Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stanisław Gawłowski: Nie będę startował na prezydenta Koszalina [ROZMOWA]

Jakub Roszkowski
Jakub Roszkowski
Senator Stanisław Gawłowski
Senator Stanisław Gawłowski archiwum
Stanisław Gawłowski, senator ziemi koszalińskiej, były wiceminister środowiska, były wiceprezydent Koszalina, wyjaśnia dlaczego na Kanale Jamneńskim musiały powstać wrota sztormowe. I po co mu znowu wojna o Koszalin?

Utnijmy najpierw wszelkie spekulacje: będzie Pan kandydował na prezydenta Koszalina czy nie?
Nie będę kandydował na prezydenta Koszalina. Kropka. Zapewne w kolejnych wyborach będę znowu kandydował do parlamentu. Wygrałem ostatnie wybory, choć kandydowałem bez wsparcia partii, gdy po tym, jak odebrałem ojcu Rydzykowi pieniądze, PiS wsadził mnie do aresztu, i gdy generalnie PiS miał potężne poparcie w kraju. Chyba już gorszego czasu na wybory wybrać nie można. A mimo to pokonałem ich kandydata.

Zobacz także Reakcja sztabu Koalicji Obywatelskiej w Koszalinie na sondażowe wyniki II tury wyborów (archiwum)

Za dwa lata nie zmieni Pan zdania i nie powie, że po przemyśleniach jednak spróbuje powalczyć o miasto?
Nie zmienię. Do samorządu nie wrócę.

Ale zbiera Pan wokół siebie radnych miejskich, założył pan nawet stowarzyszenie. Wygląda tak, jakby się Pan jednak szykował na Koszalin.
Stowarzyszenie Kocham Koszalin jest w trakcie organizacji i absolutnie nie jest stowarzyszeniem politycznym. Źli ludzie zaatakowali sam pomysł powołania stowarzyszenia, a my po prostu kochamy to miasto. Kochamy Koszalin. A co do podziałów w radzie, no to już wiele zostało powiedziane. Przypomnę więc tylko krótko: prezydent Jedliński zdecydował o podziale Klubu Koalicji Obywatelskiej, utworzył własny Klub Radnych, nie jest tajemnicą, że nawiązał współpracę z PiS, podejmuje decyzje choćby w sprawach podwyżek podatków dla mieszkańców Koszalina, czy opłat za parkowanie, których radni Koalicji Obywatelskiej nie chcą wspierać. Takich spraw jest więcej. Platforma Obywatelska, radni Koalicji Obywatelskiej nie chcą być związani z jego złymi decyzjami.

Nie zaprzeczy Pan jednak, że - powiedzmy- grupa Gawłowskiego jest zawodowo mocno związana z Urzędem Marszałkowskim, a więc z wicemarszałkiem Tomaszem Sobierajem, który jest Pana stronnikiem, natomiast grupa Jedlińskiego to radni zawodowo związani z miastem.
Jak Pan wie, ja nie pracuję w Urzędzie Marszałkowskim, sam współpracuję z ludźmi pracującymi w różnych instytucjach, czy prowadzących własną działalność gospodarczą. Współpracuję z tymi, którym zależy na rozwoju miasta i regionu. Nikt z nas nie jest właścicielem Koszalina. Nikt nie ma prawa do wykorzystywania swojej funkcji do wpływania na decyzje radnych. Mam nadzieje, że tak właśnie jest.

Tak, to nic nadzwyczajnego, że stronnicy są z jedną stroną, a przeciwnicy z drugą…. To nawet swego rodzaju norma. Ale dobrze, to sprawę Pana kandydowania i wpływu na Radę Miasta mamy już za sobą. A teraz do Mielna, że tak powiem. Po co były panu te wrota na Kanale Jamneńskim?
Wrota, musimy to podkreślić, to nie był mój wymysł. Zanim odniosę się do wrót to kilka zdań o obowiązującym prawie. Polska, jako członek Unii Europejskiej, musi dopasowywać swoje prawo do unijnego. Obowiązują nas Ramowa Dyrektywa Wodna, dyrektywa wodno-ściekowa, dyrektywa azotanowa oraz dyrektywa powodziowa, które - jak się okazało - bezpośrednio dotykają problemu Jamna. Tak więc zgodnie z prawem unijnym i krajowym zakazany jest całkowity zrzut ścieków do wód. Również do Jeziora Jamno.

