Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprawiedliwość po latach

(zas)
Sędzia Tomasz Krzemianowski wnikliwe uzasadnił wyrok. Na sali nie było Romana B.
Sędzia Tomasz Krzemianowski wnikliwe uzasadnił wyrok. Na sali nie było Romana B. Piotr Czapliński
Półtora roku więzienia w zawieszeniu na cztery lata i dwa tys. zł grzywny - taki wyrok zapadł wczoraj w głośnym procesie byłego kapitana Służby Bezpieczeństwa w Koszalinie, 55-letniego Romana B.

Roman B. był oskarżony o to, że w październiku 1984 roku wywiózł do lasu i znęcał się nad działaczem opozycyjnej "Solidarności". Chciał go w ten sposób zmusić do współpracy z SB i dowiedzieć się, skąd mężczyzna ma wydawane przez opozycyjne podziemie gazety. Proces był o tyle trudny, że ofiara, tuż po złożeniu zeznań w Instytucie Pamięci Narodowej, zmarła. Roman B. utrzymywał, że jest niewinny. Stwierdził, że w swojej pracy nigdy nie korzystał z niedozwolonych metod.
Wczoraj sąd uznał, że jest winny. Znacznie jednak zmodyfikował postawiony przez prokuraturę zarzut. Wyeliminował znęcanie się, bo nie ma żadnych dowodów na to, że Roman B. użył przemocy fizycznej. Ale zostało bezprawne pozbawienie wolności, groźby karalne i szczególne udręczenie. Sędzia Tomasz Krzemianowski, odtwarzając przebieg wydarzeń sprzed ponad dwudziestu lat, wyjaśniał przede wszystkim, na czym polegało to "szczególne udręczenie". - Pokrzywdzony już wcześniej był represjonowany. Wiedział, że funkcjonariusze SB dopuszczają się przestępstw w majestacie prawa, a od Romana B. usłyszał zakamuflowaną groźbę: uważaj, bo masz ładną żonę i dziecko. Mógł się bać - nie miał wątpliwości sędzia.
W czasie procesu okazało się jednak, że gdyby Romana B. uznać "jedynie" winnego popełnienia zbrodni komunistycznej (tak chciał prokurator), zagrożonej niską karą więzienia, to trzeba niezależnie od tego, czy jest winny, czy nie, postępowanie umorzyć. Dlaczego? Bo tak nakazują przepisy amnestii z grudnia 1989 roku. Ale sąd uznał, że swoim zachowaniem Roman B. zasłużył na to, by skazać go za zbrodnię przeciwko ludzkości. I w tej sytuacji amnestia nie działa. - Działania takie jak to wydarzenie, były podejmowane w ramach całego zbrodniczego systemu, który wówczas w Polsce obowiązywał. Ludzie byli prześladowani jedynie za to, że mieli inne przekonania polityczne - stwierdził sędzia. - Ta kara ma wymiar symboliczny. Sukcesem wymiaru sprawiedliwości jest to, że Romana B. udało się postawić przed sądem i udowodnić mu winę.
- Wyrok jest symboliczny, ale myślę że mąż byłby zadowolony - powiedziała Joanna Ulidowska, żona pokrzywdzonego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!