MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Szpital przy ulicy Leśnej. Marszałek województwa sprzedaje problem

Rafał Wolny
Radosław Koleśnik
Choć prywatni współwłaściciele proponowali bezkosztowe wyburzenie ruin, urząd odmówił. Zamiast tego wystawił na sprzedaż swoją część, wraz z zabudowaniami i współwłasnością.

Zaplanowany na 1200 łóżek, z lądowiskiem dla helikopterów szpital wojewódzki przy ul. Leśnej od początku był projektem nieprzystającym do rzeczywistości. Zwłaszcza finansowej. Stąd m.in. masowa akcja społeczna sprzedaży cegiełek, w wyniku której nieznaną i nigdy nie rozliczoną (a niemałą) kwotę dopłaciły do inwestycji tysiące mieszkańców regionu. Póki jednak większe nakłady nie były potrzebne, złudzenia trwały. W ich imię, w latach 1975-1977, państwo wywłaszczyło prawowitych właścicieli, dając im w zamian pieniądze lub działki w innych okolicach. Fizycznie inwestycja ruszyła w 1983 r., ale pieniądze szybko się skończyły, a kryzys finansowy sprawił, że kolejnych nie było. Budowę wstrzymano, a dziś przypomina o niej jedynie sypiący się żelbetonowy moloch.

Walczyli ćwierć wieku

Do tego widoku, górującego nad miastem przez trzy dekady, mieszkańcy się przyzwyczaili i niemal o nim zapomnieli. Z wyjątkiem wywłaszczonych i ich potomków, którzy przez 25 lat domagali się zwrotu ziemi. - Ówczesne przepisy mówiły, że jeśli w ciągu dziesięciu lat cel wywłaszczenia nie zostanie zrealizowany, wywłaszczone osoby mogą o to wystąpić - uzasadniał Aleksander Bolko, radca prawny reprezentujący większość właścicieli i spadkobierców, zarazem jeden z nich.

Przez lata sprawa pozostawała jednak nieuregulowana, a Skarb Państwa - a od 1999 r. Urząd Marszałkowski - wydawały grube pieniądze na pilnowanie terenu (w ostatnich latach ok. 100 tys. zł rocznie). Dopiero w 2009 r. formalnie zamknięto inwestycję, a potem ruszyło postępowanie administracyjne w sprawie zwrotu nieruchomości. 13 ha podzielono na kilkanaście działek i w 2013 r. oddano je poprzednim właścicielom (część została w rękach marszałka województwa).

Coś za coś

Pozostałości po budowie na tyle obniżyły wartość nieruchomości, że właściciele nie musieli zwracać otrzymanych w latach 70. rekompensat. Z drugiej strony ruiny zrodziły problemy. - Co ja z tą ruderą zrobię? - zwracał uwagę pan Adam (nazw. do wiad. red.), na którego gruncie stała większa część szpitala. - Nie zburzę, bo mnie nie stać, a kupić czegoś takiego nikt nie zechce. Wolałbym w zamian jakiś inny grunt albo odszkodowanie.

Przepisy pozwalają jednak na zwrot nieruchomości w stanie zabudowanym, więc właściciele mogli je przyjąć albo zrezygnować z roszczeń. Wśród większości pojawił się zatem pomysł, by ruinę wyburzyć. - Znaleźliśmy nawet firmy zainteresowane zrobieniem tego bezkosztowo, w zamian za budulec - informował jeszcze w 2014 r. Aleksander Bolko.

Tak „oczyszczony” teren łatwiej byłoby sprzedać lub zagospodarować. Niezbędna była jednak zgoda urzędu marszałkowskiego, właściciela części działek. Ten zaś unikał jednoznacznych deklaracji. - Trwają analizy ewentualnych wariantów rozwiązania oraz szacowanie kosztów ich przeprowadzenia - mówił w marcu 2014 r. Radosław Soćko z biura prasowego UM.

Rozpatrywanych wariantów podać nie chciał, ale przekonywał, że bezkosztowa rozbiórka w zamian za budulec nie jest prosta. - Pozyskany w ten sposób materiał ma swoją wartość, a więc jest to świadczenie ekwiwalentne, które objęte jest prawem zamówień publicznych i wymagałoby przeprowadzenia przetargu - tłumaczył przedstawiciel marszałka, ale zdaniem pełnomocnika właścicieli była to po prostu gra na czas.

A może wykorzystać?

W międzyczasie wśród nich samych pojawił się pomysł, by niedokończony obiekt zagospodarować. - To są budynki, w które zainwestowano potężne pieniądze - wskazywał jeden z właścicieli (nazw. do wiad. red.). - Mnóstwo będzie też kosztowało ich wyburzenie, a na przykład budynek, w którym miały mieścić się przychodnie, jest zabezpieczony i w stanie zamkniętym, więc wyburzanie go byłoby zwykłym marnotrawstwem.

Z zawodu lekarz, nie wykluczał zatem, że zabudowa - zgodnie z pierwotnym planem - mogłaby zostać wykorzystana choćby na usługi medyczne czy dom opieki. Obecnie jednak jest to już nierealne, gdyż teren ten został przeznaczony w planie zagospodarowania pod budownictwo jedno- lub wielorodzinne z niską zabudową.

Marszałek sprzedaje swoją część

Blisko trzy lata po odzyskaniu gruntów, ich właściciele lub osoby, które kupiły od nich ziemię, wciąż nie porozumieli się co do ich przyszłego wykorzystania. Natomiast urząd marszałkowski nie przystał na propozycję rozbiórki i niedawno wystawił cztery posiadane działki na sprzedaż - liczą one w sumie ok. 9 ha, a cena wywoławcza wynosi 7,9 mln zł. - Zarząd województwa uznał sprzedaż w drodze przetargu ustnego nieograniczonego za optymalny sposób zagospodarowania tej nieruchomości - uzasadnia Radosław Soćko.

Problemem może być jednak fakt, że oferowane grunty są częściowo zabudowane, m.in. ruinami szpitala, a jedna działka stanowi współwłasność województwa i osób fizycznych. Czy kłopotliwa zabudowa i koniecznosć porozumienia się z innymi właścicielami co do zagospodarowania terenu odstraszy potencjalnych kupców, dowiemy się 19 stycznia. Wówczas odbędzie się przetarg. W razie niepowodzenia, w kolejnym marszałek ma prawo obniżyć cenę nawet o połowę.

- To pozorowane działania, mające na celu pokazanie, że urzędnicy coś robią, podczas, gdy tak naprawdę próbują pozbyć się swojej części problemu. A mogli rozwiązać sprawę już dawno, dogadując się z nami co do całości - kwituje Aleksander Bolko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!