Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzyki na ulicy

KRZYSZTOF ZAWICKI
Chwilę grozy przeżyło kilka kobiet, w tym jedna na wózku inwalidzkim, gdy zostały zaatakowane przez amstaffa. Zwierzę bezkarnie grasowało przez godzinę w centrum miasta.

Zdarzenie miało miejsce przy blokach u zbiegu ulic Wojska Polskiego i Sikorskiego. - Rano zobaczyłem przez okno samotnie biegającego amstaffa - opowiada Radosław Obara. - Pies był pobudzony i wyraźnie szukał jakiejś ofiary.
Mężczyzna wyszedł przed budynek w momencie, gdy zwierzę z dużą prędkością biegło w stronę kobiety pchającej wózek inwalidzki z inną kobietą, najprawdopodobniej niewidomą. - Zdążyłem tylko krzyknąć, aby schowała się do klatki schodowej - mówi R. Obara. - Na chodniku została osoba na wózku, która wyraźnie była zdezorientowana tym, co się wokół niej dzieje. Podbiegłem do niej i kopnąłem psa. Niestety nie zrobiło to na nim większego wrażenia.

Krzyki na ulicy

W tym czasie żona R. Obary zawiadomiła policję. - Poinformowałam dyżurnego, że rozjuszony pies biega w okolicy naszego skrzyżowania, ale to co usłyszałam, po prostu zwaliło mnie z nóg - opowiada. - Policjant spytał ironicznie, czy aby zwierzę nie kieruje ruchem i odłożył słuchawkę.
Tymczasem pies zaatakował kolejną starszą kobietę. - Ponownie zadzwoniliśmy po policjantów, którzy po pewnym czasie przyjechali - mówi R. Obara. - Nie bardzo jednak wiedzieli jak się mają zachować. Jeden próbował sięgnąć po gaz, ale zaniechał tego. Jak udało mi się nieco odciągnąć psa od kobiety, policjanci zaprowadzili ją do radiowozu i odwieźli do domu.
Groźnego czworonoga udało się ująć po godzinie. - Wabiliśmy go na kaszankę, dzięki czemu potulnie wszedł do radiowozu - opowiada jeden z policjantów. - Odwieźliśmy go do straży pożarnej.

Kto ma ratować?

- Faktycznie, mieliśmy takie zdarzenie - potwierdza Krzysztof Cichla. - Z raportu wynika, że nasi funkcjonariusze powiadomili o tym urząd miasta, ale tam zostali poinformowani, że najbliższy łapacz psów jest w Jaworze.
K. Cichla nie chciał komentować zachowania dyżurnego, podczas pierwszego zgłoszenia, stwierdzając, że sprawa będzie wyjaśniana.
Na drugi dzień odnalazła się właścicielka amstaffa, która na policji zgłosiła jego zaginięcie. Okazała się nią mieszkanka odległej od miejsca zdarzenia ul. Chopina. - Powiedziała tylko, że zwierzę jej uciekło z posesji - dodaje K. Cichla. - Za niedopilnowanie psa ukaraliśmy ją mandatem w wysokości 200 zł.
Zdaniem policjantów, to nie ich należałoby wzywać do takich przypadków. - My nie mamy żadnego specjalistycznego sprzętu, ani pomieszczeń do przechowywania psów - mówią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska