Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sukces: koktail z Europy

Hanna Nowak-Lachowska [email protected]
Jej praca – kolorowy koktail na czarnym tle – wygrała międzynarodowy konkurs na plakat promujący tegoroczne Dni Europy.
Jej praca – kolorowy koktail na czarnym tle – wygrała międzynarodowy konkurs na plakat promujący tegoroczne Dni Europy.
Wyjechała z domu, gdy miała 15 lat. Kartę do bankomatu nosiła w skarpetce, żeby jej nie zgubić. Samodzielność dobrze jej zrobiła. Ma ledwie 22 lata i wielki sukces na koncie: plakat na Dni Europy.
Jej praca – kolorowy koktail na czarnym tle – wygrała międzynarodowy konkurs na plakat promujący tegoroczne Dni Europy.
Jej praca – kolorowy koktail na czarnym tle – wygrała międzynarodowy konkurs na plakat promujący tegoroczne Dni Europy.

Jej praca - kolorowy koktail na czarnym tle - wygrała międzynarodowy konkurs na plakat promujący tegoroczne Dni Europy.

Maria Mileńko studiuje i mieszka w Poznaniu, ale pochodzi ze Świnoujścia. Jej praca - kolorowy koktail na czarnym tle - wygrała międzynarodowy konkurs na plakat promujący tegoroczne Dni Europy. Pojawi się we wszystkich europejskich krajach. To sukces bardziej prestiżowy niż finansowy. Nagroda wynosi 2 tysiące euro.

- Pewnie wydam te pieniądze na materiały do mojej pracowni - mówi Marysia. - Jakieś fajne programy graficzne. Przyznaje, że nie była wiele razy za granicą, ale te kilka wyjazdów sprawiło, że Europa kojarzy jej się przede wszystkim z różnorodnością ludzi, kultur, języków. I to jej się podoba. Stąd pomysł na koktajl z kolorowymi literami słowa Europa na plakacie.
- To taka moja europejska mieszanka - śmieje się Marysia. - Mój ulubiony koktajl.

Artystycznie i praktycznie
Marysia ma jeszcze dwie siostry. Obie są starsze i raczej nic albo niewiele wspólnego mają z plastycznymi zainteresowaniami swojej młodszej siostry. 24-letnia Karolina właśnie robi doktorat z fizyki na uczelni w Warszawie, a 11 lat starsza Iza już jest doktorem z informatyki.

- Jak byłyśmy młodsze, to cała nasza trójka lubiła sztukę - mówi Marysia i śmiejąc się dodaje: - Ale potem siostry zdecydowały się związać swoją przyszłość z czymś bardziej konkretnym.
Ona sama na pytanie, czy da się utrzymać ze sztuki, odpowiada, że dlatego studiuje grafikę projektową.
- W dzisiejszych czasach to jest zawód z przyszłością - dodaje.

Od bursy do własnej pracowni
Z rodzinnego Świnoujścia wyjechała, gdy miała 15 lat. Chciała uczyć się w liceum plastycznym. Bliżej było co prawda w Szczecinie, ale wybrała Poznań, bo - jak mówi - urzekło ją to miasto. Gdy pytam, czy pamięta, jak pierwszy raz pojechała do szkoły, zaczyna się śmiać.
- No pewnie - mówi. - To był wyjazd na dni otwarte Liceum Plastycznego.
Pojechała z tatą. Oboje nie znali miasta. Nie wiedzieli, jak dojechać do liceum. Wzięli taksówkę.
- Taksówkarz wyczuł nas i chyba trochę przewiózł po mieście - śmieje się Marysia. - Zapłaciliśmy jak za zboże.

O początkach swojego pobytu w Poznaniu mówi krótko - to była wielka lekcja samodzielności. Rodzice założyli jej konto w banku. Siedem lat temu mało która piętnastolatka miała coś takiego. Ale w przypadku Marysi to było najlepsze rozwiązanie. Dostała kartę do bankomatu.
- Strasznie się o nią bałam - opowiada. - PIN-u nauczyłam się szybko na pamięć. A kartę brałam ze sobą tylko wtedy, jak szłam do bankomatu. Żeby jej nie zgubić, albo żeby mi nikt nie ukradł, chowałam ją do skarpetki.

Przez pierwszy trzy lata mieszkała w bursie. Z wieloma poznanymi tam ludźmi przyjaźni się do dziś. Choć z dala od domu, to pobyt w internacie wspomina jako trudne, ale piękne lata.
Potem z koleżankami wynajęła mieszkanie. Dziś w kilka osób mieszkają w małej kamienicy. A Marysia doczekała się swojej pierwszej pracowni.
- To taki dość spory pokój piętro wyżej - dodaje. - Na razie jeszcze nie ma tam wielu sprzętów. Jakieś materiały potrzebne do pracy, stół do rysowania.

