Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Świąteczne przygotowania - więcej stresu niż radości?

Anna Starosta; [email protected]
– Pierogi lubię zrobić wcześniej. Potem można zamrozić – mówi Kasia Malinowska ze Świnoujścia. – Przed samymi świętami i tak jest mnóstwo pracy. Zwykle niespodziewanej, której nie da się zaplanować.
– Pierogi lubię zrobić wcześniej. Potem można zamrozić – mówi Kasia Malinowska ze Świnoujścia. – Przed samymi świętami i tak jest mnóstwo pracy. Zwykle niespodziewanej, której nie da się zaplanować. (Fot. Bartek Wutke)
Choinka, opłatek, 12 potraw, prezenty, sianko pod obrusem - to tradycje, które kultywujemy. Ale zanim w domach zapanuje świąteczny spokój, wpadamy w kocioł przygotowań.

Kiedy myślimy o wymarzonych świętach, na przykład w środku wakacji, to kojarzą nam się z pachnącą choinką, migoczącymi na niej lampkami, prezentami, pysznym barszczem, który pamiętamy jeszcze z dzieciństwa, nocną Pasterką i kolędami.

Jednak im bliżej Świąt Bożego Narodzenia, tym bardziej ta sielanka wydaje się odległa. Od połowy grudnia jesteśmy już "nakręceni" na sprzątanie, kupowanie, gotowanie. Robi się nerwowo.

- Każdy chce, aby ten szczególny czas wypadł jak najlepiej. Aby było wyjątkowo - mówi Justyna Ścieślowska, psycholożka. - To oczywiście okres, kiedy staramy się być milsi dla innych, patrzeć na świat lepiej. Jesteśmy pełni nadziei. Nie możemy jednak całkiem wyłączyć naszych myśli. Nagle pozbyć się pretensji i starych konfliktów rodzinnych. Nie bardzo nam też idzie czerpanie radości ze sprzątania, stania w kolejkach za karpiem czy wielogodzinnego poświęcania się sztuce kulinarnej.

Aby wszystkie te przygotowania były mniej uciążliwe, poradniki zalecają rozłożyć je w czasie. Prezenty można przecież kupić dużo wcześniej. Na kilka tygodni przed świętami posegregować ozdoby choinkowe. Może nawet przygotować część potraw, które będą czekać w zamrażarce.

- To jednak idylla, która realizowana jest z reguły w poradnikach dla gospodyń domowych. W rzeczywistości spełnia się rzadko - przyznają panie.

Jedną z tradycji "sprzątaniowych" przed świętami było niegdyś trzepanie dywanów. Od połowy grudnia na podwórkach słychać było odgłos trzepaczek.

- To było zadanie dla najmłodszych - wspomina 32-letnia Katarzyna Malicka z Międzyzdrojów, która pracuje w biurze podróży. - Nie było to takie złe, bo można było wyjść na podwórko i tam spędzić większość dnia, czekając na kolejkę przy trzepaku. Unikaliśmy wtedy odkurzania zapomnianych kątów.

To powód wielu domowych konfliktów. Jedni twierdzą, że trzeba po prostu odkurzyć i umyć podłogi. Inni ze ścierkami docierają nie tylko do okien, luster, żyrandoli, ale też za łóżka, szafy i pod biurka.
- Moja mama zawsze wymyśla porządki w szafach - opowiada nastoletnia Karina Mieszczylec z Płotów. - Musimy przebrać ciuchy. Te nienoszone wrzucić do kontenerów z używaną odzieżą albo oddać komuś potrzebującemu. Generalny przegląd należy się też schowkom w kuchni, a także piwnicznym zakamarkom, gdzie leży wszystko, co się miało przydać, ale się nie przydało.

Potem zaczyna się gehenna z prezentami. Gdy byliśmy dziećmi, wystarczył płyn do golenia albo niegustowny krawat dla taty oraz "Być może Paryż" z kiosku Ruchu dla mamy.

- Teraz jest moda na prezenty wyszukane, w sklepach roi się od wymyślnych bożonarodzeniowych podarków - mówi 56-letni hydraulik, Krzysztof Marudzewicz ze Świnoujścia - Nie zawsze ładnych. Za to z reguły bardzo drogich!

Można oczywiście taniej, ale za to z pomysłem - zrobić coś samemu. Jeśli jesteśmy utalentowani, to nie jest to wielki kłopot. Gorzej, jak kończy się na dobrych chęciach.

