Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

SLD w Szczecinku ma się źle

Rajmund Wełnic
Grzegorz Napieralski (z lewej), zawieszony szef SLD na Pomorzu Zachodnim, i Grzegorz Poczobut, były lider partii w powiecie szczecineckim. Obaj panowie są na zakręcie swojej politycznej kariery
Grzegorz Napieralski (z lewej), zawieszony szef SLD na Pomorzu Zachodnim, i Grzegorz Poczobut, były lider partii w powiecie szczecineckim. Obaj panowie są na zakręcie swojej politycznej kariery Rajmund Wełnic
Szczecinecki Sojusz Lewicy Demokratycznej nie marzy już o przejęciu władzy. Martwi się, jak przetrwać.

Ostatnie wybory samorządowe w powiecie szczecineckim to pasmo klęsk lewicy. Najpierw nie wystawiono w ogóle kandydata na burmistrza Szczecinka, przez co SLD nie brał udziału w dyskursie głównych sił politycznych. Później z powodu błędów w papierach nie udało się zarejestrować aż pięciu z i tak skromnej listy siedmiorga kandydatów do Rady Miasta Szczecinka. Pozostali na placu boju i tak przepadli w głosowaniu. I tak - po raz pierwszy od roku 1990 - lewica w ogóle nie ma swoich przedstawicieli w samorządzie miasta. W poprzedniej kadencji było dwóch radnych Sojuszu, a pomyśleć, że w latach 90. partia była bliska przejęcia władzy w ratuszu.

W wyborach do Rady Powiatu, gdzie obowiązywały nadal listy wyborcze i ordynacja proporcjonalna, udało się utrzymać mizerny stan posiadania. Czyli jeden mandat. I pomyśleć, że na przełomie wieków SLD dzielił i rządził w starostwie. Od zupełnej klęski uratował ugrupowanie sukces Tadeusza Hajkowicza, który został wójtem Grzmiącej i ma trzech radnych.

Nastroje w SLD są jednak fatalne. Dopełniło je zawieszenie za krytykę partii przez władze krajowe posła Grzegorza Napieralskiego, szefa Sojuszu w Zachodniopomorskiem którego stronnikiem jest Grzegorz Poczobut, były już szef SLD w powiecie szczecineckim. Były lider podał się dymisji po klęsce w wyborach samorządowych. W jego ślady poszedł zastępca Andrzej Bratkowski. Byli radni Wojciech Knapik i Bogdan Bereszyński w ogóle złożyli legitymacje partyjne. - Członków SLD w powiecie zostało może z 50, a kilkanaście lat temu dochodziliśmy do 800 członków - mówi Andrzej Bratkowski. - To konsekwencja kolejnych przegranych wyborów, bo "puchną" te partie, które są u władzy, czyli Polskie Stronnictwo Ludowe i Platforma Obywatelska. My nie możemy rozdawać stanowisk.

Są i kłopoty natury zgoła prozaicznej - z czego utrzymać partyjny lokal? Większość członków to osoby starsze, płacą symboliczne składki, a czynsz kosztuje. Do tej pory część swoich diet na lokal przeznaczali radni, pomagali europoseł i zamożniejsi SLD-owcy. - Wyprujemy sobie żyły, ale postaramy się utrzymać nasze biuro, bo to miejsce wokół, którego się integrujemy - zapewnia Andrzej Bratkowski.

- Dobrze, że nie mamy sztandaru, bo nie byłoby komu go wkrótce komu wyprowadzić - kwituje jeden z działaczy lewicy. - Wszystko zaczęło się rozlatywać po śmierci w roku 2006 senatora Witolda Gładkowskiego, który trzymał nas twardą ręką. Dziś wielu ludzi lewicy jest w innych ugrupowaniach, większość w Porozumieniu Samorządowym starosty Krzysztofa Lisa.

W przetrwanie partii wierzy mocno Andrzej Bratkowski: - Legitymacji nie składam, nadal pozostaję członkiem SLD. Szykujemy się do konwencji, która wybierze nowe władze powiatowe i myślę, że konieczna jest zmiana pokoleniowa - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!