Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Skarb z Mołtowa – bezcenne muzealia na wysypisku śmieci (pisze dr Łukasz Gładysiak)

Iwona Marciniak
Iwona Marciniak
Pałac w Mołtowie na pocztówce z okresu dwudziestolecia międzywojennego. To tutaj podczas II wojny światowej ukryto muzealia ze Szczecina (Zbiory prywatne).
Pałac w Mołtowie na pocztówce z okresu dwudziestolecia międzywojennego. To tutaj podczas II wojny światowej ukryto muzealia ze Szczecina (Zbiory prywatne). Zbiory prywatne
W 2016 r., w Mołtowie niedaleko Gościna natrafiono na bezcenne zabytki. Okazało się, że tamtejszy pałac to jedna z dwudziestu pięciu skrytek szczecińskiego Pommersches Landesmuseum.

Choć rok 1942 nie zapowiadał w III Rzeszy katastrofy, narodowosocjalistyczny reżim coraz bardziej dotkliwie odczuwał aktywność sił koalicji antyhitlerowskiej. W nocy z 28 na 29 marca 1942 r. brytyjskie samoloty zbombardowały Lubekę. Chociaż na właściwą, powietrzną ofensywę sprzymierzonych czekano jeszcze rok, dywanowy nalot Królewskich Sił Powietrznych przyczynił się do opracowania planu ratunkowego, którego część zrealizowana została między innymi na Pomorzu.

Jako jedni z pierwszych marcowe bombardowanie przeanalizowali niemieccy muzealnicy. W związku z faktem, że Lubeka nie stanowiła w atakach lotnictwa koalicji celu pierwszorzędnego, a atak traktowany był jako, jak się okazało skuteczna, próba zastraszenia społeczeństwa III Rzeszy, spodziewano się, że wkrótce samoloty nieprzyjaciela pojawią się także nad innymi miastami. Obawiając się strat w zakresie dóbr kultury, powstał projekt stopniowej ewakuacji najcenniejszych, również zrabowanych w państwach okupowanych, artefaktów na tereny wolne od zagrożenia nalotami. Jako takie uznano na przykład znajdujące się dziś w granicach naszego kraju, Dolny Śląsk oraz wschodnią część województwa zachodniopomorskiego.

Echa wydarzeń lubeckich w krótkim czasie dotarły też do Szczecina. Zlokalizowane tam, funkcjonujące od 1927 r., Pomorskie Muzeum Krajowe (niem. Pommersches Landesmuseum) rozpoczęło gorączkowe poszukiwania skrytek dla swych zbiorów. Jak w artykule opublikowanym w 2017 r. na łamach „Materiałów Zachodniopomorskich” ustaliła Izabela Sukiennicka, wytypowano 25 tego rodzaju lokalizacji, z czego 21 po zakończeniu II wojny światowej znalazło się w granicach Polski. Był wśród nich należący w owym czasie do rodziny von Horn pałac w miejscowości Moltow, czyli Mołtowie niedaleko Gościna. Warto dodać, że każde z miejsc tymczasowego, jak zakładano, magazynowania zabytków posiadała konkretnego opiekuna. Dla wymienione wyżej miejscowości została nim Christiane von Horn z domu von Braunschweig (do 1910 r. pałac stanowił własność tego, znanego rodu) oraz jej mąż Hans-Henning.

Według inwentarza Pommersches Landesmuseum, między 1942 a 1944 r. do Mołtowa wywieziono 10 z ogółem 84 skrzyń z muzealiami, opatrzonych numerami od 61 do 70. Znajdowało się w nich blisko pół tysiąca pozycji – pojedynczych przedmiotów lub grup zabytków, w tym 280 książek oraz pewna liczba prywatnych przedmiotów należących do szczecińskich muzealników. Według spisu wywozowego, 59 punktów na liście przynależnej tej lokalizacji stanowiły artefakty pochodzące z okresu średniowiecza lub czasów wcześniejszych. Przed opuszczeniem stolicy Prowincji Pomorskiej wszystko skrupulatnie sprawdzono.

Zgodnie z przewidywaniami, depozyt pozostawał nietknięty nie tylko podczas burzliwych, ostatnich tygodni konfliktu, ale także, co najmniej 3 lata po jego zakończeniu. Szczęśliwie Mołtowo wymknęło się z rąk pustoszących tereny powiatu kołobrzeskiego zaraz po wojnie żołnierzy radzieckich i pospolitych rabusiów-szabrowników. Jako pierwszy do skrzyń zajrzeć miał około 1948 r. Bolesław Jędrzejowski – powojenny organizator Muzeum Towarzystwa Naukowego Płockiego, obecnie: Muzeum Mazowieckiego w Płocku. Spędzając wakacje w regionie trafił do pałacu i zainteresował się tajemniczym depozytem. W krótkim czasie część przedmiotów, w tym na przykład brązowe wiadro odnalezione przez Niemców w Postominie, grupa zabytków z epoki brązu pochodzące z Wierzbięcina czy płaskorzeźba z popiersiem Marcina Lutra i dwa XVI-wieczne obrazy pierwotnie wiszące w kaplicy zamkowej w Szczecinie, wyjechała do Płocka. Sprawie przyglądał się także, prawdopodobnie bardzo pobieżnie, wysłany na Pomorze nieco wcześniej delegat Państwowego Muzeum Archeologicznego w Warszawie, Tadeusz Wieczorkowski.

