Ten drugi chyba się wstydził, bo poprosił o utajnienie rozprawy.
Opisana przez nas w czwartkowym "Głosie" sprawa Pawła Walkowskiego z Białogardu obudziła spore emocje. Jak informowaliśmy Sąd Okręgowy w Koszalinie uznał go za winnego spowodowania wypadku. Sędzia stwierdził, że Walkowski, skręcając w lewo, nie zachował należytej ostrożności i dlatego uderzył w niego jadący za nim i wyprzedzający go radiowóz.
Tymczasem wczoraj w sądzie grodzkim w Koszalinie rozpoczął się proces w niemal identycznej sprawie. Ale oskarżonych jest w niej już dwóch kierowców.
Do tego wypadku doszło we wrześniu ubiegłego roku. Jest niemal identyczny jak ten z Białogardu. Volkswagen passat jechał powoli ulicą Konstytucji 3 Maja. Kierowca włączył kierunkowskaz. Jechał jeszcze dłuższą chwilę, po czym zaczął skręcać w lewo. I zderzył się z próbującym go wyprzedzić radiowozem. Czyja jest wina?
To będzie ustalał sąd. Na rozprawę wejść nie mogliśmy, bo policjant poprosił o wyłączenie jawności. Sędzia Dominik Ciężki zgodził się z wnioskiem.
Po wczorajszej rozprawie dowiedzieliśmy się jednak, że podejrzanymi o spowodowanie kolizji będą i kierowca passata, i kierowca radiowozu. Dlaczego?
Ten pierwszy, bo według ustaleń nie spojrzał w lusterko przed rozpoczęciem manewru (taki sam zarzut miał Walkowski). Ten drugi, bo wyprzedzał przed skrzyżowaniem, a manewr wyprzedzania zakończyłby jeszcze na przejściu dla pieszych.
Wyrok nie zapadnie szybko. Wczoraj nie zdążyli nawet zeznawać świadkowie. A ci mogą być atutem dla kierowcy passata. Bo widzieli wyraźnie, że kierunkowskaz w jego aucie był włączony dużo wcześniej niż rozpoczął się manewr skręcania.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?