Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ślub mieszkanki Koszalina po żydowsku [zdjęcia]

Jakub Roszkowski [email protected] współpraca: Agnieszka Grabarska
Marta Szymaniak i jej mąż Daniel Levy, Anglik pochodzenia żydowskiego w trakcie ceremonii ślubnej. Był pastor i rabin.
Marta Szymaniak i jej mąż Daniel Levy, Anglik pochodzenia żydowskiego w trakcie ceremonii ślubnej. Był pastor i rabin. Łukasz Trawiński
- Czułam się, jakbym grała w filmie - śmieje się, opowiadając, Marta Szymaniak, koszalinianka. W sobotę wzięła wyjątkowy ślub. Takiego w Polsce nie było. Był rabin i pastor.
Marta i Daniel na ślubnym kobiercuMarta i Daniel na ślubnym kobiercu

Marta i Daniel na ślubnym kobiercu

Ona - Marta Szymaniak, 30-letnia koszalinianka, uczyła się w liceum im. Władysława Broniewskiego. On - Daniel Levy, 27-letni Anglik pochodzenia żydowskiego. W sobotę, na dziedzińcu Dworku nad Regą w okolicach Trzebiatowa, wzięli ślub. I to wyjątkowy, bo chrześcijańsko-żydowski, w plenerze.

- Był pastor i rabin. Było czytanie pisma świętego, tłuczenie szkła, wznoszenie okrzyków "Mazel Tov!", czyli Dobre Szczęście. Wyglądało to naprawdę wspaniale - relacjonuje Łukasz Trawiński, jeden z 80 gości tego międzynarodowego ślubu.

- No i najważniejsze, dopisała nam pogoda. Cały tydzień lało, a w dzień ślubu, dokładnie o godzinie 14, wyszło słońce - opowiada Marta Szymaniak, a właściwie dziś już Marta Levy, panna młoda.

W ogrodzie Dworku nad Regą ustawiony został specjalny baldachim, czyli chupa, pod którym małżeństwo zawierają Żydzi. Do niego prowadził biały dywan, również nieodzowny rekwizyt takich ślubów. Najpierw jednak to kierownik Urzędu Stanu Cywilnego z Trzebiatowa odebrała od młodych przysięgę małżeńską. Później już ceremoniał odprawiał londyński rabin, prywatnie przyjaciel rodziny. W języku hebrajskim odmówił specjalną modlitwę, wtedy nastąpiło rytualne tłuczenie szkła, symbolizujące tragiczne dla Żydów zburzenie świątyni w Jerozolimie.

- Z moim mężem poznaliśmy się w Londynie. Teraz mieszkamy w Singapurze, mamy tam własną firmę konsultingową - opowiada pani Marta. - Daniel poprosił mnie o rękę na plaży w Tajlandii. Było cudownie. Wręczył mi rodowy pierścień, który od wielu pokoleń jest w jego rodzinie. W środę wyjeżdżamy do Toscanii w podróż poślubną. A później jedziemy do Holandii, do pracy. Do Singapuru wracamy za pięć miesięcy - mówiła nam wczoraj szczęśliwa mężatka.

- Nigdy nie przypuszczałam, że zakocham się w obcokrajowcu i to jeszcze innego wyznania. A jednak się stało. Miłość pokonała wszelkie granice - przyznaje panna młoda.
Dlatego razem z narzeczonym postanowiła, że ta najpiękniejsza w życiu ceremonia będzie jedyna i wyjątkowa. Przygotowania rozpoczęły się już dwa lata temu. Organizacją wesela zajęła się specjalistyczna firma ze Szczecina.

- Było to dla nas ogromne wyzwanie, bo okazało się, że w nasze rodzime obrzędy, trzeba wpleść elementy żydowskiej tradycji. Odpowiedniej oprawy wymagała także sama ceremonia - opowiada Paulina Szadkowska, konsultantka z firmy "Perfect Moments".

Samo wesele trwało oczywiście do rana. - Wprawdzie spodziewałam się tego wszystkiego, co się wydarzyło, ale i tak miałam wrażenie, że gram w filmie - przyznaje pani Marta. - Bo wszystko było dokładnie tak, jak to możemy obejrzeć w kinie - żydowskie tańce, wspaniała muzyka i najbardziej ekscytujące - podniesienie krzeseł, na których siedzieliśmy z Danielem. Goście trzymali nas wysoko i tańczyli wokół.

Menu też było specjalne. Wieprzowiny na stołach nie było w ogóle. Wiadomo, religia na to nie pozwala. Było za to sporo wołowiny i drobiu. Poprawiny też były - przy grillu.

- Teraz jestem już panią Levy. Wyjeżdżam, ale z Polską, Koszalinem, zawsze będą związana - zakończyła pani Marta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!