To miało być spełnienie ich marzeń. Teraz żałują zakupu tych mieszkań

- Chcieliśmy z żoną kupić nowe mieszkanie, prosto od dewelopera - mówi Krystian Bednarski, właściciel mieszkania w bloku przy ul. Spółdzielczej 6 i członek zarządu wspólnoty mieszkaniowej. - Ponad półtora roku temu zgłosiliśmy się do biura nieruchomości i to ono zaproponowało lokal w nowym bloku budowanym przez "Bud-Haus", firmę ze Starych Bielic. - Każdy miał mieć miejsce garażowe pod budynkiem w hali, która zgodnie z zawartym później aktem notarialnym, powinna być oddana do użytku jeszcze w 2011 roku. Podpisaliśmy więc notarialnie umowę przedwstępną kupna-sprzedaży. Zobowiązaliśmy się kupić mieszkanie o pow. 64,63 m2 i garaż. Coś mnie jeszcze tknęło przed podpisaniem ostatecznej umowy i pomierzyłem powierzchnię mieszkania.

Okazało się, że to mieszkanie na pierwszym piętrze ma o blisko cztery metry mniej. - Janina J., właścicielka "Bud-Haus", zgodziła się sprostować powierzchnię mieszkania, które kupiłem o o ponad 12 tys. złotych mniej - dodaje nasz rozmówca.

To nie wszystko. Klatki schodowe są za niskie, przecieka dach, wychodzi wilgoć. Wad, które wskazują właściciele mieszkań, jest więcej. Do dziś nie została oddana do użytku hala garażowa, niektórzy z nich zapłacili za miejsca postojowe. Kilka osób na drodze sądowej uzyskało prawo do zwrotu pieniędzy z odsetkami za brak możliwości korzystania ze swojego mienia. Do tego, gdy jest odwilż i pada deszcz, hala zamienia się w jezioro.

Problemem jest też to, że hala garażowa nie jest wyposażona w odrębny układ pomiarowy energii elektrycznej, a to oznacza, że za pobierany w niej prąd płacą wszyscy mieszkańcy, choć ta jako nieodebrana do użytku wciąż jest w gestii dewelopera. Do tego w aktach notarialnych jest mowa o 2.092,47 m2 powierzchni użytkowej obiektu, a już w umowie na zarządzanie nieruchomością zawartą z CZN ten metraż jest powierzchnią całkowitą, użytkowa liczy o prawie 465 m2 mniej.

- Nie wiem, czy to błąd, czy celowe działanie dewelopera. Wiem tylko, że ten zapis jest dla CZN krzywdzący ze względu na mniejszą podstawę naliczania naszego wynagrodzenia - mówi Jacek Wołkowiecki, dyrektor koszalińskiego oddziału CZN. - Zgadzam się ze wspólnotą mieszkaniową, że mamy tu do czynienia z licznymi, poważnymi nieprawidłowościami o charakterze technicznym, administracyjnym i prawnym, dlatego wskazujemy wspólnocie, która formalnie istnieje dopiero od kilku tygodni, jak może dochodzić swoich roszczeń. Wspólnota, ze względu na to, że do dziś za pośrednictwem CZN nie otrzymała od dewelopera dokumentacji techniczno-projektowej budynku, ten nie odpowiada na kierowane do niego pisma i sam z własnej woli nie zobowiązał się na piśmie do usunięcia listy wykazanych wad w budynku, wypowiedziała umowę o zarządzanie CZN. Pod nową administracją zamierza wystąpić z pozwem do sądu przeciwko deweloperowi w ramach przysługującej rękojmi, która przysługuje do trzech lat od podpisania aktu notarialnego kupna-sprzedaży.

- My dokonaliśmy częściowego odbioru obiektu na podstawie zgodności z projektem. Potwierdzam, że hala garażowa nie ma odbioru. Na to nie mogliśmy się zgodzić - wyjaśnia Bogdan Siudowski, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego dla miasta Koszalina. - Za bezpieczeństwo techniczne tego obiektu odpowiedzialni są projektant i kierownik budowy.

Kilkakrotnie próbowaliśmy skontaktować się z właścicielką firmy deweloperskiej - Janiną J. Ta nie odbierała naszych telefonów. W siedzibie firmy w Starych

Bielicach też nie zastaliśmy nikogo z szefostwa. Pracownikowi zostawiliśmy kontakt do redakcji i nie minęła godzina, gdy zadzwonił do nas mąż Janiny J., Krzysztof J., który już w rozmowie w cztery oczy oznajmił, że był tylko kierownikiem budowy tej inwestycji, zatrudnionym w firmie "Bud-Haus", nie podpisywał aktów notarialnych (ale z ich treści jednoznacznie wynika, że w jego imieniu działała Janina J., sprzedając mieszkania przy ul. Spółdzieczej, których byli współwłaścicielami, dop. red.). Na pytania o zawyżony metraż w jednym z mieszkań, o niezgodności w powierzchni hali garażowej, o to kiedy ta będzie oddana do użytku i co z usunięciem wad w budynku odpowiadał lakonicznie. Według niego roboty zostały wykonane zgodnie z projektem. Każdy przed kupnem mieszkania mógł sobie policzyć metraż, deweloper nie miał zamiaru tego robić. On nie był przy podpisywaniu aktów notarialnych, więc o niezgodnościach w metrach powierzchni użytkowej całkowitej nie ma pojęcia. Poza tym do firmy nie trafiło żadne pismo od właścicieli mieszkań dotyczące usterek w ich mieszkaniach, a te na częściach wspólnych, które uzna deweloper, będą poprawiane. Kiedy? Krzysztof J. odsyła do żony, która nie odbiera telefonów.

Próbowaliśmy jeszcze kilkakrotnie skontaktować się z Janiną J. właścicielką "Bud-Haus". Wysłaliśmy oficjalne pisma na dwa adresy mailowe, wysłaliśmy je również faksem, określając termin na odpowiedź do 27 grudnia 2012 roku. Odpowiedzi nie uzyskaliśmy