Z prośbą o interwencję zwróciła się do nas mieszkanka Koszalina. W środę, 3 marca, po godz. 19 robiła zakupy w sklepie sieci Stokrotka przy ul. Gierczak w Koszalinie.
– Wpadłam po trzy rzeczy, ale skusiłam się też na promocję – mówi. Jedna dotyczyła towaru ostatnio bez mała luksusowego, czyli coli – dwie 1,5-litrowe butelki za 9,18 zł (jedna - 5,99 zł). Druga masła – dwie kostki za 6,98 zł (jedna – 5,99 zł). - W domu spojrzałam na paragon. Żadna z promocji nie została naliczona. Wróciłam więc do sklepu i pokazałam paragon kasjerce. Poszłyśmy razem do sklepowych półek. Kasjerka przyznała mi rację i poprosiła o interwencję kierowniczkę. Ta odpowiedziała, że promocja będzie obowiązywać od 4 marca i powinnam była zobaczyć to na plakacie przed sklepem – relacjonuje nasza Czytelniczka.
Klientka wyjaśniła, że spiesząc się na wieczorne na zakupy nie wczytuje się w plakaty na zewnątrz, tylko zwraca uwagę na etykiety przy towarach. - Umieszczanie ich wcześniej wprowadza w błąd. Starszy pan, który przysłuchiwał się rozmowie, wyjął z koszyka masła i odłożył na półkę. On też myślał, że promocja obowiązuje – podkreśla koszalinianka.
Klientka zrobiła zdjęcie promocyjnych etykiet i wyszła ze sklepu.
– W domu powiększyłam i doczytałam dopisaną drobnym drukiem informację o terminie promocji. Uważam jednak, że etykiety powinny pojawiać się w dniu jej obowiązywania, a nie wcześniej. W kuriozalnej sytuacji sklep może przecież informować, że od czerwca w promocji będzie szampon, a od września śledzie... - kwituje.
W ratuszu poprosiliśmy o rozstrzygnięcie kwestii prawnych. - Żaden klient nie ma obowiązku zapoznawać się z reklamami, ulotkami czy plakatami reklamującymi towary danego sklepu – wskazuje Krystyna Piwońska, miejski rzecznik konsumentów w Urzędzie Miejskim w Koszalinie. - Gdyby na etykiecie z informacją o promocji nie było adnotacji o terminie jej obowiązywania, klientka mogłaby się domagać sprzedaży towarów we wskazanej na niej cenie.
Informacja jednak była, ale naniesiona małym drukiem, co koszalinianka zauważyła dopiero później. – Jeśli w takiej sytuacji czujemy się wprowadzeni w błąd, możemy domagać się przyjęcia przez sklep towaru i zwrotu pieniędzy – informuje Krystyna Piwońska.
Przedstawiciel sieci Stokrotka zapewnia, że była to jednostkowa sytuacja, gdyż według wewnętrznych procedur obowiązujących w firmie, pracownicy powinni wywieszać informacje na temat promocji, które będą obowiązywały w dniu następnym, dopiero po zamknięciu sklepu.
- Niestety, kierowniczka sklepu przy ul. Gierczak, wywiesiła przedwcześnie fiszki promocyjne, przez to klienci mogli zostać wprowadzeni w błąd. Oczywiście, informacja o czasie obowiązywania promocji była umieszczona na fiszkach, ale zdajemy sobie sprawę, że robiąc zakupy łatwo taką informację przeoczyć - wyjaśnia Konrad Majkowski, menadżer ds. komunikacji i PR w Stokrotce.
Kierowniczka sklepu zapewniła, że zaproponowała klientce wypłacenie różnicy i nie potwierdziła odesłania jej do plakatu powieszonego na zewnątrz sklepu. - W najbliższych dniach przeprowadzimy z całym zespołem sklepu rozmowę na temat przestrzegania procedur i tego, jak powinno się prowadzić komunikację się z klientami. Jest nam przykro, że zaistniała sytuacja miała miejsce, za co serdecznie przepraszamy – dodał Konrad Majkowski.
- Mowy o zwrocie różnicy pieniędzy nie było. Gdyby była, nie prosiłabym o interwencję. A propozycja spojrzenia na plakat padła, czego świadkiem był starszy pan. Dlatego zwróciłam się do redakcji z prośbą o wyjaśnienie całej sprawy – podsumowała nasza Czytelniczka.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?