Poszukiwania miejsc składowania zabytków Pomorskiego Muzeum Krajowego podjęto oficjalnie w latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia; skupiono się jednak przede wszystkim na terenach leżących na zachód od Odry. Udało się wówczas odnaleźć 3 z 4 wojennych skrytek. Kolejna dekada przyniosła pierwsze, zupełnie przypadkowe, znaleziska w okolicach dawnej rezydencji von Hornów – srebrne monety. Z pałacu wyrzucono je prawdopodobnie podczas prac remontowych prowadzonych w ramach funkcjonującego w Mołtowie Państwowego Gospodarstwa Rolnego. Nie można wykluczyć, że to, co wydawało się pierwszym znalazcom najcenniejsze, zostało skradzione. Do historii miejscowej skrytki powrócono ponownie w 1981 r., kiedy to jeden z tutejszych zbieraczy sprzedał w skupie złomu nieustaloną liczbę przedmiotów wykonanych z brązu. Niestety nie udało się ich uratować.

W 2000 r., za sprawą proboszcza gościńskiej parafii p.w. Św. Andrzeja Boboli – ks. Henryka Romanika, do Muzeum w Koszalinie trafiło kilkanaście monet niegdyś należących do Pommersches Landesmuseum. 3 lata później, po odkryciu w Piaskach Wielkich niedaleko Wolina miecza, który wchodził w skład innego, szczecińskiego depozytu, zrealizowano szeroką kwerendę archiwalną i analizę niemieckich dokumentów wywozowych. Wówczas pojawił się też temat dostarczenia skrzyń z zabytkami do pałacu von Hornów. Prace w tym kierunku oficjalnie zakończono w 2012 r. konstatując, że części niemieckich zbiorów najprawdopodobniej nigdy nie uda się zlokalizować.
Historia depozytu z czasów wojny powróciła, tym razem już oficjalnie, w maju cztery lata później. Dwaj przedstawiciele koszalińskiej Fundacji Strażnicy Historii – Zbigniew Stanisławski oraz Mateusz Sokalski, sprawdzając teren dzikiego wysypiska śmieci nieopodal pałacu natrafili na zabytkowe przedmioty. Zaalarmowali Muzeum w Koszalinie. W ciągu kolejnego miesiąca trwała akcja ratunkowa, do której włączyli się przedstawiciele siostrzanych jednostek z Kołobrzegu i Szczecina. Ostatecznym potwierdzeniem, iż artefakty wchodziły w skład kolekcji Pomorskiego Muzeum Krajowego okazały się zachowane na znaleziskach sygnatury inwnetarzowe. Miejsce, w którym spoczywały, jak również przemieszanie z odpadami wskazywały, że w przeszłości ktoś mógł przeprowadzić ich wstępną selekcję.

Skarb z Mołtowa, jak, z archeologicznego punktu widzenia nie do końca trafnie, nazwano odnaleziony zbiór, tworzyło ponad pół tysiąca zabytków. Prawie czterysta pięćdziesiąt z nich to monety, wybite głównie w XIII lub XIV w. Pochodziły one z tak zwanego depozytu gryfińskiego – zbioru średniowiecznych numizmatów ukrytych w glinianym garncu, na który niemieccy muzealnicy natrafili w 1933 r. Poza tym w rejonie pałacu znajdowały się srebrne zapinki – fibule z okresu rzymskiego oraz przedmioty wytworzone we wczesnej epoce brązu, datowane na lata 1800-1700 p.n.e., w tym elementy pasa z nabijkami, lusterek, spiralnego naramiennika, zapinki, kilkanaście bransolet i zawieszka w kształcie kła lub pazura.
Pierwsza, publiczna prezentacja znaleziska miała miejsce

21 maja 2016 r. podczas obchodów Europejskiej Nocy Muzeów w Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu. 22 czerwca prelekcję dotyczącą obiektów wygłosił w głównej siedzibie tej placówki – Pałacu Braunschweigów przy ul. Armii Krajowej, kierownik Działu Archeologii Muzeum Narodowego w Szczecinie, Krzysztof Kowalski. Ten sam temat badacz poruszył również w czasie spotkania w Gościńskim Domu Kultury, w lutym 2017 r. Działania prowadzone przed trzema laty przyniosły jeszcze jeden skutek – to właśnie wtedy powstała, dziś funkcjonująca w ramach Towarzystwa Przyjaciół Muzeum Oręża Polskiego, Grupa Eksploracyjno-Poszukiwawcza „Parsęta”. Złożona z miłośników badania przeszłości, profesjonalnie i w sposób całkowicie zgodny z prawem, zajmuje się wsparciem badań archeologicznych nie tylko w regionie.

Artefakty, na które natrafiono przypadkiem w Mołtowie to tylko część zawartości wspomnianych wcześniej dziesięciu skrzyń. Lokalizacja pozostałych, zawierających między innymi zabytki neolityczne oraz kamień runiczny z Sierakowa Sławieńskiego, jak również powód, dla którego z wnętrza pałacu rozrzucono je wokół niego nadal pozostają tajemnicą – zdecydowanie jedną z największych w tej części Pomorza.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kolobrzeg.naszemiasto.pl Nasze Miasto