MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Szkoły nie uciekną od polityki

Rozmawiała: Alina Konieczna
fot. Radek Brzostek
Rozmowa z Wiktorem Kamieniarzem, dyrektorem II LO w Koszalinie

Wiktor Kamieniarz

Wiktor Kamieniarz

z wykształcenia historyk, przez wiele lat był nauczycielem w I Liceum Ogólnokształcącym im. Stanisława Dubois w Koszalinie. Rok temu przeszedł do II LO im. Władysława Broniewskiego, gdzie został dyrektorem. Zdobywca tytułu Nauczyciel Roku 2004 w konkursie "Głosu Nauczycielskiego" i Ministerstwa Edukacji Narodowej. Jego wychowankowie, uczniowie I LO Dubois, przez wiele lat zdobywali tytuły laureatów i finalistów w Olimpiadzie Wiedzy o Polsce i Świecie Współczesnym oraz z Olimpiadzie Wiedzy o Prawach Człowieka.

- W poniedziałek zabrzmi pierwszy po wakacjach dzwonek. Porozmawiajmy o szkole. Świat wokół nas ostatnio zdominowała polityka. Czy opanowała także szkoły?
- Nie odnoszę wrażenia, żeby tak było. Owszem, sporo się dzieje wokół edukacji, ale nie uważam, żeby szkoły brały bezpośredni udział w polityce. Szkoły są od nauczania i wychowania, a nie od uprawiania polityki.
- A sprawa kanonu szkolnych lektur, czy choćby oceny z religii liczonej do średniej? Przecież to czysta polityka.
- Owszem, dużo się o tym ostatnio mówiło i ta dyskusja miała wyraźne zabarwienie polityczne, ponieważ to politycy kłócili się o stopień z religii i o kanon lektur. Trzeba to jednak sobie jasno powiedzieć: szkoły funkcjonują w określonej rzeczywistości i siłą rzeczy muszą być wplecione w bieg bieżących wydarzeń. Inaczej się nie da.
- Uczy pan wiedzy o społeczeństwie. Na tych lekcjach od polityki nie da się uciec.
- To przedmiot specyficzny, w moim rozumieniu wymagający czytania codziennej prasy, a nie tylko przerobienia podręcznika. Celem WOS-u jest wychowanie świadomego obywatela. Analizujemy sytuację polityczną w Polsce i na świecie, omawiamy programy partii politycznych, czyli - rzeczywiście od teorii i praktyki polityki nie da się uciec. Tym bardziej, że w klasach są uczniowie - obywatele, którzy mają prawo wyboru.
- Czy nauczyciel mający określone poglądy polityczne jest sprawiedliwy w wystawianiu ocen?
- Ależ oceny są stawiane za wiedzę, a nie za poglądy polityczne. Na moich lekcjach, podczas dyskusji, każdy może je prezentować, byle kulturalnie i z szacunkiem dla tych, którzy mają odrębne zdanie.
- A może nauczyciele powinni być apolityczni?
- Każdy z nas ma własne poglądy polityczne i trudno byłoby wymagać, aby nauczyciele musieli się ich wyrzec. Chodzi tylko o to, aby o tych poglądach umieć rozmawiać bez zacietrzewienia, by uczyć młodzież sztuki dyskutowania, wymiany myśli.
- Wychował pan wielu olimpijczyków. Jakie dziś mają poglądy polityczne?
- Trudno do końca powiedzieć. Wiem, że jeden jest blisko nowej lewicy. Parę dni temu spotkałem mojego byłego ucznia, który jest wielkim zwolennikiem PiS. Kulturalnie porozmawialiśmy o sytuacji w kraju.
- Nie obawia się pan, że młodzi ludzie, którzy jeszcze są w Polsce, wyjadą na Zachód, obserwując to, co dzieje się w naszym kraju?
- Szczerze mówiąc bardzo się tego obawiam. Ostatnio spotkałem ucznia, który od trzech lat mieszka w Anglii. Powiedział mi, że gdy przyjeżdża do Polski na krótki urlop, od razu jest zdenerwowany, a do spokojnego życia dochodzi dopiero po powrocie do Anglii. Tam też jest polityka, ale inna niż u nas, bardziej cywilizowana. Tam nikt nie musi się w nią angażować, u nas siłą rzeczy tak - jesteśmy świadkami ciągłych sporów, zbędnej agresji.
- Czyli polityka to nic dobrego, szczególnie dla uczniów?
- Dlaczego nic dobrego? Ona była, jest i zawsze będzie dotyczyła każdego z nas. Dlatego nie rozumiem tych, którzy nie idą na wybory. Szczególnie dotyczy to młodych ludzi - przecież to właśnie udział w wyborach zadecyduje o ich przyszłym życiu. Jeśli jednak polityka jest pełna brutalności, wówczas może zakłócać proces wychowawczy. Wzorce osobowe są w wychowaniu bardzo ważne.
- Czy jest pan zwolennikiem zamykania szkół przed politykami?
- Absolutnie nie, uważam wręcz, że politycy powinni do szkół zaglądać, bo jest to korzystne dla obu stron. Młodzież może poznać ludzi z pierwszych stron gazet, zadać im pytania, z kolei politycy mają szansę, by przekonać się, jaka ta młodzież naprawdę jest.
- Polskiej scenie politycznej daleko do Wersalu. Może jednak powinniśmy chronić przed nią młodzież?
- Ale przecież młodzież musi poznawać przedstawicieli różnych partii politycznych, ich programy, musi umieć ocenić, czy za teorią idzie praktyka. Ci młodzi ludzie niedługo wybiorą swoich przedstawicieli, ludzi, którzy będą rządzić krajem.
- Czy polityka to największe zagrożenie dla polskich szkół?
- Zdecydowanie nie. Prawdziwym zagrożeniem jest biurokracja, pisanina, zmieniające się decyzje i przepisy, przeładowany program. **

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!