Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprzątaczki pracujące w szpitalu są bez wypłaty

(ing)
15 sprzątaczek nie otrzymało wypłaty.
15 sprzątaczek nie otrzymało wypłaty. archiwum
15 sprzątaczek we wrześniu ubiegłego roku dzierżawca połczyńskiego szpitala oddał na tych samych warunkach płacy i pracy prywatnej firmie. Od razu zaczęły się problemy z wypłatami.

- Nie miałyśmy wyboru - albo godzimy się na to przejście do koszalińskiej firmy, albo składamy wypowiedzenia. Gdzie w Połczynie miałyśmy szukać pracy? Zostałyśmy i szybko przekonałyśmy się, że nowy pracodawca w ogóle się z nami nie liczy - mówią zgodnie sprzątaczki połczyńskiego szpitala.

- Wynagrodzenia regularnie dostawałyśmy tylko przez pierwsze dwa, trzy miesiące - dodają sprzątaczki. - Potem pensje przychodziły w ratach, chyba po to, byśmy straciły rachubę, ile nam się faktycznie za pracę należy, a od miesiąca pieniędzy nie mamy w ogóle. Firma nie wysyła do nas pasków płac, gdyby nie prowadzony przez nas grafik dyżurów, nie byłoby śladu po niezapłaconych nadgodzinach.

Informację o przejęciu nas dostaliśmy na piśmie od koszalińskiej firmy "W....", ale już paski płac zaczęliśmy dostawać od firmy "E.....", tak jak by ta pierwsza oddała nas do drugiej bez naszej wiedzy. Nie wiemy, gdzie pracujemy, ale wiemy, że nie dostałyśmy łącznie należnych nam 31 tysięcy złotych. Złożyłyśmy już pozew do sądu pracy solidarnie wobec obu firm. Mamy dość upokorzeń, będziemy walczyć o swoje.

Próbowaliśmy skontaktować się z szefami obu firm świadczących usługi z zakresu sprzątania i gotowania. Bez skutku, dlatego też nie możemy podać ich pełnych danych osobowych i nazw prowadzonych przedsiębiorstw. Firma "W...", której prezeską jest Ewa W., a prokurentem Marcin S., ma swoją siedzibę w koszalińskim pasażu "Jowisz". My zastaliśmy pokoik zamknięty na cztery spusty.

Spróbowaliśmy więc dotrzeć do obojga, kierując się na ul. Połczyńską, gdzie mieści się firma "E...", bo ci sami - Ewa W. i Marcin S. - są jej właścicielami. Zresztą to na ten adres należy słać korespondencję do firmy "W...". Powiązania są więc oczywiste. Tu zastaliśmy dwie pracownice w jednym z opustoszałych pokoi, bo firma jest w trakcie kolejnych przenosin "gdzieś na osiedle północ" - jak oznajmiły pracownice.

Na pytanie, kiedy pojawią się szefowie, wzruszyły ramionami. Zostawiliśmy kontakt do siebie, sami próbowaliśmy kontaktować się na telefon komórkowy Marcina S. Bezskutecznie.

Z naszych informacji wynika, że katowickie "Szpitale Polskie", które wydzierżawiły połczyński szpital, regularnie płaciły za wykonane usługi firmie "W...", w przekonaniu, że sprzątaczki otrzymują od niej należne wynagrodzenia w całości i w terminie. Tak się jednak nie dzieje.

A do tego katowicka spółka przestała być zadowolona z jakości sprzątania w szpitalu i nie wyklucza wypowiedzenia umowy koszalińskiej firmie "W....", która nie zapewnia podstawowych środków czystości sprzątaczkom, a nawet ręczników papierowych i papieru toaletowego do szpitalnych toalet. Problem tylko w tym, że koszalińska firma dysponuje wózkami do sprzątania, a szpital już nie i musiałby je natychmiast kupić.

I jeszcze jedno - wypowiedzenie umowy skończy się wysłaniem sprzątaczek na bruk i to mieszkańcy gminy winiliby nie kogo innego, jak dzierżawcę, który mógł nie pozbywać się szpitalnego personelu sprzątającego.

Czytaj e-wydanie »

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!