- Pamiętam, jak wymyśliłam, że rodzicom, teściom i dziadkom podarujemy nasze zdjęcia ślubne - opowiada Dominika Figer, 30-latka ze Szczecina, która zajmuje się obecnie wychowywaniem dwuletniej Amelki. - Chciałam sama zrobić ramki do wywołanych w nieco większym formacie artystycznych fotografii. Męczyłam się kilka weekendów: wycinałam, malowałam, ozdabiałam. Wyszły poklejone, bezgustowne, jakby przygotowane przez przedszkolaków. Wszystko poszło do kosza. W Wigilię biegałam po sklepach, żeby znaleźć odpowiednie ramki.

Święta są co roku. Jeśli spędzamy je w tym samym gronie, to ileż razy można kupić śmieszny kubek, śliczną poszewkę na jaśka, ciekawe albumy, fikuśne przyrządy kuchenne czy mądre poradniki?

Problemy robią się jeszcze większe, gdy przyjeżdża z daleka rodzina.

- Bo z rodzicami i rodzeństwem można się umówić. Tata potrzebuje ładnego paska do spodni, mamie skończyły się kremy na zmarszczki. A młodszemu bratu przydałyby się pieniądze w kopercie - mówi Michał Tomelec, student ze Szczecina. - Ale co kupić przyjezdnym? To zawsze jest kłopot.

- Pamiętam, jak przyjechała do nas taka właśnie ciocio-babcio-kuzynka, bo nie wiedzieliśmy nawet, jak się do niej zwracać - mówi Damian Dawęda, gimnazjalista. - Największym problemem w domu było to, gdzie będzie spała. Ja musiałem oddać swój pokój siostrze, do niej poszli rodzice, bo ona ma większe łóżko, a ciocia do dużego salonu. Codziennie się przemieszaliśmy, bo wciąż jej coś nie pasowało. A to łóżko za twarde, a to za duszono, a potem za zimno, bo kaloryfer ma za mało żeberek (liczyła je!).

Ci, którzy organizują święta u siebie, co roku mówią, że chętnie by się gdzieś wybrali.

- To zawsze do nas przyjeżdża moja siostra albo rodzina męża - mówi Magdalena Tyweł ze Szczecina. - Jestem urobiona po pachy, a oni zjawiają się wypoczęci na gotowe.

Jednak nasi rozmówcy, którzy niemal w każdą Wigilię pakują się i jadą przez pół Polski, tłumaczą, że chętniej zostaliby u siebie.

- Aby wyspać się w swoim łóżku, od rana chodzić w dresach i jeść to, na co mamy ochotę - wylicza Alina Tobiasz ze Świnoujścia - Po prostu czuć się swobodnie. U teściów jestem taka sztuczna i spięta. Muszę ładnie wyglądać, dobrze się zachowywać, latać do kościoła i koniecznie posmakować wszystkich 12 potraw. Chociaż już po trzeciej jest mi niedobrze. A jak widzę rozgotowany, lepiący makaron, przesłodzony cukrem, ze zgrzytającym makiem, to naprawdę marzę o jajkach wielkanocnych.

Ostatnia możliwość to wyjazd na urlop. Takie spędzanie świąt jeszcze kilkadziesiąt czy nawet kilkanaście lat temu było nie do pomyślenia. Teraz coraz częściej parami albo całą rodziną wybieramy się czy raczej uciekamy na święta. Z gór nad morze, z północy na południe.

- My zawsze jedziemy w góry - mówią Małgosia i Zenon Olechowie z Pomorza. - Mamy tam zaprzyjaźnioną już rodzinę górali, która wynajmuje pokoje dla turystów. Na święta przygotowują tradycyjne posiłki, śpiewamy kolędy. Jak mamy więcej urlopu, to zostajemy do samego sylwestra.
Wielu ludzi przyjeżdża też nad morze.

Ośrodki wczasowe kuszą tańszymi ofertami na zimę, obiecując wigilijne kolacje i świąteczne tradycje. Pewna sieć hoteli wymyśliła nawet wyjątkową promocję. Mają spore zniżki dla teściowych na Święta Bożego Narodzenia. Tłumaczą, że chcą zmniejszyć stres towarzyszący organizacji świąt. Teściowie do SPA a młodzi sami przy choince.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!