiony jest wrogo do nich i do służb.

Psycholog a psychiatra

Mąż wytyka błędy zespołu. - W grupie roboczej zabrakło psychiatry. W skład wchodzą m.in. pracownik opieki społecznej, policjant, kurator społeczny i psycholog. Pani psycholog przygotowała opinię psychologiczno-psychiatryczną dotyczącą mojej żony. W dziedzinie psychologii ma wiedzę. Nie jest natomiast kompetentna, aby oceniać stan psychiczny osoby obserwowanej. Wykluczyła u mojej małżonki występowanie objawów choroby psychicznej. Psycholog tym samym podważyła zdanie lekarza.

Biegły psychiatra mówił wcześniej jej mężowi o pacjentce: „Uprawia urojeniową działalność wobec męża, wynikającą z choroby i wymaga leczenia psychiatrycznego bez zgody pacjenta, gdyż może stanowić zagrożenie dla zdrowia i życia swojego i otoczenia”.
Mąż: - Zdaniem biegłego psychiatry, moja żona potrzebuje nadzoru i leczenia psychiatrycznego, a nie nadzoru funkcjonariuszy publicznych.
Powinien stawiać się na spotkania grupy roboczej. - Przestałem uczęszczać, gdyż przypominają parodię. Członkowie zespołu wierzą w wymyślone historyjki, przedstawiane przez moją żonę. Nijak próbują mi pomóc, a jeszcze traktują jak faktycznego sprawcę przemocy.

Skierował skargę na działanie zespołu do prezydenta Bydgoszczy. W odpowiedzi z ratusza czytamy: „W świetle powszechnie obowiązującej wykładni, prezydent miasta nie posiada uprawnień do rozpatrywania skarg na realizację działań zespołu. W zakresie kompetencji prezydenta miasta leży wyłącznie powołanie zespołu, nie zaś sprawowanie nadzoru nad pracą jego członków”.
Interwencja u wojewody kujawsko-pomorskiego także nie przyniosła skutków. 37-latek napisał do Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Tam zaś informują, że kwestie związane z funkcjonowaniem zespołów interdyscyplinarnych zostały unormowane w Ustawie o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie i to gmina podejmuje działania na rzecz zwalczania tego zjawiska.

- Powoływanie lub odwoływanie członków zespołu interdyscyplinarnego, tym samym ustalanie jego składu, należy do wyłącznej kompetencji wójta, burmistrza bądź prezydenta miasta - wyjaśniają w ministerstwie.

Niemy konflikt

Krótko po rozpoznaniu choroby żony, małżeństwo jeszcze potrafiło rozmawiać. - Przestaliśmy. Od kilku lat nie wymieniliśmy ani słowa.
Świadkiem jakby niemego konfliktu jest syn pary. - Zeznawał w sądzie - kontynuuje jego tata. - Nie na sali sądowej, tylko w specjalnym pokoju przesłuchań dla dzieci. Niepotrzebnie. Chociaż tego stresu można mu było zaoszczędzić.
Podczas naszej rozmowy z mężczyzną, jego żony nie było. Próbowaliśmy skontaktować się z nią. Nie odbierała telefonu. Nie odpisała na sms-a.
- Gdyby służby spojrzały na mnie jak na poszkodowanego, koszmar by się skończył. A ja wciąż muszę udowadniać swoją niewinność - wzdycha nasz rozmówca.

Policji nie wolno mówić o tym, co dzieje się w danym domu. - Informacje na temat szczegółów interwencji, przeprowadzanych pod konkretnym adresem wobec poszczególnych osób, policjanci mogą przekazywać jedynie na prośbę sądu oraz prokuratury - informuje kom. Lidia Kowalska z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.
Według Komendy Głównej Policji, codziennie w kraju funkcjonariusze przeprowadzają od kilkudziesięciu do kilkuset interwencji wobec osób z zaburzeniami psychicznymi.

Nadpsuta truskawka

Podobne historie nie stanowią w Kujawsko-Pomorskiem rzadkości, chociaż nie zawsze w tle znajduje się zdiagnozowana choroba psychiczna. 39-latka z Bydgoszczy była pedantką. Mąż cierpiał przez to kilkanaście lat. Kupił np. truskawki, żeby sprawić ślubnej przyjemność. Ślubna dostrzegła plamkę na pojedynczym owocu i wpadła w szał. Nazajutrz mąż miał plamkę, czyli siniaka, pod okiem. Innym razem poturbowała go, bo usiadł na fotelu, a nie zauważył, że żona przewiesiła przez oparcie dopiero co wyprasowane rzeczy.
Wreszcie zgłosił się do grupy wsparcia. Ta wprawdzie działa dla kobiet doświadczających przemocy, ale fachowcy go też objęli wsparciem.

Przemoc domowa

Czasem koszmar trwa dwie dekady. Tak było w przypadku małżeństwa w powiecie krotoszyńskim. Mąż rzucił żonę nawet na kostkę brukową, le żona wciąż nie chciała go porzucić. Wyśmiewał, że kobieta wierzy w Boga, a potem kazał przez wiele godzin klęczeć. Zastraszona po latach przerwała milczenie. Poszła na policję. Wyszło na jaw, że małżonek jest chory psychicznie.

Atak na podwórku

Niekiedy interwencja kończy się tragicznie. Do dziś wybrani pamiętają dramat, który wydarzył się pod Wołominem w 2009. Mężczyzna cierpiał na schizofrenię paranoidalną. Leki zażywał nieregularnie, za to pił, więc stan jego zdrowia mocno się pogorszył. Miewał omamy, niszczył dom, palił meble. Któregoś dnia zadźgał psa, przywiązanego łańcuchem przy budzie. Zapowiedział rodzinie, że skończy tak samo.

Krewni wezwali policję, ponownie zresztą. Na widok mundurowych mężczyzna stał się jeszcze bardziej agresywny. Chciał dźgnąć jednego policjanta. Wtedy drugi oddał strzały ostrzegawcze w kierunku napastnika. Ten upadł na ziemię. Pogotowie zabrało go do szpitala. Dwie godziny później zmarł w wyniku rany postrzałowej.

Prokurator uznał, że policjanci źle przeprowadzili interwencję, gdyż powinni wezwać psychiatrę oraz próbować zastosować inne środki przymusu bezpośredniego, a oni chwycili po najostrzejszy z nich, czyli broń.
Wśród tych środków przymusu, stosowanych przez funkcjonariuszy, wymienia się następujące: kajdanki zakładane na ręce, zakładane na nogi albo kajdanki zespolone, pałka, kaftan bezpieczeństwa, pas obezwładniający, siatka obezwładniająca. Są pies policyjny oraz koń służbowy. - Na razie to my żyjemy jak pies z kotem - wtrąca bydgoszczanin.

Dla dobra dziecka

Przemoc w rodzinie oddziałuje na rozwój młodzieży w okresie adolescencji, czyli dojrzewania. Fizyczne i psychiczne krzywdy, jakich doświadcza nastolatek lub jest ich świadkiem, obejmują wszystkie sfery życia. Pod wpływem niekorzystnych uwarunkowań rodzinnych występują zakłócenia funkcjonowania młodzieży w szkole i społeczeństwie.

Może w przypadku bydgoszczan przeprowadzka będzie rozwiązaniem. - Ani żony, ani mnie, nie stać na inne mieszkanie - twierdzi rencista.- Jesteśmy skazani na życie pod jednym dachem. Tylko syna szkoda.
Tutaj akurat żona powinna z nim się zgodzić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: - Schizofrenia żony niszczy życie - mówi mąż. Ona wciąż oskarża, on wciąż się broni - Gazeta Pomorska