Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierdzący problem przy Łąkowej w Mielnie

Inga Domurat
Za ogrodzoną przepompownią, po prawej, widać holenderski domek państwa Sowiaków. W tym miejscu, zgodnie z planem, mógłby stanąć ich docelowy dom. W podobnej odległości stoją też inne
Za ogrodzoną przepompownią, po prawej, widać holenderski domek państwa Sowiaków. W tym miejscu, zgodnie z planem, mógłby stanąć ich docelowy dom. W podobnej odległości stoją też inne Jakub Roszkowski
Właściciele działek sąsiadujących z przepompownią ścieków, położonej przy ul. Łąkowej w Mielnie, skarżą się na uciążliwy fetor. W wodociągach są zdziwieni, bo „przez lata żadnych skarg nie było”.

Pierwsi, przynajmniej na piśmie, mieli się poskarżyć Krystyna i Jerzy Sowiakowie z Poznania, którzy w bezpośrednim sąsiedztwie przepompowni kilka lat temu kupili dwie działki. Z początkiem 2014 roku wezwali gminę do zaprzestania naruszania prawa ich własności przez zanieczyszczenia wydobywające się z przepompowni. Zrobili to kilka miesięcy po tym, jak uzyskali z gminy korzystną dla nich decyzję o warunkach zabudowy działek, zezwalającą im na postawienie budynku jednorodzinnego, nawet z funkcją usługową.Wcześniejsze zapisy w projekcie miejscowego planu przestrzennego zagospodarowania nie dawały na tych działkach prawa do takie zabudowy. Dla tego terenu przewidziana była jedynie zieleń parkowa.

Sowiakowie, coraz częściej przyjeżdżali z Poznania na swoje działki w Mielnie. Postawili sobie domek holenderski, w którym zaczęli spędzać każdą wolną chwilę, od wiosny, po koniec września. Gdy kupowali działki, wiedzieli, że w ich sąsiedztwie jest przepompownia, ale nie sądzili, że będzie ona tak im ciążyła. - Tu po prostu śmierdzi. Czasami mniej, czasem bardziej, ale jednak - mówią państwo Sowiakowie. - Dyskomfort mieszkania w tym sąsiedztwie jest bardzo duży. Być skazanym na taki fetor przez cały rok, to niewyobrażalne.

Stąd pierwsze pismo do gminy. Ta jednak uznała, że właściwym adresatem jest Zakład Wodociągowo-Kanalizacyjny w Unieściu. I zaczęła się trwająca niemal rok korespondencja między prawnym reprezentantem Sowiaków a ZWK w Unieściu.

Spółka w każdym z pism zapewnia, że nie działa zgodnie z prawem. - Przepompownia przy Łąkowej działa od 1989 roku i jak do tej pory nie mieliśmy żadnych skarg na piśmie w sprawie nieprzyjemnego zapachu - mówi Wioletta Dymecka, prezes ZWK w Unieściu. - Pozytywnie przeszliśmy kontrole nadzoru budowlanego, która została przeprowadzona na wniosek tych państwa. Przepompownia jest legalna, działa zgodnie z przeznaczeniem, posiada filtr węglowy, spełnia wszelkie wymagane normy. To nie nasza wina, że poza sezonem letnim w gminie, a w szczególności w najbardziej turystycznym Mielnie, użytkowanie tego typu instalacji spada do 20 proc. ich wydajności. I faktycznie ścieki mogą zalegać i może być odczuwalny nieprzyjemny zapach. Jeśli nie będzie wydobywać się z przepompowni, to na pewno znajdzie ujście, choćby przez studzienkę kanalizacyjną. Poza tym w polskim prawie zapach ciągle nie jest traktowany jako zanieczyszczenie. ZWK nie zamierza więc w tej sprawie cokolwiek, mimo że na smród z przepompowni poskarżyli się już nie tylko Sowiakowie, ale także inni jej sąsiedzi. - Nam też śmierdzi i robienie rodzinnego grilla w takich zapachach odpada - mówią państwo Roguszkowie i Żuwalscy.

Tymczsem ZWK postraszył Sowiaków, że podejmie kroki prawne, by wydaną przez gminę decyzję o warunkach zabudowy wyeliminować z obrotu, bo, według spółki, została ona wydana z naruszeniem prawa. Nie uwzględnia 35-metrowej strefy bezpieczeństwa od przepompowni. - Decyzja wygasła, bo obowiązuje miejscowy plan i to starosta będzie wydawał pozwolenie na budowę. Linia zabudowy pozostała jednak bez zmiany, nadal to 10 m od granicy działki. Nikt, w tym i spółka, uwag do planu w tej kwestii nie wnosił - kwituje Aleksandra Parol z Urzędu Gminy w Mielnie.

Ustawa „antyodorowa” ciągle jest tylko projektem

* Od prawie 10 lat kolejne rządy nie potrafią poradzić sobie z przygotowaniem akceptowalnego projektu ustawy o przeciwdziałaniu uciążliwości zapachowej (tzw. antyodorowej), który przedarłby się przez właściwe komisje sejmowe i został przedstawiony posłom pod głosowanie.

Projekt z marca 2007 roku uznano za zbyt restrykcyjny i ogólnikowy. I tu duży udział w takim jego postrzeganiu miało lobby przemysłu spożywczego i dużych producentów rolnych. Pod koniec 2008 roku rozpoczęły się kolejne prace, które zaowocowały opracowaniem projektu założeń do ustawy „antyodorowej”. Ten był gotowy w grudniu 2010 roku, ale do dziś nie zostały zakończone konsultacje nad jego założeniami. Projekt jakby został zawieszony w próżni. Od tego czasu do prac nad ustawą „antyodorową” nie udało się skutecznie wrócić.

* Ten projekt z 2010 roku dokładnie precyzuje, co to jest „zapach” czy „uciążliwość zapachowa”. To inspektorzy ochrony środowiska wydawaliby decyzje zobowiązujące podmioty odpowiedzialne za emisje, do podjęcia działań zapobiegawczych, np. hermetyzacji urządzeń. Oporni płaciliby administracyjne kary pieniężne. Powstałyby „grupy pomiarowe”, które kontrolowałyby wydobywające się uciążliwe zapachy. Na razie te rozwiązania zostają wyłącznie na papierze i nie wiadomo, kiedy i czy w ogóle kiedyś zaczną obowiązywać.

Od lat ustawa prawo ochrony środowiska daje ministrowi możliwość określenia rozporządzeniem wartości odniesienia substancji zapachowych w powietrzu i metody oceny zapachowej jakości powietrza. Jak na razie żaden z ministrów z takiego rozwiązania nie skorzystał.

* Co więc na dziś pozostaje tym, którym przeszkadzają uciążliwe zapachy?

Takim sąsiadom brzydko pachnących obiektów pozostaje skierowanie do sądu powództwa cywilnego z art. 144 k.c. (na ten artykuł w swoich wezwaniach powołuje się również pełnomocnik państwa Sowiaków, dop. red.).

A O ile w przypadku hałasu, ten może być podstawą do utworzenia tzw. obszaru ograniczonego użytkowania i wypłaty odszkodowań właścicielom nieruchomości, które się w nim znajdą, o tyle zapach już nie. Ten takiej podstawy nie daje.

Obowiązująca ustawa prawo ochrony środowiska odnosi się jedynie do poziomów substancji w powietrzu. A przecież wiadomo, że wyczuwalny przykry zapach nie musi być od razu efektem przekroczenia dopuszczalnych poziomów zanieczyszczeń. Te mogą być w normie, a fetor i tak będzie odczuwalny. W obecnym stanie prawnym zapachowe problemy można eliminować tylko przy okazji innych sankcji, np. za przekroczenie ilości lub rodzaju gazów czy pyłów wpro wadzanych do powietrza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!