Tymczasem od lat obserwujemy dynamiczny rozwój miejscowości położonych wokół jeziora i na dopływach do jeziora, a nie podąża za tym budowa kanalizacji odbierającej i oczyszczającej ścieki. Podobnie wygląda sytuacja z presją rolniczą. Duże hodowle, gnojowica negatywnie wpływa na jakość wody w jeziorze. Bez zaangażowania wszystkich gmin położonych wokół jeziora, budowy systemów kanalizacyjnych, zbiorczego oczyszczania ścieków, to poprawa jakości wody w Jeziorze Jamno będzie niemożliwa. Wrota sztormowe nie wytwarzają żadnych ścieków! Sam projekt przebudowy Kanału Jamneńskiego, budowy wrót sztormowych został zlecony przez gminę Mielno. Projekt ten został wykonany przez jedną z najstarszych i najlepszych firm projektowych z branży hydroinżynierii morskiej BIMor Szczecin.

Projekt ten zakładał realizacje kolejnych etapów. WZMiUW zrealizował pierwszy etap. Zbudował umocnienia brzegowe wzdłuż kanału i same wrota sztormowe. Planował realizację kolejnych etapów, m.in. śluzę potrzebną do żeglugi między jeziorem a morzem, bo jest różnica pomiędzy poziomem wody w jeziorze i morzu, przepławkę dla ryb. Póki co te etapy nie zostały zrealizowane. Szybko jednak okazało się, że budowa wrót sztormowych miała kolosalne znaczenie dla ochrony przed powodzią miejscowości położonych nad jeziorem. W krótkim okresie po oddaniu wrót do użytku w region uderzył huragan Ksawery. Po stronie morza poziom wody na wrotach sztormowych podniósł się o około 2 metry. Gdyby te wody zostały wtłoczone do jeziora to pod wodą znalazłoby się wiele domów w m.in. Unieściu, Mielnie, Łazach, Łabuszu, Podamirowie. Straty sięgałyby setek milionów złotych.

Podczas przedwakacyjnej konferencji nad Kanałem Jamneńskim minister Marek Gróbarczyk zapowiadał, że działania naprawcze będą zrealizowane jeszcze w tym roku. Czasu jest więc mało...

Wrota sztormowe na Kanale Jamneńskim. Co z planem naprawczym?

Ale jakie powodzie Panie senatorze? Te delikatne podtopienia, które zdarzały się raz na jakiś czas?
Region jest zagrożony powodzią. Takie szczegółowe opracowanie przygotował już dawno Urząd Morski w Słupsku. Są dostępne mapy, pokazujące jak mocno Bałtyk wdarłby się w głąb lądu, jeśli jego poziom wzrósłby tylko o metr. Mieliśmy więc czekać aż zaleje Mielno i okolice, czy działać? Powtórzę, gdyby wrota sztormowe zostały oddane później, to huragan Ksawery z 2013 roku pokazałby swoją prawdziwą siłę i zniszczenia sięgnęłyby nawet 100 mln złotych. Na szczęście wrota były już wtedy gotowe i zabezpieczyły region przed prawdziwą tragedią. Tyle, że niewielu chce w to uwierzyć. Wolą twierdzić, że wrota to ostateczne zło.

Jezioro Jamno, a także okoliczne poldery, stanowią same w sobie ulgę dla nadmiaru wody w Bałtyku. Tu właśnie ma ujść siła sztormu i północnego wiatru na morzu. Sęk w tym, że poldery są zabudowywane, a wrota blokują wpływ wody do Jamna.
Zabudowywanie polderów, terenów, które mają przyjąć nadmiar wody, rzeczywiście jest oburzające. Ale ktoś na to, przed laty, wydał pozwolenia. To jest nienormalne. Natomiast wrota potrzebują w tej chwili odpowiedniego sterowania. Gdyby była śluza, nie byłoby problemu z wrotami. Gdyby była przepławka, nie byłoby problemu z migracją ryb. Gdyby ścieki wokół jeziora były oczyszczone, a nie są, nie byłoby problemu z zanieczyszczaniem wód w jeziorze. W ten sposób pojawiają się teorie o zbawiennym wpływie wody morskiej na Jamno, bo rozrzedzają ścieki. Gdyby jednak oczyszczalnie były w 100 procentach wydolne, woda morska nie byłaby potrzebna. Owszem, problemem są też okoliczne szamba, pola uprawne. Pytam w Łabuszu, znajomy chciał tam kupić dom, ile razy wywozi się szambo. A facet mi odpowiada, że maksymalnie dwa razy w roku...

