Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Służbowe podróże ministra Stanisława Gawłowskiego

Rafał Wolny [email protected]
Stanisław Gawłowski
Stanisław Gawłowski Archiwum
Około 40 tys. kilometrów przejechał w 2012 r. prywatnym autem w służbowych sprawach wiceminister Stanisław Gawłowski. Tak wynika z kwoty zwrotu za paliwo z Kancelarii Sejmu.

Parlamentarzyści mają prawo ubiegać się o zwrot kosztów paliwa zużytego podczas wykorzystywania prywatnych aut w celach służbowych. Nie muszą przedstawiać żadnych faktur ani rachunków (wystarczy oświadczenie), ale suma nie może przekraczać 12 tys. zł miesięcznie, jakie dostają na prowadzenie biur poselskich.

Gazeta "Fakt" opublikowała listę rekordzistów, wśród których znalazł się Stanisław Gawłowski. Nasz poseł i wiceminister środowiska dostał z Kancelarii Sejmu 26,7 tys. zł zwrotu za wykorzystane w 2012 r. paliwo (najwięcej - 35 tys. zł - wiceminister zdrowia Sławomir Neumann).

Prywatny VW Touareg wiceministra z silnikiem 3.0 TDI spala średnio 12 litrów ON na 100 km. Przy średniej ubiegłorocznej cenie diesla 5,71 zł oznaczałoby to, że Stanisław Gawłowski przejechał swoim autem ok. 39 tys. km tylko w sprawach służbowych. - Wygląda na to, że praktycznie nie wysiada pan z samochodu - zażartowaliśmy na wstępie rozmowy z parlamentarzystą, ale ten się obruszył. - Wystarczy spędzić ze mną weekend, żeby zobaczyć jak dużo muszę jeździć - podkreśla Stanisław Gawłowski.

Dlaczego jednak Stanisław Gawłowski do spraw służbowych używa prywatnego auta, skoro jako członek rządu 24 godziny na dobę ma do dyspozycji służbową limuzynę z kierowcą?

Okazuje się, że... z troski o finanse publiczne. - Używam jej w Warszawie, ale nigdy nie zdarzyło mi się przyjechać nią do Koszalina. Zawsze wybieram samolot albo auto prywatne. Pewnie, że służbowym byłoby wygodniej, ale też dużo drożej dla budżetu państwa. Dochodzą przecież choćby koszty wykorzystania kierowcy, którego trzeba na przykład zakwaterować w hotelu. Dlatego jeżdżę własnym samochodem, biorąc jego zużycie na siebie i nie obciążając państwowej kasy niczym więcej, oprócz paliwa - tłumaczy wiceminister.

Jednocześnie zapewnia, że na tych wszystkich spotkaniach, które co tydzień "zalicza" musi być i wszystkie bez wyjątku są służbowe. - Ja nie jeżdżę tam, jako Stanisław Gawłowski, ale jako przedstawiciel rządu. Zarówno dziennikarze, samorządowcy, jak i mieszkańcy chcą ze mną rozmawiać i spotykać się służbowo, a nie prywatnie - wskazuje.

Wiceminister przyznaje, że przez to faktycznie żyje w rozjazdach i praktycznie nie ma dni wolnych, z wyjątkiem pojedynczych świąt.

Jednak się nie skarży. - Te wszystkie pieniądze i inwestycje, jakie pozyskuję dla regionu wymagają tak ciężkiej pracy. Nie chcę narzekać, ale proszę mi wierzyć, że biorąc pod uwagę zaangażowanie i poświęcony czas, moje zarobki jako członka rządu już dawno przestały być atrakcyjne. Oczywiście mógłbym przestać jeździć, spotykać się, załatwiać, ale nie wiem czy wszyscy byliby zadowoleni, jeśli region przestałby się rozwijać - kończy Stanisław Gawłowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!