Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczecinek. Radny Henryk Siegert stanie przed sądem lustracyjnym

Rajmund Wełnic
Henryk Siegert, radny powiatu szczecineckiego.
Henryk Siegert, radny powiatu szczecineckiego. Fot. Rajmund Wełnic
Henryk Siegert, szczecinecki radny powiatowy, jest podejrzany o współpracę z komunistyczną bezpieką. Radny kategorycznie zaprzecza, że był agentem i na kogokolwiek donosi.

Biuro lustracyjne Instytutu Pamięci Narodowej w Szczecinie skierowało do sądu wniosek o wszczęcie postępowania lustracyjnego wobec Henryka Siegerta podejrzewając go, że złożył nieprawdziwe oświadczenie lustracyjne. Chodzi o wybory do sejmu z 2007 roku, gdy H. Siegert kandydował bez powodzenia z ramienia Lewicy i Demokratów. Złożył wówczas oświadczenie, że nie pełnił służby ani nie był współpracownikiem organów bezpieczeństwa w PRL.

IPN twierdzi, że od 1973 do 1979 roku H. Siegert współpracował z II Wydziałem KW Milicji Obywatelskiej w Koszalinie jako tajny współpracownik o pseudonimie "Tomaszewski" i zachowały się dokumenty potwierdzające tajną i świadomą współpracę.

- O tym, że jest moja teczka dowiedziałem się w grudniu zeszłego roku, gdy pani prokurator z IPN zaprosiła mnie na rozmowę - H. Siegert zapewnia, że nigdy wcześniej nawet nie wiedział, że SB go gdzieś zarejestrowała. - Na nikogo nie donosiłem, w mojej teczce nie ma żadnych moich raportów, bo ich po prostu nigdy nie było.

Henryk Siegert

Henryk Siegert

Jest jedynym radny SLD w Radzie Powiatu Szczecinek. Mieszkańcy znają go jako byłego dyrektora Zespołu Szkół Mechanicznych, ale przede wszystkim jako niestrudzonego propagatora tworzenia banku danych dawców szpiku dla chorych na białaczkę. Od lat po śmierci syna, którego zabrała ta choroba, jeździ po regionie, namawia młodzież do zostania dawcami, organizuje badania.

Radny przyznaje, że esbecy zaczęli się nim interesować w latach 70., gdy jego matka starała się o paszport, aby odwiedzić siostrę w Republiki Federalnej Niemiec.

- W 1973 roku ciotka nas odwiedziła, była u nas ze 2 godziny, a 15 minut po niej wpadł do nas tajniak - wspomina. - Chciał mnie namówić na współpracę z kontrwywiadem, żebym zbierał jakieś informacje z wyjazdów do Niemiec, ale stanowczo odmówiłem. Kazał mi tylko podpisać oświadczenie, że rozmowę zachował w tajemnicy.

Esbecy kontaktowali się z nim potem jeszcze kilka razy, ale H. Siegert twierdzi, że żadnych informacji i donosów nie przekazywał.

- W mojej teczce najwięcej dokumentów dotyczy mojej matki, jakieś charakterystyki, że nadaję się do rozpracowania środowisk autochtonów z okolic Miastka. Są też donosy na mnie kolegów z pracy - mówi. - Oczekuję, że sąd oczyści mnie z zarzutów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!