Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strach w radiowej "Trójce". Kto się boi Kazika? [KOMENTARZ]

Piotr Polechoński
Piotr Polechoński
Piotr Polechoński
Piotr Polechoński archiwum
Kiedyś w latach 30 w jednym z sowchozów (sowieckie PGR-y) zwołano zebranie partyjnego aktywu, aby uczcić dzień urodzin Józefa Stalina. Spotkanie zaczęło się od czytania wiernopoddańczego hołdu wobec dyktatora, po czym wszyscy wstali i zaczęli bić brawo. I tu zaczął się horror.

Mija pięć, dziesięć minut. Potem dwadzieścia. Wszyscy nadal biją brawo jak mocno się tylko da, każdy boi się być tym, który pierwszy przestanie klaskać. Za chwilę mija pół godziny, ręce słabną, przerażenie zaczyna pojawiać się na twarzach, wszyscy wiedzą, że walczą o życie. W końcu, po 45 minutach, ręce jednego starszego człowieka nie wytrzymują. W oczach innych paniczny strach ustępuje miejsca wielkiej uldze, bo wiedzą, że też i oni mogą bezpiecznie przestać klaskać. Dzień później ten starszy człowiek znika z wioski i nikt nigdy go już nie widział.

Echo tego klaskania było słychać w piątek, gdy ostatnie notowane Listy Przebojów Programu Trzeciego zostało anulowane, bo pierwsze miejsce zajął nowy utwór Kazika, krytyczny wobec Jarosława Kaczyńskiego, „Twój ból jest lepszy niż mój”. Władze „Trójki” coś tam tłumaczyły, że niby procedury nie zostały dochowane, ale każdy rozsądny człowiek wie, ze tu nie o żadne niezachowane procedury chodzi, ale o strach. O strach ludzi, którzy swoich nominacji nie zawdzięczają tylko kompetencjom, ale przede wszystkim swojej lojalności wobec tych, którym te nominacje zawdzięczają. Wierzę Joachimowi Brudzińskiemu, Piotrowi Glińskiemu, czy innym politykom obozu rządzącego, gdy wyrażają swoje zdziwienie i niezadowolenie z brutalnej cenzury jaką kierownictwo rozgłośni zastosowało wobec legendarnej listy przebojów.

Wierzę też w to, że nie było z ich strony żadnego, bezpośredniego nacisku, aby anulować całe, piątkowe głosowanie. Nie było, bo być nie musiało. Tu wystarczył paniczny lęk przed tym, że taki nacisk może zaraz być, że zaraz ktoś zadzwoni z pytaniem „a po co was tam wstawiliśmy, skoro pozwalacie na to, aby jakiś tam Kazik obrażał naszego prezesa? Jak sobie nie dajecie rady, to wstawimy kogoś innego”. Istota problemu polega na tym, że liderzy PiS z Jarosławem Kaczyńskim na czele odpowiadają za stworzenie systemu, w którym dominującą rolę pełni strach. Strach przed utratą tego, co się od tej władzy dostało, bo w wielu przypadkach - w normalnych okolicznościach, gdy decydują tylko i wyłącznie kompetencje - tego by się mogło już nie dostać. A taki ciągły strach rodzi nadgorliwość i ciągłą niepewność, czy można pozwolić na to, aby taki Kazik zwyciężył w publicznym radiu z takim utworem, czy właśnie trzeba to anulować, bo za kilka minut może być za późno i naszą karierę diabli wezmą?

W Polsce Ludowej jednym z najgorszych przejawów systemu cenzury była autocenzura. System zmierzał ku temu, żeby to sam autor się ograniczał. Dziś, w dobie internetu, wolność słowa wydaje się być niezagrożona, ale z powodzeniem funkcjonuje inny system, w którym narodziła się autocenzura pośrednia, w równym stopniu niszcząca ludzi i ludzkie relacje. Autocenzura piętro wyżej nad twórcami, gdzie nieustannie, wśród strachu, kołacze się w głowach dyrektorów, prezesów, redaktorów naczelnych jedno pytanie: czy można już przestać klaskać, czy jeszcze nie?

Zobacz także Rynek pracy przeszedł spore trzęsienie ziemi. „W tej chwili nie powrócimy do rynku pracodawcy”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo