Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sześciodniowa "zabawa" tylko dla twardzieli

Marek Jaszczyński, [email protected]
Wskakiwanie na pontony okazało się jedną z najtrudniejszych konkurencji.
Wskakiwanie na pontony okazało się jedną z najtrudniejszych konkurencji. Marcin Bielecki
Pokonywali bagna, wspinali się, maszerowali, pływali. I tak przez długich sześć dni. Kilkudziesięciu śmiałków wzięło udział w najbardziej ekstremalnej grze terenowej dla amatorów na poligonie drawskim.

Gra "Selekcja" jest oparta na zasadach rekrutacji do jednostek specjalnych. Odbywa się rokrocznie od 1998 roku i za każdym razem gromadzi setki chętnych.

W pierwszym etapie, w tzw. preselekcji, wzięło udział kilkaset osób. Do drugiego etapu, czyli wyjazdu na poligon, zakwalifikowało się około 83 śmiałków.

- Uczestnicząc w "Selek­cji" zauważyłam, że z roku na rok jest mniej pań - mówi Dorota Papież ze Szczecina, która trzykrotnie brała udział w grze. - Szkoda. Ale znam również mężczyzn, którzy są dobrze przygotowani kondycyjnie, jednak obawiają się sprawdzić w "Selekcji". W tym roku odpadłam drugiego dnia imprezy podczas forsownego marszu.

Jakie atrakcje czekały na uczestników? Obok skoków do wody, musieli nurkować z zawiązanymi oczami, desantowali z motorówki. Musieli również popisać się umiejętnościami strzeleckimi. Mało tego, uciekali w zakutych w kajdanki parach pod ostrza­łem snajperów. Chodziło nie tylko o sprawność fizyczną - uczestnicy musieli zapa­mię­tać hasła, liczb, teksty i azymuty, przechodzili przesłuchania. Niewielu przetrwało.

- Tegoroczną "Selekcję" ukończyło sześciu uczestników, nie ma wśród nich ani jednej pani - mówi major rezerwy Arkadiusz Kups, prowadzący grę. - W ubiegłym roku było to szesnaście osób. Dlaczego tym razem o dziesięć mniej? "Selekcja" była dłuższa o jeden dzień i dopiero pod koniec zaczęliśmy "kasowanie" ludzi.

Ostatniej doby z rywalizacji odpadło 10 osób. I to w jaki sposób! Podali swoje nazwisko, osobom podającym, się za pracowników centralnego biura śledczego. A w grze są tylko numerami...

- Zaproponowano im pra­cę w służbach, podali nazwisko i tym samym odpadli z gry, bo podstawową zasadą jest zakaz podawania tych informacji, można je podać tylko majorowi Kupsowi i to na hasło - mówi Marcin Bielecki, fotoreporter PAP, który fotografował zmagania uczestników gry.

Dobre wspomnienia z "Selekcji" ma Anna Gołąb z Widuchowej koło Gryfina, która przetrwała na poligonie pięć dni.

- Cieszę się z tego. To był mój drugi udział w grze - mówi Anna. - Było ciężko, tym bardziej, że miałam kontuzjowane kolano. Najtrudniejsze dla mnie było wskakiwanie na ponton.

Smutna wiadomość jest taka, że była to ostatnia edy­cja imprezy. Przynajmniej w takiej formule.

- Po piętnastu latach prowadzenia "Selekcji" jestem już zmęczony. Mam zwyczajnie dość - wyjaśnia mjr Arkadiusz Kups. - Szkoda, że nikt nie potrafi wykorzystać potencjału imprezy, bo co roku przez "Selekcję" przewijało się 500-600 osób. Czy wojsko bądź policja nie może wykorzystać tych ludzi? - pyta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!