Istnieje teoria, że należało wszystko pozostawić naturze i nie ingerować.
Klimat się zmienia i widzimy wszyscy, że musimy się do niego dostosowywać. Komisja Europejska przygotowała specjalny fundusz adaptujący nas do zmian klimatu. Wracamy więc do punktu wyjścia: regionowi grożą powodzie, a wrota ten problem na pewno zahamują. Symulacje pokazują, że przy określonych parametrach zjawisko powodziowe pojawi się na pewno. A zgodnie z dyrektywą powodziową i polskim prawem wodnym na terenach zagrożonych powodzią, na których nie zbudowano odpowiedniej infrastruktury chroniącej, takiej jak np. wrota sztormowe nie wolno nic budować.

No to może i dobrze dla regionu. Mierzeja powinna pozostać wolna od zabudowy. Bo jej zabetonowanie spowoduje nieodwracalne straty w przyrodzie. Jamno już nigdy się nie oczyści.
Racja. Ale gminy chcą się rozwijać.

Stanisław Gawłowski od ratusza oczekuje większego zaangażowania, konkretnych deklaracji np. dotyczących wyznaczenia lokalizacji.

Co dalej z centrum rehabilitacji w Koszalinie? Senator Gawło...

Świetnie, ale niech jednak nie robią tego kosztem środowiska. Bo zginiemy we własnym smrodzie. A co do wrót, to są tak naprawdę do nich trzy zarzuty. Pierwszy: hamują napływ wody morskiej do jeziora. Drugi: uniemożliwiają migrację ryb. I trzeci: zablokowały żeglugę. Natomiast nikt już dziś nie podważa ich roli w ochronie przeciwpowodziowej.
Dobrze. Pierwszy zarzut już chyba wyjaśniliśmy? Woda morska rozrzedzała ścieki, które płyną z okolicznych miejscowości oraz które spływają z pól i hodowli. Jeśli wyprostujemy tę sprawę, wpływ wody morskiej nie będzie miał już znaczenia. Drugi zarzut nie do końca jest prawdziwy. Migracja ryb nigdy nie była tu wielka. A ponadto to nie wrota, tylko wrzucone teraz na stałe szandory hamują tę migrację. Tak, słyszałem też, że przez wrota nie ma w Jamnie ryb. Tylko za prawidłową gospodarkę rybacką odpowiada dzierżawca obwodu rybackiego, który ma prawa i obowiązki. Ma prawo do odławiania ryb i obowiązek zarybiania. Jeżeli jest tutaj problem, to pytanie co w tej sprawie robi RZGW Szczecin, właściwe do podejmowania odpowiednich kroków w tej sprawie. Żegluga, i to jest fakt, została zablokowana. Ale proszę sobie przypomnieć, że przed budową wrót też tej żeglugi między Jamnem, a Bałtykiem nie było dużo. Przeszkadzał most, a kanał był zazwyczaj zasypany. Jeśli już go przekopano, była to wąska, płytka struga, którą na pewno nie przepłynąłby żaden jacht. Budowa wrót, śluzy i falochronu miały właśnie to zmienić i umożliwić żeglarzom tę komunikację między Jamnem a Bałtykiem.

Tak, ten falochron to istna gigantomania. Są turyści, którzy - gdy go widzą - uważają, że to jakaś poniemiecka fortyfikacja.
Naprawdę? Falochron jest również jednym z elementów całej koncepcji zagospodarowania kanału. Chroni przetokę, same wrota przed niszczycielską siłą morza i bez niego nie będzie żeglugi. On znacząco zmniejsza falowanie, które tę żeglugę znacznie by ograniczyło, wręcz w niektórych sytuacjach uniemożliwiło.

To kiedy jachty wypłyną z Jamna na Bałtyk?
Dzisiaj po przeprowadzeniu reformy gospodarowania wodami przez rząd PiS w Polsce wszystko zostało scentralizowane. Wszystkie decyzje zapadają w Warszawie. Sytuacja finansowa PG Wody Polskie jest bardzo zła. Chyba po raz pierwszy państwowa instytucja w swoim planie finansowym zakłada stratę w wysokości około 350 mln zł. Biorąc pod uwagę to, że PiS rządzi już blisko 6 lat i fakt braku pieniędzy to musimy poczekać na nowy rząd. Sama śluza według wstępnych wyliczeń będzie kosztowała około 40 mln złotych, do tego potrzebny jest jeszcze nowy zwodzony most. Po stronie samorządów byłaby jeszcze budowa mariny. No i wtedy sprawa jest załatwiona.

Podczas głosowania w lokalu wyborczym obowiązuje reżim sanitarny.

Wybory prezydenckie 2020. Tłumy w lokalach wyborczych w Kosz...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo