Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sędziowie są dobrzy. Kibice nie znają się na koszykówce

Rafał Wolny
Andrzej Bednarski – w latach 1971-1987 międzynarodowy sędzia koszykarski. Później, do 2004 r. komisarz FIBA i PZKosz. W 2007 r. otrzymał tytuł sędziego honorowego FIBA, który ma tylko sześciu polskich arbitrów.
Andrzej Bednarski – w latach 1971-1987 międzynarodowy sędzia koszykarski. Później, do 2004 r. komisarz FIBA i PZKosz. W 2007 r. otrzymał tytuł sędziego honorowego FIBA, który ma tylko sześciu polskich arbitrów. Jacek Wójcik
O poziomie sędziowania na polskich parkietach rozmawiamy z Andrzejem Bednarskim, wieloletnim arbitrem międzynarodowym i delegatem FIBA.

- Jaki powinien być dobry sędzia koszykarski?
- Ja przygodę z koszykówką zaczynałem od gry w Legii i Polonii Warszawa. I to mi bardzo pomogło w zostaniu dobrym sędzią. Gra w koszykówkę jest jednym z czterech podstawowych warunków do tego. Pozwala lepiej czuć i rozpoznawać to, co dzieje się na boisku. Podejmować decyzje zgodnie z duchem gry. Poza tym trzeba być uczciwym i mieć znakomitą orientację i refleks. Koszykówka jest, obok hokeja, najszybszą dyscypliną sportu i wymaga oceniania sytuacji w ułamku sekundy i natychmiastowego podejmowania decyzji. Tego się nie da wytrenować, z tym trzeba się urodzić. No i sędzia musi doskonale znać przepisy, bo koszykówka jest bardzo skomplikowana, a do tego nie jest skostniała. Przepisy zmieniają się co cztery lata, przy okazji olimpiady.

- Czy polscy sędziowie spełniają te warunki?
- Polscy sędziowie na arenie międzynarodowej są wybitni, bo sędziują najważniejsze turnieje i mistrzostwa. W tym sezonie europejskie rozgrywki sędziuje aż siedmiu Polaków.

- W Polsce jednak tej jakości nie widać. Może za granicą przykładają się bardziej?
- Sądzę, że do każdego spotkania podchodzą tak samo. Jak ja to robiłem. Każdy mecz powinien być dla sędziego równie ważny - czy to juniorów, kadetów, ligowy, czy mistrzowski. Wszyscy zawodnicy wkładają w grę taki sam wysiłek i muszą mieć do sędziów zaufanie, że go nie zniweczą. Zwłaszcza młodzi zawodnicy, którzy dopiero się kształtują i sędziowanie też jest elementem ich wychowania. Kiedyś to było oczywiste, bo sędziowie byli pasjonatami. Dostawaliśmy jednakowe, nikłe pieniądze, a dziś sędziowie dostają średnio 1500 złotych za mecz. Przez to walczą o jak największą liczbę wyznaczeń, by jak najwięcej zarobić. Zdarza się, że sędziują nawet trzy mecze w tygodniu, a to się niestety odbija na jakości.

- Czyli jednak nie są tacy dobrzy, a częste, niezbyt przyjemne, okrzyki widzów wobec nich są uzasadnione.
- Najważniejsze jest to, żeby publiczność była tak samo przygotowana do oglądania zawodów, jak zawodnicy do ich rozgrywania. Żeby znała przepisy, odróżniała błędy faktyczne od tych, które tylko się takimi wydają i potrafiła oceniać sędziów obiektywnie, a nie przez pryzmat kibicowania konkretnej drużynie. A tak w Polsce nie jest. Jeśli cała społeczność, łącznie z działaczami, którzy często także nie znają przepisów, zapozna się z nimi i będzie ich świadoma, to sędzia będzie miał ułatwione zadanie. Nikt nie będzie na niego krzyczał, łapał się za głowę i wywierał dodatkowej presji.

- To w końcu sędziowie popełniają błędy czy ich nie popełniają?
- Większe błędy popełniają ci, którzy ich obsadzają. Spotkanie powinien sędziować lider, wybrany spośród arbitrów międzynarodowych, a do pomocy mieć dwóch sędziów według klas - dobrego i uczącego się, tak zwanego pierwszoroczniaka. Kłopot w tym, że nie zawsze tak jest, co od dwóch lat widać na przykładzie Koszalina, do którego przysyłają co najwyżej sędziów średniej klasy. Choćby na mecz ze Stelmetem. Podczas gdy w tym samym dniu spotkanie ekstraklasy kobiet w Polkowicach, które skończyło się wynikiem 67:34 (gospodynie pokonały AZS Gorzów - red.) sędziowali jedni z najlepszych polskich sędziów: Marcin Kowalski i Wojciech Liszka. Przynajmniej jeden z nich powinien być w Koszalinie, a nie sędziować mecz ze z góry przesądzonym wynikiem.
Do pewnego czasu przyjeżdżali dobrzy sędziowie, ale koszalińskim działaczom wydawało się, że sędziują na niekorzyść AZS. Na podstawie jednego meczu, który mu nie wyszedł, ktoś sobie ubzdurał, że jeden z naszych najlepszych sędziów, Jakub Zamojski, jest zawsze przeciwko Koszalinowi. Opinia zaczęła krążyć i, mimo że później sędziował normalnie - łatka przylgnęła. W efekcie Koszalin ma do niego awersję, a on do Koszalina. Jak tu przyjeżdża, to od razu następuje spiętrzenie nienawiści do niego i, niezależnie co zrobi, będzie oceniany źle. Tymczasem nie ma takiego człowieka, który nigdy się nie myli.