Mateusz rządzi... w kuchni
Od dwóch lat jest z Mateuszem. Poznali się na wspólnej kwaterze. Marysia już mieszkała z koleżankami, gdy on wprowadził się do pokoju obok. Pierwszej randki nie było.
- Mieszkaliśmy razem, wiec chcąc nie chcąc, spotykaliśmy się - opowiada Marysia. - Rozmawialiśmy i jakoś samo tak przyszło. Nie musieliśmy chodzić na randki, skoro w jednym mieszkaniu spaliśmy, jedliśmy, rozmawialiśmy.

Mateusz prowadzi własną firmę marketingową. O ślubie na razie nie myślą. Mieszkają razem, jest im dobrze i tyle. Łączy ich wiele, w tym zainteresowanie literaturą.
No, nie każdą. Na swoim blogu Maria przyznaje, że nigdy nie lubiła czytać szkolnych lektur. Jedną z nielicznych, jakie przeczytała, jest "Życie jest snem" Pedro Calderóna de la Barki. Będąc pod jej wrażeniem, zrobiła wisiorek z modeliny. Wystąpiła w nim w programie TVN, podczas rozmowy o konkursie na plakat Dni Europy 2010.

- W ogóle to czytam dużo książek - zaznacza. - Ale do lektur jakoś trudno, bardzo trudno było mi się zmusić. Może właśnie dlatego, że były to książki narzucone. A ja nie lubię, jak ktoś mi coś narzuca. Na słowo "musisz" dostaję gęsiej skórki. Wolę określenia "chcę" czy "mogę". Ot, taki trochę ze mnie typ niepokorny.
Ostatnio Mateusz próbuje ją przekonać do twórczości Dostojewskiego.
- I chyba mu się uda - śmieje się Marysia.

W ich wspólnej kuchni rządzi Mateusz. Marysia rzadko coś przyrządza. Czasem tylko zrobi jakąś sałatkę albo ugotuje coś na ciepło. Żartuje, że gotowanie to strata czasu.
- Człowiek szykuje godzinę albo i dwie, a potem w kilka minut to wszystko zje i tylko zmywanie zostaje - śmieje się młoda artystka.

Nie wyprę się Świnoujścia
O konkursie na plakat Dni Europy 2010 dowiedziała się na uczelni od swojego profesora. Zadał studentom takie zadanie domowe. Marysia wzięła sobie to do serca. Uznała, że to fajna sprawa. No i po cichu myślała, że może jej się uda. Profesor był zachwycony jest pracą.
- To jest prawdziwy plakat - mówi profesor Eugeniusz Skorwider. - U Marysi nie ma banalnych elementów, a jednak potrafiła doskonale oddać charakter Europy.

Niektórzy świnoujścianie mają trochę żal do Marysi, że za mało mówi, iż pochodzi ze Świnoujścia.
- To zawsze będzie moje miasto rodzinne - podkreśla Marysia. - Kocham je, kocham naszą plażę. Nigdy nie wyprę się Świnoujścia.
Dodaje jednak, że podczas wywiadów w telewizji czy do prasy, nie zawsze po prostu pamięta, żeby podkreślić Świnoujście.

- Gdy dziennikarz zadaje mi pytania, to myślę nad odpowiedziami - mówi. - Nie jestem obyta z mediami. Nie spodziewałam się, że wokół mojej osoby będzie aż taki szum, takie zainteresowanie mediów.

A o czym marzy? O nakręceniu filmu. W przyszłości chciałaby też otworzyć własną galerię. Nie tylko z obrazami, ale również z rzeźbami, grafiką i grafiką użyteczną. To jednak dość odległe marzenia. Zdecydowanie bliższym jest wyjazd do Wiednia.

- Pewnie, że jak każdy marzę też o dalekich podróżach do egzotycznych krajów - dodaje Marysia. - Ale raczej jestem realistką. Na takie wyprawy trzeba mieć dużo pieniędzy. A Wiedeń, jak się zepnę, to jest w moim zasięgu.
Dlaczego pociąga ją akurat stolica Austrii? To wpływ jednej z książek Jonathana Carrolla. Miejscem akcji jest właśnie Wiedeń.
- Zaczarował mnie tym Wiedniem - śmieje się Marysia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!