Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Selekcjonerskie spojrzenie” Pawła Janasa: Ishak może być jak... Ljuboja. Oby tylko zdrowie pozwoliło

Paweł Janas
Z Mikaelem Ishakiem poznańskim kibicom będą kojarzyć się europejskie puchary i ćwierćfinał Ligi Konferencji Europy. Wpływ kapitana na zespół Kolejorza może być jednak... bardziej długofalowy. O ile pozwoli zdrowie.
Z Mikaelem Ishakiem poznańskim kibicom będą kojarzyć się europejskie puchary i ćwierćfinał Ligi Konferencji Europy. Wpływ kapitana na zespół Kolejorza może być jednak... bardziej długofalowy. O ile pozwoli zdrowie. fot. adam jastrzebowski/polska press
Na kanwie wielkiego sukcesu Macieja Skorży - w minioną sobotę wygrał z japońskim zespołem Urawa Red Diamonds azjatycką Ligę Mistrzów, odnosząc naprawdę wielki sukces - do którego szkoleniowego rozwoju dołożyłem swoje pięć groszy, odniosę się do obcokrajowców pracujących w naszej ekstraklasie. Zacznę jednak od piłkarzy.

Mam oczywiście świadomość, że w świecie otwartych granic napływ zagranicznych zawodników jest nieunikniony. Zdążyłem się przyzwyczaić, że pięciu-sześciu stranierich w wyjściowej jedenastce na mecz ligowy to absolutne minimum. Nie mogę jednak, mimo upływu lat, przyzwyczaić się do jakości, a raczej jej braku u piłkarzy, którzy zabierają miejsca młodym polskim wychowankom.

Dlaczego importujemy ilość, a nie jakość?
Na poszczególne nacje bywają w naszej ekstraklasie mody, ale generalnie lubimy sprowadzać piłkarzy tuż zza południowej granicy, także z Bałkanów, ale również z Półwyspu Iberyjskiego. Doskonale zdaję sobie sprawę z poziomu futbolu w Hiszpanii i Portugalii, tamtejszego szkolenia oraz wielkich marek czołowych klubów i reprezentacji, ale mam też nieodparte wrażenie, że import z tamtego regionu odbywa się na ilość, nie zaś na jakość.

OK, dwóch Hiszpanów z Jagiellonii lideruje klasyfikacji strzelców, Ivi Lopez z Rakowa i Josue z Legii to wartość dodana naszych rozgrywek. To w komplecie zawodnicy, którzy mają wiele do zaoferowania. I tacy, od których nasza młodzież może się sporo nauczyć. I właśnie ten aspekt właściciele ekstraklasowych klubów i szefowie działów skautingu powinni mieć na względzie, wybierając się na łowy także na Półwysep Iberyjski - ile na sprowadzeniu danego zawodnika będzie mogła skorzystać (podpatrzeć u niego) nasza młodzież!

Najlepszym z najlepszych był Ljuboja
Dla mnie niedoścignionym wzorcem transferowym jest sprowadzenie przez Legię Warszawa Danijela Ljuboi w 2011 roku. Bo to był internacjonał z naprawdę wielkim nazwiskiem w świecie europejskiej piłki, ale w momencie przyjazdu na Łazienkowską zostało mu wcale nie tylko nazwisko. Sportowa forma - to była podstawa. Mimo 33 lat na karku był wciąż w świetnej dyspozycji, a że umiejętności miał nietuzinkowe, to przyczynił się do rozwoju Ariela Borysiuka, Daniela Łukasika, Dominika Furmana czy Rafała Wolskiego. Wszyscy wspomniani Polacy nie musieli ślęczeć przed telewizorami, żeby zobaczyć, jak gra się w piłkę na najwyższym poziomie. Wystarczy, że pojechali na trening...

Takim zawodnikiem jest też bez wątpienia kapitan Lecha Poznań Mikael Ishak. Wokół niego także można wychować falę zawodników na reprezentacyjnym poziomie. Oby tylko uporał się z kłopotami zdrowotnymi i zmęczeniem, bo odkąd podpisał nowy kontrakt - zakładam, że ze wspomnianych powodów - lekko spuścił z tonu; a skuteczność zatracił nawet przy wykonywaniu jedenastek. Choć w moim odczuciu nie bez wpływu na słabsze statystyki Szweda pozostawała także słabnąca pozycja… Joao Amarala w Kolejorzu. To już jednak temat na zupełnie inne opowiadanie...

Paweł Janas

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: „Selekcjonerskie spojrzenie” Pawła Janasa: Ishak może być jak... Ljuboja. Oby tylko zdrowie pozwoliło - Portal i.pl