- Tyle że błędy sędziego mogą wpływać na wynik.
- Sędzia może się mylić, ale powinien umieć się do tego przyznać i zmienić decyzję. A nie naprawiać pomyłkę, popełniając kolejne w drugą stronę. Tymczasem polscy sędziowie czasami właśnie tak robią. Ale powtarzam - nie ci z czołówki. Kłopot w tym, że oni do Koszalina nie przyjeżdżają..

- A ci, którzy przyjeżdżają wypaczają wyniki?
- Nie, bo mylą się w obie strony. Ale swoim niedoświadczeniem z góry wytwarzają niepotrzebną atmosferę podejrzeń. Tym bardziej, że i publiczność i szefostwo klubów nie zna przepisów. A kiedy już popełniają błędy, to nikt nie zwraca uwagi, że robią to w obie strony i już są oskarżani o sprzyjanie którejś z drużyn. Jeśli obsada jest zrobiona z głową, to przed meczem nikt z działaczy i oficjeli nie ma podejrzeń, że przysłali demobil. W innym przypadku, nawet jak oni będą dobrze sędziowali, to ludzie nie znając ich, będą ich krytykować. To wytworzy presję i może spowodować już prawdziwe błędy.

- W czym najczęściej mylą się arbitrzy?
- Bardzo rzadko jest gwizdany błąd trzech sekund. Zawsze duży kłopot sprawia też sędziom ocena piłki opadającej, jeśli ktoś ją zbije. Bo moment między wznoszeniem, a opadaniem jest bardzo trudny do uchwycenia. Do tego nie wszyscy kibice wiedzą, że piłkę odbijającą się od obręczy można bezkarnie zbić, ale zablokowanie piłki do tablicy to już jest kosz. Takie decyzje też budzą kontrowersje.

- Kiedy ogląda się NBA czy rozgrywki europejskie, to widać, że sędziowie pozwalają tam na bardziej kontaktową grę. U nas często gwiżdże się nawet przypadkowy, lekki kontakt.
- To fakt. Tam jest gwizdane łapanie za koszulkę czy za rękę, a nie jak ktoś się o kogoś otrze. Tego się nie gwiżdże. Dlatego młodym sędziom powinno się kazać oglądać mecze NBA czy Euroligi na płytach i uczyć się z nich. Bo obycie ze światowym sędziowaniem, pozwala rozwijać umiejętności.

- Z NBA przyszedł do nas także tak zwany trash talking (słowne prowokowanie przeciwnika - red.). Czy takie zachowanie nie powinno być karane, jako nie sportowe?
- Takie zachowanie jest w każdej dyscyplinie. Nie można jednak karać kogoś tylko za to, że coś mówi do przeciwnika, bo nie zawsze wiadomo co. Tym bardziej, że nie każdy sędzia zna języki. Dlatego, wracam do tego po raz kolejny, w każdej obsadzie powinien być sędzia międzynarodowy. Jeśli nie ma wątpliwości, że ktoś obraża, wyzywa przeciwnika, to powinien zostać ukarany.

- A pomyłki w interpretacji fauli w ataku?
- Te są najtrudniejsze w ocenie. Sędziowie powinni pamiętać, ze taki faul jest tylko wtedy, kiedy zawodnik broniący przyjmie nieruchomą i właściwą pozycję obronną. Jeśli jest choć mała wątpliwość czy to zrobił, to zawsze powinien być uprzywilejowany zawodnik z piłką. Często, jeśli duży zawodnik z piłką wpadnie na mniejszego i tamten leci jak po nokaucie, wielu się wydaje, że był faul. A to nieprawda - jeśli obrońca zrobił ruch, to on popełnił błąd, nawet jeśli na tym ucierpiał. Nie można większemu gwizdać faulu tyko dlatego, że zmiótł mniejszego z parkietu.
Z drugiej strony eliminowane powinno być rolowanie (atakujący mija obrońcę przy użyciu ręki założonej za niego - red.) czy "zamiatanie" rąk obrońcy, a także ruchome zasłony. Jeśli ktoś nieruchomo staje na zasłonie, to w porządku, ale często taki zawodnik szuka przeciwnika ramionami czy biodrami i zabiera mu miejsce. To powinno być gwizdane. Także wybijanie przeciwnika z rytmu. Gdy ten na przykład jest w kontrze, a goniący go gracz postraszy przytupnięciem. To powinno być przewinienie techniczne.

