Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szewczyk: play-off to czas weteranów

Patryk Pietrzala
- Na razie mamy historyczny sukces, jakim było wywalczenie trzeciego miejsca w sezonie zasadniczym. To jednak zobowiązuje do dalszej walki i do tego, żebyśmy zdobyli upragniony medal - mówi Szymon Szewczyk.
- Na razie mamy historyczny sukces, jakim było wywalczenie trzeciego miejsca w sezonie zasadniczym. To jednak zobowiązuje do dalszej walki i do tego, żebyśmy zdobyli upragniony medal - mówi Szymon Szewczyk. Archiwum
- Presja jest ogromna, więc decyduje doświadczenie, zimna krew i opanowanie. Nie można pozwolić sobie na nonszalanckie zagrania. Nie ma czasu na eksperymenty - mówi Szymon Szewczyk, skrzydłowy AZS Koszalin.

Czy wszystkie problemy, z którymi niedawno się borykaliście, są już za Wami?
Mam taką nadzieję. Mieliśmy sporo kłopotów w tym sezonie, nie sprzyjało nam szczęście. Głęboko wierzymy w to, że limit kontuzji i innych mniejszych problemów już się wyczerpał.

Ostatni mecz z Anwilem Włocławek oglądał Pan z ławki rezerwowych. Czy kontuzja barku wciąż doskwiera?
To był taki zabieg przed fazą play-off. Kontuzja barku nie miała z tym nic wspólnego. Chcę być w pełni przygotowany do ćwierćfinałów. Nasz trener chciał sprawdzić inne ustawienia, a ja nie miałem nic przeciwko temu. Dogadaliśmy się, że jeżeli będzie taka potrzeba, to wejdę na boisko, ale moi koledzy z drużyny stanęli na wysokości zadania. Mieliśmy co prawda delikatny przestój, jednak w drugiej połowie kontrolowaliśmy wydarzenia na parkiecie. Nie było więc potrzeby, żebym wyszedł na parkiet.

Trener Flevarakis mówił, że musi zmienić wasze podejście do koszykówki. Czy rzeczywiście grecki szkoleniowiec zajmuje się przygotowaniem mentalnym czy może wprowadził parę zmian w taktyce?
Jeśli o to pytasz, to nie siadamy w kółku i nie słuchamy psychologa. Trener Flevarakis jest bardzo rozmowny, często rzuci jakimś żartem, by rozluźnić atmosferę. Proszę mi wierzyć, szanujemy naszego szkoleniowca. Czasami bywają jakieś spięcia na treningach, jednak wtedy trener szybko wkracza i nas uspokaja. Wyjaśnia nam, że jesteśmy drużyną, która musi działać razem. Jeżeli jedna osoba popełni błąd, to trzeba spieszyć jej z pomocą. Wszystko sprowadza się do współpracy i wspólnego celu.

Czym różni się faza play-off od sezonu zasadniczego?
Jedna porażka może oznaczać koniec sezonu. W sezonie zasadniczym jest zupełnie inaczej, tam możesz "pozwolić" sobie na dwa lub trzy niepowodzenia. Trzy przegrane w fazie play-off eliminują cię z dalszej gry. Play-off, podobnie jak derby, rządzą się swoimi prawami. To, że dwukrotnie pokonywaliśmy Rosę, nie ma większego znaczenia. Ponoć większość drużyn chciałaby z nami grać... Zapraszamy serdecznie wszystkich chętnych! Wiele osób nas skreśla, ale my traktujemy to jako dodatkową motywację.

Często mówi się, że faza play-off to czas weteranów.
Każde posiadanie piłki, każdy kosz oraz każda minuta są niezwykle ważne. Presja jest ogromna, więc decyduje doświadczenie, zimna krew i opanowanie. Nie można pozwolić sobie na nonszalanckie zagrania. Nie ma czasu na eksperymenty. W takich momentach ogranie jest bardzo ważne. Play-off wygrywa się obroną, a nie atakiem. Oczywiście, można zagrać świetne spotkanie, ale do awansu potrzebna jest seria wygranych.

Jest Pan niezwykle doświadczonym zawodnikiem. Skąd czerpać motywację i głód zwycięstw?
Odpowiedź jest prosta. Kocham koszykówkę! Doceniam to, co dał mi ten sport. Uwielbiam ten dreszczyk emocji, miło wspominam wszystkie ciekawe chwile, jakie przeżyłem na parkiecie. Często myślę o tym, jak grałem we Włoszech. Hale były pełne, ludzie siedzieli na schodach. Gdyby mogli, to zapewne poprzykręcaliby krzesła na tej ścianie, jaka jest w koszalińskim obiekcie. Wciąż wracam pamięcią do spotkań, w których moje rzuty zapewniały zwycięstwo mojej drużynie. Pojedynki ze Sieną oraz Benettonem Treviso są dla mnie szczególnie ważne. Gdy nadchodzą play-off i da się poczuć tę atmosferę... To mnie napędza, po to żyję i właśnie dlatego ciężko pracuję cały rok, by poczuć smak zwycięstwa.

