Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śpiewam z Michałem Wiśniewskim

Urszula Krutul, [email protected]
O śpiewaniu z "Ich Troje” Marta marzyła od lat. Na początku sierpnia wystąpiła u boku Michała Wiśniewskiego.
O śpiewaniu z "Ich Troje” Marta marzyła od lat. Na początku sierpnia wystąpiła u boku Michała Wiśniewskiego. A. Zgiet
- Kiedy zadzwoniła do mnie menadżerka zespołu Ich Troje, dostałam w życiu drugą szansę - mówi 28-letnia Marta Milan z Białegostoku.

Od Marty Milan ciężko jest oderwać wzrok. Szczególnie, kiedy rozpuści włosy, a usta rozciągnie w serdecznym uśmiechu. Jest szalenie sympatyczna, a do tego jeszcze ma talent. A nawet kilka. Pisze książkę, tworzy scenariusze bajek dla dzieci, można ją zobaczyć w niezależnych filmach, a nawet w amerykańskich reklamach. Występowała też na Broadwayu. Jednak to wszystko nie może się równać z jej największą miłością - śpiewaniem. Marta nigdy dotąd nie była tak szczęśliwa, bo właśnie zaczyna karierę w zespole Ich Troje.

Przegrała, ale się nie poddała

Droga białostoczanki do Ich Troje była długa. Już kilka lat temu, w listopadzie 2010 r., Marta wzięła udział w castingu na wokalistkę tej grupy. Specjalnie wróciła z Miami w USA, gdzie wówczas mieszkała, i stanęła w szranki z innymi dziewczynami marzącymi o karierze u boku Michała Wiśniewskiego. Dostała się nawet do finałowej trójki, ale wygrać tej "posady" jej się nie udało. Wtedy zwyciężyła Jeanette Vik.
Jednak miesiąc temu szczęście zapukało do jej drzwi. Zupełnie niespodziewanie bowiem zadzwonił telefon, a w nim Marta usłyszała głos menadżerki zespołu Ich Troje...

- Zaproponowała mi wspólną trasę po USA. W końcu mi się udało! Śpiewam z Michałem Wiśniewskim!
- cieszy się Marta. - Wyruszamy już 6 września. W ciągu dziesięciu dni zagramy w ośmiu miastach. Zaczynamy w Nowym Jorku, a później praktycznie codziennie gramy koncert. Odwiedzimy między innymi Boston, Chicago, New Jersey, Buffalo i Kanadę. Zagramy też nieopodal Toronto. Szykuje się wiele emocji i mnóstwo wrażeń. Od tej trasy zależy, czy będziemy potem razem grać w Polsce. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży, że się dogramy i że po powrocie już oficjalnie będę mogła powiedzieć, że jestem wokalistką Ich Troje.

Fani Michała mnie przyjęli

Pierwszy występ na scenie u boku Michała Wiśniewskiego i Jacka Łągwy Marta ma już za sobą. Było to na początku sierpnia w Mirczu. Spodobała się zarówno muzykom z Ich Troje, jak również fanom tego zespołu. Nawet tym najbardziej zagorzałym, którzy nie opuścili żadnego koncertu.

- Był wśród nich Adaś, który zaliczył ponad 700 koncertów Ich Troje! To oszałamiająca liczba. Ludzie witali się ze mną serdecznie, jakbym już była ich. I jakbym na tej scenie stała od dawna. Gratulowali mi interpretacji utworów, głosu. Mówili, że fajnie by było jakbym została - Marta wspomina z uśmiechem.
Nigdy też nie zapomni wrażenia, jakie wywarło na niej obserwowane z perspektywy sceny morza fanów Ich Troje.

- Pamiętam, że czułam się taka malutka na tej wielkiej scenie. Ale - na szczęście - Michał i Jacek byli obok. To cudowni ludzie. Nie dam o nich złego słowa powiedzieć - zapowiada. - Nigdy nie widziałam artysty, który po koncercie poświęciłby fanom aż cztery godziny. A Michał tak właśnie zrobił. Z każdym pogadał parę chwil, z każdym pozował do zdjęcia, a niekiedy nawet pomógł rozwiązać problem. Witał się z fanami jak ze starymi przyjaciółmi, jak z rodziną. A na scenie dał niesamowity show. Było wspinanie się po rusztowaniach, sztuczne ognie i szampan. Tego nie da się opisać słowami, to trzeba zobaczyć.
Marta nawet nie chce myśleć, jak potoczyłoby się jej życie i jakie przygody by ją ominęły, gdyby miesiąc temu nie odebrała telefonu od menadżerki Ich Troje... Bo innej decyzji niż taka, że natychmiast korzysta z zaproszenia, jedzie do Polski i wchodzi z Michałem na scenę, nawet nie brała pod uwagę.

- To było spontaniczne - wspomina. - Zawsze staram się podążać za marzeniami. I jak widać, to się opłaca. Już trzy lata temu, biorąc udział w castingu do Ich Troje, czułam, że to jest moje miejsce. Na scenie!

Długopis robił za mikrofon

Marta od dziecka wiedziała, że chce śpiewać. Kiedy była mała, wyciągała z szafy buty babci, brała w dłoń długopis, który "udawał"mikrofon i dawała pierwsze popisy wokalne. Rodzina nie miała więc innego wyjścia, jak zapisać małą Martusię do szkoły muzycznej. Padło na białostocką Szkołę Estradową im. Anny German. Kiedy Marta skończyła 16 lat, wyjechała na wakacje do Stanów Zjednoczonych, gdzie mieszkali jej rodzice. I tak jej się spodobało, że została tam na dłużej. Nie porzuciła jednak śpiewu. Przeciwnie. Doszła też kolejna pasja - aktorstwo. Marta skończyła The American Musical and Dramatic Academy w Nowym Jorku oraz The Lee Strasberg Theatre and Film Institute w Nowym Jorku. - Brałam też udział w "Karaoke Idol USA" 2009, gdzie zdobyłam pierwsze miejsce. A w popularnym w Europie konkursie "The New Wave Singing" w Helsinkach w 2009 dostałam się do półfinałów - podkreśla, nie bez dumy, Marta.

Na swoim koncie ma też rolę w sztuce Stevena Kalvara "Perfidia", która była wystawiana na Broadwayu w teatrze Manhattan Repertory.

- Pierwszą piosenką, której się nauczyłam, była "Niech żyje bal" - wspomina dzieciństwo w Polsce. - Do dziś ją śpiewam i mam do niej wielki sentyment. Pamiętam też moją pierwszą idolkę - Sandrę. Znałam na pamięć wszystkie jej piosenki. Śpiew to mowa mojego serca. To może zrozumieć tylko człowiek, który sam śpiewa. Kiedy stoję na scenie i widzę tych wszystkich ludzi, którzy przyszli, żeby mnie posłuchać, to jest wspaniałe, niczym niezastąpione uczucie.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!