Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skazany na cztery ściany. Brakuje mieszkań dla osób niepełnosprawnych

Iwona Marciniak [email protected]
Adrian i Sebastian Bukowscy przy schodach, które musi pokonać Sebastian. Kiedyś sąsiad zamontował na nich składany zjazd dla wózka, bo miałchorą mamę. Ale ciężkiego mężczyzny zwieźć po takiej stromiźnie nie sposób.
Adrian i Sebastian Bukowscy przy schodach, które musi pokonać Sebastian. Kiedyś sąsiad zamontował na nich składany zjazd dla wózka, bo miałchorą mamę. Ale ciężkiego mężczyzny zwieźć po takiej stromiźnie nie sposób. Iwona Marciniak
- Zaczynam się czuć jak więzień - mówi Sebastian Bukowski z Kołobrzegu. Choruje na stwardnienie rozsiane. Z ojcem i młodszym bratem mieszka w budynku komunalnym przy ul. Chopina. Na drugim piętrze.

Diagnoza padła w 2007 roku. - Trochę zlekceważyłem pierwsze objawy: zamglone widzenie, drżenie ciała, czasem jakby zawroty głowy, po których chodziłem jak pijany - opowiada Sebastian Bukowski.
Pracował w Kołobrzeskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, w dziale technicznym, w ekipie elektryków. - Gdy w końcu poszedłem do szpitala, lekarz od razu położył mnie na oddział. No i wtedy usłyszałem: stwardnienie rozsiane. Szczerze mówiąc nie bardzo zdawałem sobie sprawę, co to za choroba.

Pracował tak długo, jak pozwalało ciało. Nawet wtedy, gdy już musiał chwycić za kule. Od pół roku jest na zwolnieniu lekarskim. - Rok temu przyszło pogorszenie. Siadłem na wózek. W domu staram się jeszcze chodzić o kulach, ale poza domem bez wózka nie dam już sobie rady.

Ma orzeczenie o znacz-nym stopniu niepełnos-prawności. Leczył się w Szczecinie, w Bydgoszczy, gdzie obiecano mu włą-czenie do programu leczenia nowym specyfikiem, ale telefon milczy. Raz w roku ma rehabilitację w Kołobrzegu, potem jedzie na turnus do Bornego Sulinowa.

- Moja dotychczasowa lekarka kazała odstawić leki, które dotąd brałem, bo uznała, że mi nie służą. Biorę tylko rozkurczowe, pomagające opanować spastykę. No i szukam nowego, dobrego lekarza. Może ktoś podpo-wie?
Pytany jak radzi sobie z chorobą mówi pewnym głosem: - Trzymam się. Założyłem sobie, że się nie załamię.
Ale żeby wydostać się z mieszkania na drugim piętrze, musi w najlepszym razie kroczek po kroczku schodzić asekurowany, trzymając się ściany.

Gdy czuje się gorzej, zno-szą go na wózku ojciec Andrzej Bukowski i młodszy brat Adrian. - To dla Sebastiana udręka, bo nie ma szans poczuć się samodzielny - wyjaśnia ten drugi.
- Inna rzecz, że jeśli nawet zechciałbym sam wózkiem wybrać się do miasta, musiałbym jechać aż do Solnej, albo do Fredry, bo przecież nowe windy dla niepełnosprawnych na kładce nad torami, wyremontowanej przez miasto za ciężkie pieniądze, nadal nie działają - macha ręką Sebastian.
Rok temu ojciec i jego trzej synowie (najstarszy Piotr założył rodzinę i mieszka już poza domem) przeżyli dramat. Zmarła żona pana Andrzeja i mama trzech braci.

- Nagle zabrakło osoby, która wspierała nas, dbała o codzienne sprawy. Ojciec jest schorowany, obowiązki mamy przejąłem więc ja. Zająłem się gotowaniem, sprzątaniem - mówi Adrian. Jakby problemów było mało, w styczniu stracił pracę. Był kelnerem - barmanem, z zawodu cukiernikiem. - Teraz szukam czegokolwiek, bo z ojca rentą i końcówką zarobków Sebastiana, przed staraniem się o rentę, mamy troszkę ponad 2 tysiące, z czego tysiąc idzie na to 42-metrowe mieszkanie. Czynsz sięgnął już 726 zł, za prąd płacimy ponad 200 złotych, bo gotować musimy na elektrycznej kuchence.

Mieszkają w dziś komunalnym, dawnym hotelu robotniczym Uzdrowiska Kołobrzeg. Trzykondygnacyjny budynek zajmuje 16 rodzin. Na każdym piętrze jest wspólna łazienka i ubikacja. Wejście do obu jest tak wąskie, że na wjazd wózkiem nie ma szans.

Po złożeniu wniosków do Kołobrzeskiego Towarzystwa Budownictwa Społecznego, drzwi wprawdzie nie rozszerzono, ale zamontowano brodzik z siedziskiem i uchwytem. - Brodzik, choć wymieniony na niższy, i tak jest dla mnie trudno dostępny, a uchwyt jest nie taki jaki mógłby mi pomóc - mówi Sebastian.
Adrian postanowił zrobić łazienkę z ubikacją w części korytarza. - Kuchnię już zrobiłem, z pokoju, dałbym sobie radę. Dostałem zgodę od wspólnoty, ale potrzeba na to dobre kilka, a może nawet 10 tysięcy złotych. A nam, przez to moje zwolnienie z pracy, świat znowu zwalił się na głowę.

Bracia złożyli wniosek do miasta o zamianę mieszkania. Na parterowe, albo z windą.
- Znamy sytuację tych panów i wiemy, że jest trudna - mówi "Głosowi" Bogusław Połowniak z wydziału komunalnego Urzędu Miasta. - Mamy kilkanaście mieszkań przystosowanych dla osób niepełnosprawnych, ale w tej chwili są zajęte. Mamy też w zasobie i mieszkania z windą, ale i one nie zwalniają się często. Mogą mieć też mniejszy metraż. Panowie Bukowscy są na naszej liście wśród trzech - czterech rodzin, w których żyją osoby w rożnym stopniu niepełnosprawne. Niestety musimy zaapelować do panów o cierpliwość, a na to, by umożliwić przebudowę łazienki i ubikacji w tak zwanej części wspólnej, potrzeba zgody wspólnoty mieszkańców, którą po wykupieniu dwóch mieszkań, tworzą ich właściciele i gmina miejska Kołobrzeg. Potem pozostanie kwestia projektu technicznego i pozwolenia na budowę.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!