Cofnijmy się parę lat. Jaki jest ostatni sukces Szymona Szewczyka w Polsce?
Jestem dwukrotnym mistrzem Polski juniorów i juniorów starszych. Przed meczem w Starogardzie Gdańskim dostrzegłem baner, który przypomina te piękne chwile. Nie omieszkałem pokazać go Paciemu (Łukasz Pacocha - red.) oraz Piotrkowi Dąbrowskiemu. Minęło dokładnie 13 lat od tamtego sukcesu. Pamiętam tę atmosferę, mój stary skład. Co najśmieszniejsze, Łukasz Pacocha też tam był, ale przegrał. W finale moja drużyna wygrała różnicą 30 punktów! Grałem razem z Bartkiem Sarzało, Grzegorzem Kukiełką. Było też kilku ancymonów, takich jak Koniu i Wrona, który ciągle biegał na solarium i do fryzjera. Poza tym, w wieku 17 lat, byłem pierwszym Polakiem w lidze z najlepszym wskaźnikiem Eval (pierwszy w lidze był wówczas Joe McNaull - red.)

W takim razie chęć na medal w Tauron Basket Lidze jest zapewne ogromna.
Apetyt na sukces w Tauron Basket Lidze jest ogromny! Było mi przykro z powodu drugiego meczu w Pucharze Polski. Nie mogłem pomóc drużynie, a wszystko przez głupi uraz. Grałem naprawdę dobrze. W 18 minut rzuciłem 21 punktów i w pewnym momencie miałem 5/5 za trzy i nagle złapałem kontuzję... Bardzo chciałem zdobyć ten puchar. W końcu rozgrywaliśmy tylko trzy mecze. Wówczas może zdarzyć się dosłownie wszystko.

Który z zawodników Rosy może stanowić dla Was największe zagrożenie?
Ja nie obawiam się nikogo. Mamy pełen szacunek do Rosy. Zdajemy sobie sprawę z tego, do czego są zdolni. Wiemy jakie są ich wady i zalety. Taylor potrafi rzucić 30 punktów, Turek może dołożyć 20. Z ławki może wejść Robert Witka i odmienić losy spotkania. Wiemy, że musimy zagrać bardzo dobrze w obronie. Koncentracja będzie miała ogromne znaczenie. Jedna porażka lub jedna akcja może wyeliminować cię z walki o tytuł mistrza Polski.

Jak ważne będzie dla Was wsparcie kibiców podczas spotkań w Koszalinie?
Wsparcie naszych kibiców będzie dla nas niezwykle ważne. Mam nadzieję, że wszyscy sympatycy AZS zdają sobie z tego sprawę. W niektórych meczach hala była prawie pełna, a teraz powinna pękać w szwach. Jak na razie mamy historyczny sukces, jakim było wywalczenie trzeciego miejsca w sezonie zasadniczym. To jednak zobowiązuje do dalszej walki i do tego, żebyśmy zdobyli upragniony medal.

Gdyby miał Pan gdybać, której porażki w sezonie regularnym żałujecie najbardziej?
Nie mogę zapomnieć o trzech meczach. Pierwszym jest pojedynek z Polfarmeksem Kutno. Patrik Auda i Kevin Johnson mieli tzw. życiówkę. Proszę mi wierzyć, nie zagraliśmy źle. Ostatnio oglądałem mecze drużyny z Kutna. Auda momentami nie potrafił dorzucić z obwodu do obręczy, no chyba, że ktoś dał mu kilka sekund na wolnej pozycji. Z nami trafiał wszystko. Przez ręce, po pick n' pop'ie. Drugie spotkanie, które siedzi mi w głowie to porażka z Asseco Gdynią. Jestem pewny, że gdybyśmy na drugi dzień zagrali jeszcze raz z tymi zespołami, to na pewno zanotowalibyśmy efektowne zwycięstwa. Do grona tych meczów dołączę jeszcze pojedynek z Polpharmą Starogard Gdański. Ta porażka jest jak kula u nogi. Zajęliśmy trzecie miejsce i z tego się cieszymy, chociaż mamy świadomość tego, że gdybyśmy wygrali dwa z tych trzech spotkań, to cieszylibyśmy się z pierwszej pozycji.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!