Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Surowe kary dla gangsterów

(mas)
Ci młodzi ludzie szukali łatwego zarobku. Teraz najbliższe lata spędzą za kratkami.
Ci młodzi ludzie szukali łatwego zarobku. Teraz najbliższe lata spędzą za kratkami. Piotr Czapliński
Przez dwa lata byli postrachem niemieckich jubilerów. Wczoraj dosięgła ich sprawiedliwość. Koszaliński sąd wymierzył bandytom surowe wyroki.

Przed koszalińskim Sądem Okręgowym stanęło dwunastu mężczyzn w wieku 20-30 lat z Koszalina i okolic. Sześciu od dłuższego czasu siedziało w areszcie, pozostali odpowiadali z wolnej stopy. Grupa działała w Niemczech od 2002 do końca 2003 roku. Specjalizowała się w napadach na sklepy jubilerskie. Bandyci przeważnie używali broni gazowej (łatwo ją kupić w Niemczech), czasem zabawek przypominających pistolety. Straszyli personel, rozbijali witryny młotkami (stąd potoczna nazwa gangu) i zabierali głównie drogocenne zegarki. Na koncie mieli kilkanaście rozbojów, m. in. w Monachium, Hanowerze, Wiesbaden. Wartość łupów oszacowano aż na sześć milionów złotych! Zegarków nie odzyskano.
Grupą kierowali Robert J., Daniel D. i Piotr M. Ten ostatni dostał nadzwyczajne złagodzenie kary - 5 lat więzienia w zawieszeniu na 10 lat. - Przyznał się i ujawnił szczegóły. Jego wyjaśnienia były konsekwentne i potwierdzone dowodami - mówił sędzia Tomasz Krzemianowski. - To sygnał dla członków innych grup przestępczych: przyznasz się, pójdziesz na współpracę, to będziesz łagodnie potraktowany. Każdy z oskarżonych w tej sprawie miał taką możliwość.
Tyle, że nikt więcej z niej nie skorzystał. Robert J. dostał 13 lat więzienia, Daniel D. - 12 lat. Ta trójka zorganizowała grupę i nią kierowała. Mężczyźni planowali skoki, werbowali ludzi, finansowali akcje, organizowali transport, dostarczali narzędzia. Pozostali sprawcy, członkowie grupy, dostali od 3 do 9 lat więzienia. Sąd orzekając wyroki kierował się tym, jaką rolę odgrywali poszczególni oskarżeni, czy używali broni, czy byli wcześniej karani, jaka była wartość skradzionego mienia.
Wyroku słuchali bliscy zatrzymanych - matki, żony, siostry, dziewczyny. Ławy na widowni były pełne. Jedna z kobiet zemdlała podczas ogłaszania wyroku. Ze spuszczoną głową wyroku słuchał Piotr M. Koledzy patrzyli na niego wrogo, śmiali się pod nosem, gdy sędzia nazwał go "takim małym świadkiem koronnym". Główni skazani zapowiedzieli odwołanie od wyroku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!