Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Setka była blisko. AZS Koszalin zatopił Jezioro Tarnobrzeg

Archiwum
Archiwum
Jedna skuteczna kwarta i samotny Jakub Dłoniak, to były jedyne atuty tarnobrzeżan w dzisiejszym spotkaniu w Koszalinie. Akademicy gładko wygrali 98:72.

W sobotni mecz lepiej weszli goście, którzy szybko objęli prowadzenie i do końca kwarty stopniowo zwiększali przewagę. Głównie za sprawą Jakuba Dłoniaka (11 pkt. w dziesięć minut), na którego gospodarze nie potrafili znaleźć sposobu. Tego sposobu wydaje się zresztą nie było, bo obwodowy Jeziora trafiał niemal z każdej pozycji i często przez ręce rywali. Wspierał go przede wszystkim Krzysztof Krajniewski i tarnobrzeżanie zakończyli pierwszą kwartę prowadzeniem 24:19.

W kolejnej odsłonie rozregulował się już jednak celownik Dłoniaka, a w związku z tym posypała się gra gości. Do głosu doszli Akademicy, wśród których trudno wyróżnić któregokolwiek z zawodników - praktycznie wszyscy (może z wyjątkiem Igora Milicicia, któremu jednak prawdopodobnie odnowiła się kontuzja i zszedł z boiska utykając) pojawiający się na parkiecie wnosili coś do gry. Kwarta wygrana 25:8 mówi sama za siebie, a efektowna i co najważniejsze zaangażowana gra gospodarzy sprawiła też, że częściowo ożyły milczące od czwartku trybuny.

Po przerwie koszalinianie kontynuowali festiwal skuteczności, a zasłużone brawa raz po raz zbierał ogromnie zaangażowany Rafał Bigus. Z drugiejstrony ponownie ożywił się Jakub Dłoniak (26 pkt.), ale nie otrzymywał praktycznie żadnego wsparcia ze strony kolegów, którzy w dodatku pudłowali rzuty spod samego kosza i fatalnie wykonywali osobiste (10/22). Przegrywali także na tablicach (26:38), gdzie oprócz wspomnianego Bigusa (5 pkt., 9 zb) rządzili... Sek Henry (13 pkt., 9 zb., 3 as.) i Łukasz Wiśniewski (15 pkt., 8 zb., 6 as.).

Ci dwaj też dużo lepiej niż w czwartek wywiązywali się z roli rozgrywającego, notując wspólnie 9 asyst. Ostatnimi podaniami imponował także Paweł Leończyk (5 as., 10 pkt.).

Przed ostatnią kwartą Akademicy prowadzili już ponad dwudziestoma punktami i zwycięstwo w tym meczu było tylko formalnością. Najlepiej brak presji wykorzystał Rob Jones, który tej części zdobył 11 ze swoich 13 punktów. To jednak nie on był bohaterem ostatnich minut, a dwaj inni zawodnicy - wychowankowie koszalińskich drużyn. Najpierw na parkiecie pojawił się Paweł Śpica (4 pkt., 2 as.), a chwilę później dołączył do niego Robert Gibaszek (3 pkt.) i każda akcja młodych graczy wywoływała entuzjastyczne reakcje na trybunach.

Ostatecznie AZS wygrał 98:72 i umocnił się na ósmym miejscu, zwiększając przewagę nad Jeziorem Tarnobrzeg do dwóch oczek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!