Skrzyżowanie wciąż rozgrzebane

Remont skrzyżowania miał zakończyć się 31 października. Tymczasem na ulicach ciągle można spotkać pracowników koszalińskiej firmy PRIBeK. Dlaczego roboty jeszcze nie zostały zakończone? To miała sprawdzić Wiesława Dobijata, zastępca dyrektora do spraw technicznych koszalińskiego Zarządu Dróg Miejskich. - Przyczyny opóźnienia? Jakieś awarie... - powiedziała nam wczoraj. Dowiedzieliśmy się za to, choć też niedokładnie, kiedy roboty zostaną zakończone. - Jeśli pogoda na to pozwoli, to w przyszłym tygodniu. Najprawdopodobniej w połowie tygodnia - stwierdziła wicedyrektor Dobijata. Wiadomo też, że za każdy dzień zwłoki wykonawca zapłaci około trzech tysięcy złotych kary.
Dla kierowców to żadne pocieszenie. - Niekompetencja naszych drogowców już sięga zenitu. Pamiętamy przecież, jak grzebali się z remontem Orląt Lwowskich. To woła o pomstę do nieba - stwierdza Roman Lange, kierowca z Koszalina. - To samo jest z Batalionów Chłopskich. Do roboty się biorą, jakby co najmniej budowali autostradę. I jeszcze zaczynają od układania krawężników, a nie łatania dziur. To jest śmieszne! Jeżdżę trochę po kraju i widzę, jak w innych regionach drogowcy potrafią pracować w soboty i to w godzinach popołudniowych. A u nas? Nie dziwię się, że nigdy nie mogą niczego skończyć w terminie.
Z remontem skrzyżowania od początku były kłopoty. Na czas prac ul. Kwiatkowskiego została częściowo zamknięta. Samochody mogły jeździć tylko w jedną stronę - od ul. Władysława IV do Kwiatkowskiego. Drogowcy nie potrafili jednak właściwie oznakować prac. W rezultacie kierowcy, którzy jechali całą długą ul. Batalionów Chłopskich, dopiero na samym jej końcu, obok sklepu Torg, dowiadywali się, że nie wyjadą tędy na ul. Władysława IV. Musieli więc zawracać i szukać innej drogi. Kłopot z jazdą mieli także klienci Galerii "Emka". Ulica Akademicka także była przejezdna tylko w jedną stronę.