Skoki narciarskie. Małysz zaczął już trening

Po dwóch dniach bezczynności, która mocno doskwierała naszym skoczkom, szczególnie Adamowi Małyszowi, wrócili oni na olimpijskie obiekty. Małysz tak mówił o przerwie:

- Wolałbym już pójść poskakać, bo bez tego się nudzę. Tylko trzymam kciuki i oglądam występy Justyny Kowalczyk i Tomasza Sikory.

We wtorek wieczorem Polak mógł już trenować na dużym obiekcie w Whistler. Skocznia jest mu dobrze znana, ale pierwsze skoki Małysza były nieudane. Wyraźnie spóźniał odbicie i stąd krótkie loty: 135 i 131 m. Dla porównania Krzysztof Miętus poszybował na 137,5 m.

Bezkonkurencyjny był złoty medalista z normalnej skoczni Simon Ammann. Mimo że puszczono go z najniższej belki startowej, to wylądował na 143. metrze. To był skok, po którym by zdobył złoto, gdyby to był konkurs.

Małysz jednak się nie załamuje i tłumaczy, że błąd na wyjściu z progu wyeliminuje do soboty.
Inni nasi reprezentanci skakali w kratkę. Łukasz Rutkowski poleciał 133,5 metra, a Stefan Hulla tylko 127,5 m. Zawiódł Kamil Stoch - 114,5 m.

Przed konkursem zawodnicy oddadzą w sumie jeszcze po sześć skoków. Mają więc czas na poznanie skoczni. W zasadzie na przypomnienie jej sobie. Przed rokiem podczas konkursów Pucharu Świata triumfował na niej dwukrotnie Gregor Schlierenzauer, śrubując rekord obiektu do 149 m. We wtorek jednak nie pojawił się na skoczni. W Austrii jego trzecie miejsce w pierwszym konkursie i występ reszty Austriaków uznano za klęskę.

Sobotni konkurs zapowiada się więc bardzo ciekawie. Małysz już przyzwyczaił się do zainteresowania mediów i potrafi sobie radzić z presją. Zresztą srebro na normalnej skoczni dodało mu skrzydeł.
Kwalifikacje do konkursu odbędą się jutro o godz. 19. Transmisja w Eurosporcie i TVP 1. Konkurs w sobotę o tej samej porze.