Schorowani kuracjusze w Podczelu wdrapują się na schody kilka razy dziennie

- Przed przyjazdem tutaj dzwoniłam, upewniałam się, czy nie ma problemów z komunikacją, bo poruszam się z trudem, chodzę o lasce - mówi 62-letnia Maria Nowak z Krakowa. - Usłyszałam, że nie ma problemu, bo są windy. - Po przyjeździe dostaliśmy pokój na trzecim piętrze. Nic nie mówiłam, no bo była winda. Dwa dni później już nie działała. Od tego momentu zostałam skazana na schody. Trzy razy dziennie schodzę na posiłki i wracam. Do tego cztery zabiegi. Cała wędrówka kurczowo trzymając się laski i poręczy.

.

82-letni Stanisław Kowalski przyjechał ze Stargardu Szczecińskiego. - Mam osłabiony słuch, tracę równowagę. Też chodzę o lasce. Mieszkam na drugim piętrze, ale co najmniej 8 razy dziennie muszę pokonać te schody.

Witold Cieślak spod Lublina (dostał pokój na 3 piętrze) ma za sobą dwa zawały plus uraz kręgosłupa. - Boje się, że wyjedziemy stąd jeszcze bardziej schorowani.

Prezes spółki Holtur kieruje nas do szefa marketingu i sprzedaży Andrzeja Libery. Kierownik mówi, że awaria została zgłoszona producentowi firmy, kołobrzeskiej firmie Pilawa. Zepsuł się silnik pompy hydraulicznej. Trzeba go ściągać z Włoch. Na windzie powieszono kartki z informacją, że winda nieczynna z powodu awarii, kierownik nie wie kto je zdjął. Na pytanie dlaczego nikt nie poświęcił kuracjuszom chwili, informując o awarii: - Wolimy przekazywać informacje sprawdzone, a nie wiemy kiedy dokładnie winda zostanie naprawiona.

W piątek po południu dowiedzieliśmy się, że winda ma być czynna po niedzieli.

Czy kuracjusze mogą liczyć na jakiekolwiek zadośćuczynienie? Co na tę sytuację NFZ? O tym czytaj w sobotnio - niedzielnym wydaniu papierowym "Głosu Koszalińskiego"