- Teraz zawodnik może dostać "technika" nawet za złapanie się za głowę lub inne demonstrowanie, że nie zgadza się z decyzją sędziego. To sztuczne budowanie autorytetu, przez strach.
- To nie jest właściwa droga. Dobry sędzia nie może być policjantem. On musi być człowiekiem przyjaznym dla zawodników. Faule czy błędy odgwizdywać z uśmiechem, ostrzegać. Między zawodnikami i sędziami musi być jakaś chemia i zaufanie. Wtedy rodzi się szacunek, który pozwala na doskonałe widowisko. Jeśli ktoś zasługuje na przewinienie techniczne, to powinien je dostać, ale nie można w ten sposób budować sobie autorytetu. Jeśli gracz złapie się za głowę, i coś do siebie mruczy, to robi to w emocjach. Nie można go za to karać. Tak jak dzieci nie wychowa się biciem, tak nie wychowa się zawodników karami. Sędzia nie może grać na boisku głównej roli. Powinien być niewidoczny, a pojawiać się tylko wtedy, kiedy to potrzebne.

- To jak powinien budować autorytet?
- Trzeba wyjść na mecz maksymalnie skoncentrowanym, bo pierwsze dziesięć minut jest najważniejsze. W tym czasie trzeba sędziować tak, by nikt nie miał pretensji. Jak się to uda, to zawodnicy nabiorą szacunku i reszta meczu będzie łatwiejsza. Jeśli sędzia zacznie od błędów, to go nie zaakceptują, nastąpi konflikt, złość, nerwy, a presja będzie powodowała kolejne błędy. Trzeba też umiejętnie trzymać zawodników w ryzach. Jeśli pozwalają sobie na jakieś niewłaściwe zachowania, to trzeba ich uprzedzić, że następnym razem zostaną ukarani przewinieniem technicznym. W ten sposób sędzia zyskuje w oczach zawodników, bo najpierw ostrzega, a nie od razu karze, kiedy ci nie wiedzą nawet za co.

- Dobra wola i koncentracja to jedno, ale nie jest tak, że koszykówka jest obecnie szybsza niż dawniej i sędziowie po prostu nie nadążają?
- Dlatego wprowadzono trzeciego sędziego, co miało ułatwić wychwytywanie błędów. Ale nie ułatwiło, bo mechanizm jest zły. Kiedyś można było gwizdać to, co się widzi. Dziś każdy sędzia ma swój sektor i jeśli coś dzieje się pod koszem, to ten na linii środkowej boi się zagwizdać inną decyzję, niż jego kolega, który stoi bliżej. Stąd częste zawahania.

- To może pomogłaby elektronika?
- Nie. Już jeden absurdalny pomysł wprowadzono - strzałkę (w miejsce walki o "piłkę sporną" - red.). To daje przewagę tym, którzy mają szczęście i nie ma nic wspólnego z rywalizacją.. Kiedy w końcówce wyrównanego meczu drużyna prowadząca będąca w obronie doprowadzi do przytrzymania, a strzałka wskazuje na nią, to drużyna atakująca jest automatycznie pozbawiona szansy zdobycia punktów. Dlatego jestem przekonany, że po olimpiadzie w Brazylii ten przepis zostanie zniesiony. Miał pomóc sędziom, żeby wciąż nie podrzucali piłki, bo czasem szła ona bokiem. Ale niech sędziowie trenują rzuty. Ja się nie myliłem, Zych (Wiesław, sędzia międzynarodowy, założyciel PLK i PLKK - red.) się nie mylił, dobrzy sędziowie zawsze rzucali prosto i nie było problemu. O piłce spornej nie może decydować mechanizm.

- A w innych kwestiach też mamy się zdawać tylko na ludzkie oko?
- Mało kto pamięta, że istnieje możliwość natychmiastowego obejrzenia przez sędziów nagrania kontrowersyjnej sytuacji. Tylko, że sprzęt rejestrujący mecz na te potrzeby musi być certyfikowany, ustawiony w konkretnym miejscu i zgłoszony przed meczem. Wtedy trener, mając wątpliwości, może zgłosić interwencję i skorzystać z nagrania. Tyle, że nasze hale nie są do tego przystosowane.

- Kilka razy wskazywał Pan, że kibice nie znają przepisów. Może łatwiej byłoby im je poznać, gdyby sędziowie nie mieli zakazu rozmowy z mediami i mogli wyjaśniać po meczach swoje decyzje?
- Nie, bo wtedy wciąż byliby naruszani, zaczepiani, a powinni być odizolowani. Natomiast przed sezonem dobry sędzia powinien być zaproszony do Klubu Kibica danej drużyny i wszystko wyjaśnić. Omówić zmiany, odpowiedzieć na pytania. W ten sposób wychowamy sobie świadomych kibiców.

Andrzej Bednarski
W latach 1971-1987 międzynarodowy sędzia koszykarski. Później, do 2004 r. komisarz FIBA. W 2007 r. otrzymał tytuł sędziego honorowego FIBA, który ma tylko sześciu polskich arbitrów.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!