Olivier De Maistre ma 38 lat. W jego życiu, jak sam mówi, działo się wiele szalonych rzeczy. Teraz też realizuje projekt, który określić można właśnie takim mianem. Chciał zostać zakonnikiem, ale usłyszał od swoich przełożonych, że życie w klasztorze będzie dla niego zbyt... spokojne. Wsłuchał się w głos Boga i zaczął działać.
Jeden telefon
Od kilku tygodni Francuz mieszka w Koszalinie, w Domu Miłosierdzia, który prowadzi ksiądz Radosław Siwiński. - Z Radkiem poznaliśmy się lata temu we francuskiej Wspólnocie św. Jana - mówi o swoim przyjacielu z Polski Olivier. - Byliśmy razem w Rumunii. Niedawno napisałem do niego maila. Napisałem, że muszę zrobić coś ważnego w swoim życiu. Po pięciu minutach zadzwonił i zaprosił mnie do Koszalina. Byłem przeszczęśliwy, bo sam chciałbym kiedyś założyć podobny dom we Francji - opowiada Olivier. - Radek robi coś wspaniałego dla potrzebujących wsparcia ludzi.
W Koszalinie, gdzie jest już po raz drugi, 38-latek zobaczył, jak wiele form głoszenia Słowa Bożego realizuje Dom Miłosierdzia. Tu zobaczył, że ewangelizacja musi iść - i coraz częściej idzie - z duchem czasu. - Nasz przystanek na festiwalu Sunrise, rekolekcje wioskowe, nadmorskie. Szczególnie te ostatnie cieszą się gorącym przyjęciem - mówi ksiądz Radek. - Grupa ludzi nie bierze ze sobą ani grosza. Zawierza siebie opiece Boga i wędruje po wybrzeżu głosząc Jezusa. Zdają się w tym tylko na niego. Nie biorą od ludzi ani grosza, ale chętnie przyjmują chleb, nocleg - opisuje. - Kiedy Olivier zobaczył, jak wyglądają te rekolekcje, postanowił zrobić coś jeszcze bardziej szalonego.
- Poczułem, że musi być widoczny znak i takim znakiem będzie konny karawan - uśmiecha się. Z zawodu Olivier jest stolarzem i kamieniarzem. Ma fach w dłoniach, a to, że na inwestycję nie ma zbyt wiele pieniędzy, wcale mu nie przeszkadza. - Stelaż pod wóz dostałem - pokazuje odnowiony i odmalowany. - Są już hamulce. Buduję z tego, co dostanę od ludzi dobrej woli.
Dodaj swoją cegiełkę
Dziś najbardziej potrzebne jest drewno. Kto tylko chce, może wspomóc projekt - przynieść coś od siebie do budowy wozu. Jeśli tylko będzie potrzebny materiał, Olivier poświęci swemu projektowi każdą wolną chwilę. Już wyobraźnia podsuwa mu cytaty z biblii, które mogą pojawić się na wozie.
38-letni Francuz zajmuje się nie tylko realizacją szalonego projektu do transportu współczesnych apostołów. - Wiem, że przy Jezusie było ich dwunastu, ale nasz karawan będzie sześcioosobowy - uśmiecha się i dodaje: - Owszem, jest opcja by zdobyć drugi stelaż pod drugi wóz, ale na razie zajmę się tym pierwszym!
Choć prace są na początku i uzależnione od jałmużny ludzi o wielkich sercach, chętnych, by głosić Chrystusa nie brakuje. - Ja będę szoferem, ochroniarzem, wsparciem. Nie mam w sobie tyle charyzmy, by ewangelizować. Mogę tylko pokazywać sobą, swoim przykładem, jak można otworzyć się na Boga - mówi Olivier.
Choć buduje konny karawan, najczęściej nazywa go "domem". - Dla mnie ogromnie ważna jest wspólnota. Mam nadzieję, że będzie to taki mobilny dom dla wspólnoty właśnie - tłumaczy. Mobilny - o ile znajdzie się jeszcze koń pociągowy. A najlepiej dwa. I najlepiej, by z serca ktoś je apostołom XXI wieku przekazał...
Plan jest taki: kiedy tylko zakończy się budowa, wóz z ewangelizatorami wyruszy w trasę. Najpierw wzdłuż wybrzeża Bałtyku, a po sezonie letnim może i w inne, odleglejsze zakątki Polski. Wszędzie tam, gdzie będą chętni, by słuchać, modlić się.
Rzecz to popularna
- W Afryce widziałem podobny karawan ewangelizacyjny - wspomina ksiądz Radek Siwiński. - Zaskoczyła mnie wtedy jego popularność. Grafik wyjazdów do parafii miał zapełniony na trzy lata! Dziś jest wiele wspólnot, w których można się realizować. Nie każdy mężczyzna jest stworzony do tego, by zostać księdzem, podobnie nie każda kobieta będzie czuła się spełniona w habicie zakonnicy. Dlatego jest wiele struktur, w których szeregi można wstąpić i działać tak, jak podpowiada nam wewnętrzny głos. To właśnie robi Olivier. Słucha i działa zgodnie z nim.
Aktywny wolontariusz
- Ja po prostu nie nadaję się do tego, by leżeć przed telewizorem! Muszę działać. Szczególnie, kiedy efektem może być realizacja zdawać by się mogło szalonej wizji - uśmiecha się . - To chyba dlatego w klasztorze usłyszałem o swoim księżostwie, że "to nie zadziała". Jeszcze nie do końca wiem, czego Bóg ode mnie chce, jaki ma dla mnie plan. Na razie wiem tylko, że mam pracować jako wolontariusz i budować wóz ewangelizacyjny. To sprawia mi radość. To dobre doświadczenia.
W Domu Miłosierdzia jest wolontariuszem, wolontaryjnie buduje karawan. I wie już, co będzie kolejnym, jeszcze bardziej szalonym projektem. - Zbudujemy łódź! Będziemy ewangelizować, docierając do ludzi statkiem! - zdradza.a
__________________________
Dom Miłosierdzia
Działa w Koszalinie przy Al. Monte Cassino 7
Tu osoby znajdujące się w przeróżnych potrzebach zostaną objęte długotrwałym i kompleksowym wsparciem. "Chcemy wziąć odpowiedzialność za człowieka i pomóc mu wyjść na prostą. Nie chodzi o to, żeby tylko dać mu chleb - nakarmić i zostawić samemu sobie, ale dowiedzieć się jak można mu pomóc, mądrze pomóc odnaleźć się na nowo w społeczeństwie" - tak ideę Stowarzyszenia Dom Miłosierdzia tłumaczą jego członkowie.
Stowarzyszenie tworzą ludzie wierzący - zaangażowani katolicy, którzy są świadkami, że największą i najbardziej skuteczną pomoc człowiekowi daje Jezus. "Dlatego też oprócz kompleksowej i kompetentnej pomocy ludzkiej, będziemy proponowali pomoc duchową - Mszę Świętą, adorację Najświętszego Sakramentu, spowiedź, spotkanie z księdzem, modlitwę wstawienniczą, modlitwę uwolnienia, rekolekcje" - czytamy na stronie Stowarzyszenia. Prezesem zarządu i pomysłodawcą Domu jest ks. Radek Siwiński.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?