Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Staram się nie igrać z losem

Rozmawiał Kuba Zajkowski
Magdalena Zawadzka z mężem Gustawem Holoubkiem.
Magdalena Zawadzka z mężem Gustawem Holoubkiem. PAI
ROZMOWA z aktorką Magdaleną Zawadzką

- Co się wydarzy w najbliższym czasie w życiu Danuty Jankowskiej, którą gra pani w "Samym Życiu"?
- Jestem w serialu matką jednej z głównych bohaterek - Teresy (Monika Krzywkowska), więc uczestniczę w zamieszaniu związanym z jej mężem Kacprem Szpunarem (Przemysław Sadowski), który niedawno wyszedł z więzienia. Jego sytuacja nie jest jeszcze do końca wyjaśniona - nie wiadomo, czy wróci za kratki, czy zostanie na wolności. Na razie mieszka z Teresą, a dziecko ma ojca w domu - to tyle.

- Pani bohaterka zaakceptuje nowego zięcia?
- Matki, które nie akceptują wyborów uczuciowych swoich córek i synów, przegrywają i zostają odstawione na bok. Dzieci pójdą za odruchem serca, miłością, za nowym życiem. Moja bohaterka jest na tyle mądra, że akceptuje Kacpra, mimo że jest bandytą i gangsterem. Robi to dla dobra córki, która go kocha.
- Teraz widzowie zobaczą panią w "Magdzie M.". Tam zagra pani Zofię, matkę Piotra Korzeckiego. Ta postać ma zupełnie inne dylematy.
- To prawda. Razem z Janem Nowickim gramy rodziców Piotra Korzeckiego (Paweł Małaszyński), który w nowych odcinkach przyjeżdża do nich do domu do Zakopanego. Chce ułożyć swoje relacje z ojcem Tomaszem, z którym jest w konflikcie. Zofia stara się naprawić stosunki między nimi. To nie jest łatwe zadanie, ponieważ obydwaj mają takie same charaktery. Żaden nie chce pierwszy wyciągnąć ręki na zgodę. Piotr jest także, o czym telewidzowie już wiedzą, po ciężkiej chorobie i pobyt w Zakopanem może go postawić zdrowotnie na nogi.

- Pani bohaterka spotka się z Magdą Miłowicz?
- Tak, ale dopiero w Warszawie. Magda (Joanna Brodzik) wywrze na mamie Piotra pozytywne wrażenie. To osoba, która - ewentualnie - będzie mile witana w rodzinie Korzeckich.

- Prywatnie także, tak jak pani bohaterka w "Magdzie M.", jest pani osobą, która łagodzi obyczaje?
- Staram się unikać konfliktów. Jeżeli jakiś się zawiązuje, próbuję go rozwiązać albo ominąć szerokim łukiem. Jestem w stanie tolerować drobiazgi, bo przecież wszyscy mamy słabości, ale kiedy przeleje się czara goryczy - nie ma zmiłuj.

- Wybucha pani?
- Nie jestem raczej do tego skłonna. Uważam, że w relacjach międzyludzkich najskuteczniejszy jest angielski styl zachowania. Nie ma co się handryczyć, kłócić i złościć. Trzeba wiedzieć, kiedy wstać i wyjść, jak napisał Wojciech Młynarski w swojej wspaniałej piosence "Przedostatni walc".

- Pełni pani czasami rolę moderatora w konfliktach między mężem a synem?
- Oni się ze sobą w ogóle nie ścierają. Zawsze staraliśmy się z mężem (Gustaw Holoubek - przyp. aut.) uprzedzać potencjalne konflikty. A syn widząc, że nie ma o co się kłócić i walczyć, bo można z nami wszystko wynegocjować, nie był skory do konfrontacji. Zawsze staraliśmy się być dla niego przyjaciółmi, rozumieć go. Mało tego, my się wyczuwamy, nie wchodzimy sobie w paradę, nie robimy wymówek i nie pielęgnujemy żalów.

- Pod względem charakterologicznym Jan jest bardziej podobny do pani czy raczej do pani męża Gustawa Holoubka?
- W wielu sprawach jest podobny do męża, ale ma także bardzo dużo moich cech. To chyba dla niego korzystna kombinacja (śmiech).

- Część zdjęć do "Magdy M." powstała w Zakopanem. Dobrze się pani czuje w górach?
- Kocham góry! Od 30 lat regularnie odwiedzam je kilka razy w roku. Odpoczywam, jeżdżę na nartach i chodzę na długie górskie wycieczki. Nie zależy mi jednak na tym, by zdobywać jeden czy drugi szczyt. Chodzi bardziej o to, aby pospacerować i patrzeć na piękno przyrody.
Wyruszam w góry tylko wtedy, kiedy są ku temu dobre warunki. Parę razy, podczas moich wypraw turystycznych, byłam bardzo zaskoczona. Wchodziłam kiedyś w piękny, letni dzień na Kasprowy. Kiedy dotarłam do ostatniego podejścia na szczyt, nagle rozpętała się potworna burza z piorunami. Najpierw zaczął lać deszcz, potem spadł grad wielkości grochu. Wyglądało to bardzo groźnie, a ja nie miałam się gdzie schować. Jeżeli takie sytuacje zdarzają się na Kasprowym, który jest uważany na łatwy szczyt dla turystów, to tym bardziej trzeba uważać, gdy wyrusza się na trudniejsze wyprawy. Przekonałam się wtedy - tak jak w wielu innych sytuacjach - jaką siłę ma natura. Dlatego nie igram z losem. Szanuję przyrodę, bo wiem, że zdecydowanie góruje nad człowiekiem.

- Ma pani w domu dużo roślin?
- Sporo, ale kiedyś miałam znacznie więcej. Ograniczyłam ich ilość, żeby móc je utrzymać, kiedy wyjeżdżam na wakacje. Najbardziej lubię pnące kwiaty. Wyhodowałam nawet kiedyś w moim pokoju scindapsusa, który pełnił rolę baldachimu nad łóżkiem! To było coś pięknego. Każdy, kto go widział, był zachwycony.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!