Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Słynny "leningrad" w Bornem Sulinowie z nowym właścicielem [zdjęcia]

Rajmund Wełnic
Rajmund Wełnic
Borneński "leningrad"
Borneński "leningrad" Google Street View
Słynny borneński „leningrad”, czyli postsowiecki blok mieszkalny, zmienił właściciela.

Blok mieszkalny wyłożony błękitną mozaiką, jeden z charakterystycznych punktów Bornego Sulinowa, właśnie zmienił właściciela. Miasto sprzedało budynek wraz z sąsiednią działką. Niedawno nawet nowy właściciel wystawił go na sprzedaż – wraz z projektem urządzenia tam 90 mieszkań. Obiekt – jeden z ostatnich takich reliktów obecności sowieckiej w Bornem – był do kupienia za około 1,8 miliona złotych.

CZYTAJ TEŻ:

Opuszczony, niebieski blok 30 lat po wyjeździe Rosjan z Bornego Sulinowa wciąż straszy pustymi oczodołami okien. Blok przy miejskim targowisku nie został zagospodarowany do dziś, w odróżnieniu do pozostałych siedmiu borneńskich „leningradów”, jak nazywane są te bloki. Dziś – w mocno przebudowanych - mieszkają w nich mieszkańcy miasta, ten jeden pozostał pamiątką po czasach obecności wojsk sowieckich w Polsce. Ten w rejonie ulic Wojska Polskiego i Orła Białego był ostatnim, którego już nie dokończono. Mimo upływu lat solidna żelbetowa konstrukcja jest w dobrym stanie.

DAWNE DZIEJE "LENINGRADÓW"

W archiwum Dariusza Tederko, pasjonata i badacza lokalnej historii, znajdujemy kilka zdjęć z budowy borneńskich „leningradów”. Wznieśli je – w odróżnieniu od innych bloków budowanych przez polskie firmy – sami Rosjanie. Stawiała je tzw. stroitielnaja rota, czyli kompania budowlana. „Leningrady” powstały w latach 80., były to jedne z ostatnich, jeżeli w ogóle nie ostatnie inwestycje wojsk sowieckich w Bornem Sulinowie, gdzie stacjonowała dywizja pancerna. W roku 1992 Rosjanie wyjechali z Bornego na zawsze.

Oficerowie i podoficerowie zawodowi nie mieszkali oczywiście w poniemieckich koszarach, w których kwaterowali szeregowcy Armii Radzieckiej z poboru. Oprócz ich rodzin w Bornem mieszkali cywilni pracownicy wojska, nauczyciele, ekspedientki, lekarze, pielęgniarki i inne służby. Było to samowystarczalne miasteczko, a cywile też musieli gdzieś mieszkać.

Swoją nazwę „leningrady” zawdzięczały projektowi Kombinatu Budownictwa Mieszkaniowego w Leningradzie-Awtowo. Jeszcze w latach 60. projektem 9-piętrowych bloków „uszczęśliwiono” Gdańsk i jego stoczniowców. Miał to być dar Leningradu (dziś Petersburg) dla bratniego miasta, choć to i tak strona polska pokrywała większość kosztów. Prefabrykaty przypływały do Gdańska statkiem. Podobne realizacje miały miejsce także w innych polskich miastach m.in. w Szczecinie.

W większości wypadków „leningrady” stawiano jednak w licznych miejscach stacjonowania czerwonoarmistów. Tak jak w Bornem Sulinowie, czy pobliskim Kłominie. Nie były to wieżowce, jak te z Gdańska, tylko czterokondygnacyjne budynki. Idea szybkiego budowania całych osiedli z gotowych elementów nie ominęła i krajów zachodnich. Bloki made in ZSRR utorowały w Polsce modę na wielką płytę, jak nazywano w PRL obiektu wznoszone z gotowych prefabrykatów. Wkrótce i nasz kraj dorobił się własnych projektów „wielkiej płyty”, fabryk domów wytwarzających żelbetowe elementy do układania całych osiedli. Podobne stawiano zresztą w całym bloku wschodnim. Miało być szybko i tanio, a wiadomo, co się z tym wiąże – fatalna jakość.

ZMORA DEMOLUDÓW

O blokach w wielkiej płyty można by napisać całą książkę. Że są architektonicznymi koszmarkami, że są niefunkcjonalne i zamieniły Polskę w kraj klockowatych bunkrów do zamieszkania. Problemem była niska jakość wykonania, w wersji „leningradów” wręcz legendarna. Szpary szerokości dłoni między elementami i ścianami nie były tam niczym niezwykłym. Miało być tanio, to było. Ze wszystkimi tego konsekwencjami. Swoje robiło byle jakie wykonawstwo, któremu – jak widać na zdjęciach – musieli podołać zwykli żołnierze. Stawiało się je faktycznie szybko – wspominanie pierwsze gdańskie „leningrady” zasiedlono po czterech miesiącach od rozpoczęcia inwestycji. Budynki były niedocieplone, ściany i stropodachy przemarzały, a mieszkający w nich krótko na czas służby wojskowi lokatorzy prawie zupełnie się o lokale nie troszczyli. Słynne gazety w oknach to nie wymysły. Nic więc dziwnego, że bloki takie szybko doprowadzono do ruiny.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecinek.naszemiasto.pl Nasze Miasto